środa, 23 grudnia 2015

Świąteczna miniaturka :) Wesołych Świąt

Wesołych Świąt!!! 

Jako, że jutro Wigilia i zaczynają się święta, które uwielbiam dodaję dziś miniaturkę. Można powiedzieć, że świąteczną, ale tak nie do końca. Z jednej strony widać w niej zarys świąt, a z drugiej można ją nazwać epilogiem do opowiadanka Bahamy.  Ale też ma w sobie to co mamy właśnie w Polsce, czyli święta bez śniegu...

Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 

A teraz życzę Wam Wesołych i Pogodnych Świąt. 

Mam nadzieję, że prezenty już spakowane i potrawy przygotowane. Ja zrobiłam sobie przerwę żeby dodać miniaturkę pomiędzy ubieraniem choinki a pieczeniem ciast. 

Mój brat doszedł do wniosku, że osoby czytające powinny mieć swoją własną choinkę i o to rezultat jego starań :) 



Zapraszam do czytania...




- Mamo! Gdzie jesteś? - krzyknęła około 12 letnia brunetka wchodząc do pokoju rodziców.

- Amy, na balkonie.
Dziewczynka udała się za głosem matki i wyszła na balkon. Gdy kobieta usłyszała kroki córki odwróciła się do niej. Można było zauważyć podobieństwo między kobietami. Obie zgrabne, ładne brunetki z magią w piwnych oczach. Młodsza usiadła obok matki i przyglądała się oceanowi. 
- Mamo, cieszę się, że tu jestem, ale...  nie brak ci czasami śniegu?
- Skąd takie pytanie kochanie?
- Jutro mamy Wigilię i tak jakoś dziwnie jest. Jak zostałam w tamtym roku w Salem na święta to było magicznie i wyjątkowo. Było dużo śniegu i zabawy. A dzisiaj jest jakoś tak dziwnie. 
- Jakoś nigdy nie przeszkadzało ci to. Zawsze się cieszyłaś z takiej pogody. Amy co się dzieje? 
- Mamo, ja chyba kocham zimę. A tu jej nie ma. - Kobieta tylko się uśmiechnęła
- Amy, ja też czasami tęsknię za aurą zimy, zwłaszcza gdy są święta. Magia wtedy jest bajeczna. Ale przyzwyczaiłam się do tego jak jest, nic nie mów Draco, ale czasami troszkę, żałuję, że mieszkamy na Bahamach. Ale pamiętaj, że to nasza tajemnica - mówiąc to uśmiechnęła się i przytuliła córkę - A teraz powiedz mi jakie masz do mnie pytanie.
- Skąd wiesz, że chcę cię o co zapytać? 
- Jestem twoja matką, wiem wszystko. A tak naprawdę widzę to w twoich oczach. Jesteś bardzo podobna do mnie, gdy byłam w wieku szkolnym.
- Wiem, tato mi to zawsze powtarza i ciocia Ginny też. Masz rację mam pytanie o święta w Hogwarcie jak wtedy wyglądały u was w szkole?
- Święta w Hogwarcie? Kochanie były magiczne. - kobieta zamknęła oczy i  z uśmiechem na twarzy zaczęła opowiadać - Zamek jest wielki i jakby wyjęty z baśni o królewnach, to tak jakby ucieleśnienie marzeń każdej młodej kobiety. Nie spędzałam świąt w szkole, przeważnie wyjeżdżałam do rodziców lub do rodziny Ginny. Tylko jedne święta spędziłam, te na ostatnim roku. Oczywiście zawsze było w ostatni wieczór pożegnanie z genialnym jedzeniem, wśród drzewek choinkowych ubranych w kolory wszystkich domów. Tak samo w naszych pokojach wspólnych stały wielkie choinki. Wujek Harry, o którym ci tyle opowiadaliśmy bardzo często zostawał na święta w szkole. Mówił wtedy, że czuł się samotny. 
- A jak wyglądał ten twój jedyny raz?
