Tak sobie pomyślałam, że dodam pierwszą część najnowszego rozdziału. Głównie to przemyślenia Draco i Hermiony.
Dravelio dziękuje za te miłe słowa, jeśli chodzi o Paula to oczywiście nim jest. Pomyślałam, że potrzebuję postać, przy której kobiety nie będą miały oporu się rozebrać. Nie mówiąc już o tym, że musiała być dosyć charakterystyczna i mieć wpływ na resztę.
Kolejna część rozdziału w niedzielę, a potem już będzie świąteczna miniaturka.
Malfoy był zły i to bardzo, uważał,
że cały świat odwrócił się do niego plecami. Po pierwsze dlaczego jeśli dzieje
się coś złego to on jest w pierwszej kolejności? Najpierw mordują jego ojca,
potem Ministerstwo zamiast łapać mordercę wymyśla sobie, że lepiej dać im jakąś
przynętę w formie pewnego młodego, przystojnego blondyna i to oczywiście za
jego plecami. A potem jeszcze to!!! Zawsze chciał pomagać ludziom pokrzywdzonym
przez prawo, a teraz patrząc na poczynania Ministerstwa jeszcze bardziej tego zapragnął.
Ale jak to ma się udać, jeśli na taki sam plan wpadła również pewna irytująca i
mega pociągająco- wkurzająca gryfonka? I to jeszcze 3 metry? To było pewnie
jakieś głupstwo Dyrektorki i na 100% można to obejść, wystarczy tylko dobre
zaklęcie, przecież jest czarodziejem.
Wziął do ręki paczkę z jego
nazwiskiem i otworzył ją, a w środku było około 20 różnych
pozycji. Otworzył pierwszą tą z tytułem "Prawo w czasach Merlina" i
okazało się, że nie wszystkie strony może zobaczyć. Zaczął więc przeglądać
następne książki i niestety dyrektorka miała rację. Albo nie mógł ich otworzyć
albo nie było wszystko w nich dostępne. Zastanawiał się czy tak było u
wszystkich. Bo przecież nie każdy tak jak on miał pecha, że ze swoją akademicką
połówką mieszkają w jednym miejscu. A co z innymi? Pewnie McGonagall coś
namieszała. Nie miał wyboru i musiał zanieść książki do Granger, ale uznał, że
ma czas i zrobi to jutro, bo przecież ona i tak nie wie o tym.
Nie wiedział tylko, że jego
koleżanka również dostała list od byłej dyrektorki informujący ją o
podręcznikach, egzaminie i konieczności nauki w odległości 3 metrów. Nie
wiedział również o tym, że czas po dostaniu i przeczytaniu listu minął jej na
malutkiej histerii, która zakończyła się rozwaleniem lampki, telefonu i wazonu
i otworzeniem butelki wina i rozmyślaniem nad stworzeniem laleczki Voodoo z twarzą blondyna. Dopiero po wypiciu dwóch lampek wyjęła różdżkę i
naprawiła rozwalone rzeczy, dziękowała również wszystkim niebiosom, że jest
czarownicą. Inaczej byłby problem, troszkę szkoda by było telefonu. Po tym
wszystkim wzięła długą kąpiel z kolejną lampką wina i słuchając głosu Matta
Dusk próbowała myśleć i wyluzować się, ale się nie udało. Wyszła z wanny nałożyła
na siebie koszulkę od Griffina i poszła spać.
Następnego dnia rano postanowiła, że
koniec z zamknięciem w pokoju, trzeba stawić czoło wszelkim przeciwnościom,
zwłaszcza, że czeka ją nauka w bliskiej odległości od blondyna. Do tego rano
dostała wiadomość od rodziców, że wieczorem wracają, a w weekend szykuje się
bal u rodziny Connonów, więc musi znaleźć sobie partnera, ale z tym to nie był
problem, bo, od czego jest Griffin. Wystarczy jeden krótki sms i to będzie mieć
już z głowy. Jak pomyślała tak też zrobiła. Potem szybko się ubrała i zeszła do
jadalni na śniadanie. Schodząc po schodach spotkała Amandę, która niosła jej
tacę z jedzeniem.
-
Wybacz Amando, zapomniałam poinformować cię o zmianie moich planów. Zjem dziś w
jadalni, czy Harry już zszedł?
-
Nic się nie stało panienko. Pan Harry ostatnio wychodzi wcześnie rano i prosi
jedynie żeby mu zostawić w lodówce coś do jedzenia. Wraca również bardzo późno
i prawie wcale go nie widzimy.
-
Aha. Ma niestety bardzo dużo pracy i niestety tak to bywa. Proszę przekaż
wszystkim, że macie mu jak najbardziej pomóc. Jedzenie i poranna kawa, żeby
była zawsze świeżo zaparzona. Wiem, że ją uwielbia rano wypić, a pewnie nie ma
czasu sam zrobić. I nie ważne, o jakiej dziś wróci dziś godzinie, jeśli go ktoś
z was zobaczy, przekażcie mu, że chciałabym z nim porozmawiać i może mnie
obudzić.
-
Oczywiście, a co mam z tacą zrobić?
-
Zanieś ją do jadalni i połóż na moim miejscu, przecież nie będziesz tego
wywalać.
-
Ja muszę jeszcze coś zrobić - i mówiąc to wróciła do pokoju, zmieniła buty na
adidasy, wzięła do ręki kurtkę i dopiero wtedy zeszła. Doszła do wniosku, że
jeśli dziś nie pada to może sobie pozwolić na spacer po ogrodzie. I chociaż tak
pomyśli o czymś przyjemnym na świeżym powietrzu.
Zjadła w samotności szybkie
śniadanie i zakładając kurtkę zastanawiała się czy reszta już jest po posiłku
czy może jeszcze przed. Przez te trzy dni nie wiedziała co się dzieje w domu a
przecież to ona powinna być przykładną gospodynią i zajmować się chociaż
Narcyzą. Zwłaszcza, że egzaminy co raz bliżej a ona nadal nie ma podręczników.
Zostały tylko trzy miesiące...
Spacerowała po ogrodzie i jak zawsze
cieszyła się możliwością mieszkania w domu obok którego jest tyle zieleni.
Zazdrościła sama sobie. Przeszła do miejsca, które pokochała najbardziej czyli
ogrodu różanego po środku którego stała altanka. Ogród różany to było zbyt duże
słowo, bardziej zagajnik, jej mała samotnia z bordowymi różami. Gdy podeszła
bliżej okazało się, że ktoś już tam jest, stoi do niej tyłem i wycina jej
róże...
Musisz trochę popracować nad interpunkcją. Staraj się też nie używać potocznych słów, na przykład: "wkurzający", bo czytelnik ma wtedy wrażenie, że opowiadanie jest niedopracowane ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Pisz dalej, dziewczyno!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia, Drav