- Zostałam wtedy w szkole z Ginny i bawiłyśmy się świetnie. Gdy wstałyśmy, prezenty leżały w nogach naszych łóżek, było ich dosyć dużo ale przede wszystkim były to słodycze, zapakowane pojedynczo w paczki. Później schodziło się na śniadanie, spacer wokół zamku. Zabawy na śniegu. Dopiero wieczorem była wspólna kolacja przy jednym stole dla wszystkich, którzy zostali.
- I to był ten romantyczny czas dla cioci?
- Tak, tam właśnie na kolacji wigilijnej dla tych zostających, Ginny i Blaise po raz pierwszy się lepiej poznali i zakochali. No może nie tak zakochali, ale zrobili ten pierwszy krok.
- Czyli jaki?
- Blaise robił jakieś głupie uwagi względem Ginny, więc ona rzuciła w niego jedzeniem. 
- Naprawdę? - Amy zaczęła się śmiać - I co zrobiła reszta osób przy stole?
- Również zaczęła się obrzucać jedzeniem. Profesorowie uciekli dosyć szybko z Wielkiej Sali, a młodzież miała zabawę.
- I ty też razem z tatą się tam polubiliście?
- To jeszcze nie był ten czas, ale owszem wtedy na kilka minut staliśmy się sojusznikami.
- Jak to? - Amy była bardzo ciekawa tego co mówiła jej mama Hermiona 
- Oboje z Draco jak tylko zobaczyliśmy co się dzieje, schowaliśmy się pod stołem i można powiedzieć, że do końca tej walki tam siedzieliśmy pod zaklęciem kameleona. 
-  I nikt was nie słyszał?
- Nie lubiliśmy się wtedy z twoim ojcem więc nie pisnęliśmy słówkiem do siebie. Poczekaliśmy aż skończy się jedzenie i wszyscy wyjdą z sali i wtedy też my wróciliśmy do siebie, żegnając się jedynie skinieniem głowy. Taki milczący pakt.
- I to był jedynie czas miłości cioci i wujka?
- Można tak powiedzieć. To były fajne czasy. Ale nie pod względem świątecznym, cieszę się, że tylko raz spędziłam je z dala od rodziny. Wiesz córciu? Nawet tutaj jak jesteśmy, jest upał, plaża, i ocean to brakuje mi moich rodziców. Święta z młodości miały swój urok i były to idealne dni. Szkoda, że nie miałaś możliwości poznać swoich dziadków. Byliby zachwyceni taką wnuczką, ale nie zmienimy przeszłości.
- Mamo, nie smuć się w tym roku jestem z wami. Tylko w tamtym roku musiałam zostać w szkole, ale takie są wymagania Salem. Było miło, ale tęskniłam za wami i za żartami wujka Blaise. - mówiąc to Amy wstała i przytuliła się do matki - Jak myślisz co tato wymyślił w tym roku dla gości hotelowych?
- Podobno ma to być niespodzianka. Ale jak go znam pewnie wielka kolacja ze wszystkimi gośćmi i jedyna różnica to menu. Będziemy wszyscy siedzieć przy basenie i świetnie się bawić, będą kolędy, albo jakieś inne świąteczne piosenki, wszyscy pracownicy będą razem z nami, więc jest co robić. Ale najważniejsze Amy, że jesteśmy razem, w rodzinie i możemy te święta spędzić z kochającymi się ludźmi.
- Tylko bez śniegu. 
- Niestety bez śniegu, ale jak chcesz na któryś weekend stycznia możemy w Alpy na narty się wybrać, wtedy zobaczysz swojego ojca w akcji.
- Nie rozumiem, tato nigdy przecież nie jeździł na nartach.
- No właśnie, tylko musimy pamiętać o kamerze, żeby to uwiecznić - Obie kobiety zaczęły się śmiać, wyobrażając sobie Draco Malfoya pierwszy raz na nartach. - A teraz chodźmy go poszukać i powiedziemy mu o nartach.
- A może jeszcze niech wujek Blaise z nami jedzie? 
- To jest dobry pomysł. Musimy wtedy zabrać ze sobą dwie kamery. - kobiety śmiejąc się i obejmując wyszły z apartamentu i skierowały się na poszukiwania ich męża i ojca w jednej osobie...

niedziela, 6 grudnia 2015

Bahamy 12

I nadszedł czas pożegnania z tym opowiadaniem BAHAMY. Troszkę, żałuję bo mogłabym pisać dalej, ale kiedyś trzeba zakończyć wszystko.
Przed Wami ostatni rozdział, który mam nadzieję, że spodoba się Wam. 
Nie chciałabym się powtarzać, ale liczę na komentarze.


Zapraszam do czytania!!!


- Ginny?
- Miona! Nie uwierzysz co się stało!
- Co się stało? Ja tu się zamartwiam wydzwaniam po szpitalach, policji, kostnicy a ty tu tak... - nie mogła dokończyć swoich słów bo przyjaciółka przytuliła się do niej i krzyknęła coś co sprawiło, że odebrało jej głos
- Wyszłam za mąż!!!
- Miona! Ciesz się razem ze mną. Czemu milczysz? - mówiąc to Ginny rozluźniła ucisk i popatrzyła na przyjaciółkę - Nie cieszysz się? 
- To niespodzianka. Nie wiem co powiedzieć... - powiedziała cicho dziewczyna, potrząsnęła głową i wręcz krzyknęła - Cieszyć się? Jak mogłaś, wyjechać bez słowa, chociaż kartkę trzeba był napisać a nie. Ginny ja chciałam FBI wzywać, bo baliśmy się o ciebie, o was - mówiąc to popatrzyła również na bruneta, który stał troszkę dalej w obawie, że dziewczyna zamiast mówić może zrobić mu krzywdę. Potem popatrzyła znów na przyjaciółkę i uśmiechnęła się do niej - Ginny jesteś szalona i za to nie mogę się na ciebie gniewać. Gdzie się pobraliście? I jak do tego doszło. Przecież...
- Tak wiem o tym - powiedziała młoda mężatka i obejmując brunetkę poszły w stronę pokoju cały czas rozmawiając. - To było niezwykłe, byliśmy na kolacji i długo rozmawialiśmy, okazało się, że cały czas mnie kochał i kocha i jakoś tak wyszło. To było szalone wiem, ale jednak go kocham i Miona to jest niezwykłe. 
- Wiem kochana, ale nie zmienia to faktu, że się martwiłam z Draco o was. 
- Z Draco? Od kiedy jesteście po imieniu? - zaciekawiła się Ginny
- Od dawna, ale nie zmieniaj tematu gdzie wyjechaliście? - mówiąc to weszły do pokoju brunetki i dziewczyna otworzyła wino 
- Do Vegas, wiem to dziwne, ale miało to swój urok. Miałam na sobie zwykłą sukienkę, poszliśmy do jednej z tych kapliczek i jakiś koleś udzielił nam ślubu. Potem noc w hotelu w kształcie piramidy i wróciliśmy do was. Ale nie martw się, wszystko jest na płycie, nie wiem o co chodzi, ale koleś powiedział, że na niej jest zapis ślubu.
- To super. 
Na tego typu rozmowach minęło im jeszcze kilka godzin. Dziewczyny doszły do wniosku, że następnego dnia zjedzą wspólną kolację z chłopakami. Ruda powiedziała, że jej mąż ma jakiś pilny wyjazd rano na Jamajkę i wyjedzie tam na cały dzień wraz z blondynem. 
         Cały następny dzień dziewczyny spędziły na rozmowie i opalaniu. Przez ten czas Ginny tylko raz przestraszyła się jak powie o weselu własnej matce. Wiedziała, że kobieta będzie zła, dlatego też doszła do wniosku, że Miona jak wróci do kraju to wyśle jej sowę. Tak ona, Ginny planowała zamieszkać na Bahamach a potem na Jamajce i przekazać te wszystkie informacje za pośrednictwem sowy. Długo rozmawiała z Zabinim na temat przeprowadzki i to było jedyne wyjście. Życie w raju, gdzie miała zostać bez Hermiony obok. Brunetka powiedziała również, że teraz jak nie jest jej już potrzebna, to może  wracać do kraju, gdzie czekała na nią praca.
Nadszedł wieczór i czas wspólnego posiłku. Kolacja minęła im w miłej atmosferze. Rozmawiali, śmiali się, wygłupiali. Pierwszy raz cała czwórka bawiła się świetnie. Pracownicy widzieli, że tworzą zgraną drużynę. Zabini na każdym kroku wymawiał "Moja Żona" jakby to było coś wspaniałego, do czego powoli się przyzwyczajał. Młodzi byli szczęśliwi i z daleka było to widać, natomiast Draco i Miona, w środku odczuwali zazdrość i smutek, ale cieszyli się ze szczęścia swoich przyjaciół. Gdy wracali do ośrodka Giiny zapytała się Miony przy wszystkich
- Hermi? To o której jutro masz samolot?
- Samolot? - zapytał Draco 
- O 7 muszę być już na lotnisku. To jedyna możliwość, żeby zdążyć na lot o 11 z Miami do Londynu.
- To wcześnie - opowiedziała ruda - Ale wstanę i odwiozę cię na lotnisku, dobrze?
- Jasne - odpowiedziała brunetka.
- Jesteś już spakowana? jak chcesz to mogę ci pomóc.
- Muszę tylko kilka ubrań schować a tak to wszystko już gotowe..
         Draco gdy usłyszał tą rozmowę poczuł jakby w jego sercu powstał straszny ciężar, nie mógł zebrać myśli, nie wiedział co się stało. Wiedział, jedynie że nie jest dobrze i przyczyną tego jest wyjazd pewnej dziewczyny.
         Szedł za nimi co raz wolniej i wolniej, aż został daleko w tyle i nie słyszał o czym mówią. W końcu odwrócił się i poszedł usiąść nad basenem. Zamknął oczy i myślał. Po kilku minutach wstał i podjął męską decyzję. Poszedł do jej pokoju. Stanął przed drzwiami i zapukał. Gdy otworzyły się drzwi wszedł do pokoju i zobaczył, że walizki są już prawie do końca spakowane
- Czyli jednak wyjeżdżasz?
- Najwyższy czas, nie jestem już potrzebna Ginny, ona ma już męża a ja muszę wracać do szarej codzienności.
- Jakoś nie widzę zadowolenia i chęci.
- Dziwisz się? Te kilka dni dały mi dużo odpoczynku, naładowałam akumulatory i jestem znów gotowa do działania. 
- Nie możesz zostać? - powiedział z nadzieją chłopak
- Niestety. Przyjechałam żeby pomóc przyjaciółce i moja pomoc już się skończyła. Jak zauważyłeś znalazła miłość i już nie jestem jej do niczego potrzebna.
- Ale może innym jesteś - powiedział cicho chłopak
- Co powiedziałeś? - zapytała zaskoczona dziewczyna 
- Powiedziałem - chłopak wiedział,  że nie ma już odwrotu - Powiedziałem, że są jeszcze inni, którzy chcieliby żebyś została.
- Nie wiem kto chciałby mojej obecności tutaj. 
- Ja chciałbym, żebyś została.
- Mam tu zostać, żeby leczyć pacjentów. Bo nie wiem jak to sobie wyobrażasz. - powiedziała zdziwiona dziewczyna, nie rozumiejąc blondyna
- A powiadali, że jesteś najmądrzejszą uczennicą. No cóż powiem to raz jeszcze. Zostań dla mnie tutaj. -
Dziewczyna była tak zaskoczona, że nie wiedziała co odpowiedzieć. Malfoy podszedł do niej mówiąc:
- Czuję coś do ciebie. Czy to jest miłość? Nie wiem, bo nigdy jej nie zaznałem. Wiem, że jak jesteś obok to jest łatwiej, jest przyjemniej. Nie umiem mówić pięknie, nigdy nie musiałem, ale spójrz mówię to teraz. Zostań. Jak nie dla mnie to nie wiem ze względu na ocean, plażę, wyspę. Albo na te krewetki w tempurze. Zostań. - I z tymi słowami ją pocałował, w swój pocałunek włożył jak najwięcej swoich uczuć, poczuł, że dziewczyna odwzajemniła jego pocałunki. To było jak magia, delikatnie ale i żarliwie, namiętność połączyła się z nutą romantyczności. Niestety nie trwało to długo i po chwili, która była zdecydowanie zbyt krótka dziewczyna odepchnęła delikatnie od siebie chłopaka. Widział na jej twarzy rumieńce, w oczach pożądanie i zaskoczenie
- Draco - powiedziała cicho - Ja, ja nie mogę. Wybacz, ale wyjdź i nie mogę. - popatrzyła na niego smutnymi oczami, chłopak wiedział i widział w tych oczach oprócz smutku, niepewność, wstyd, nie był pewien do końca. Znał na tyle dziewczynę, że nie mógł jej zachęcać, sama musiała podjąć decyzje.
- Wyjdę Miona, ale musisz wiedzieć jedną rzecz. Ten pocałunek sama czułaś jaki był, musiałem sprawdzić, czy to było to samo. I wiem, że wrócisz, może nie za tydzień, miesiąc, ale nie minie rok aż znów się spotkamy. 
- Draco? Jak? O czym ty mówisz? Dlaczego uważasz, że to jest to samo? - zapytała się dziewczyna zaintrygowana słowami chłopaka
- Ja wiem i wiem, że i ty wiesz. Nie będę mówić żegnaj, powiem jedynie widzimy się za jakiś czas - I z tymi słowami podszedł do dziewczyny i na koniec pocałował ją delikatnie w usta i wyszedł z jej pokoju.
         Dziewczyna zaskoczona tym wszystkim jeszcze długo stała w miejscu i spoglądała na drzwi za którymi wyszedł chłopak. Po kilku sekundach potrząsnęła głową i wróciła do pakowania. Potraktowała to co się stało jak sen i próbowała zapomnieć. 

           Następnego dnia z samego rana Ginny odwiozła samochodem hotelowym przyjaciółkę na lotnisko. Pożegnały się i Hermiona poszła w stronę miejsca odprawy i samolotu. Gdy siedziała w samolocie czuła tęsknotę. Nie wiedziała tylko czego bardziej będzie jej brakowało: miejsca, przyjaciółki, a może za czymś jeszcze tęskniła? Gdy przesiadła się do samolotu z Miami do Londynu, poczuła się samotna w tym wielkim miejscu, gdzie nikogo nie znała. Wypiła trochę wina i cały lot praktycznie przespała. 
           Wróciła do domu, zrobiła pranie, posprzątała, wysłała sowę do szpitala, że następnego dnia wraca do pracy, kolejną sowę z listem do rodziców Ginny i tak minął jej pierwszy dzień po powrocie z urlopu.
            Później minął kolejny dzień w pracy i kolejny i kolejny. Miała tyle zaległości papierkowej i tylu pacjentów, że nie miała czasu na nic, nawet nie zauważyła jak minął miesiąc od powrotu. Pracowała dużo, miała nadgodziny, nie myślała przez ten czas o wakacjach aż do momentu listu od przyjaciółki.             
           Ginny pisała, że dużo starają się spędzać czasu tylko we dwoje, często jeżdżą na Jamajkę, a hotel, który się tam buduje to będzie coś idealnego. Pisała również, że zaczęła planować wystrój apartamentu, w którym zamieszka z mężem i ma tyle pomysłów na wystrój, że nie wie który wybrać. Treść listu była wręcz cukierkowa, same miłe, słodkie słowa. Było można wyczytać, że dziewczyna jest zakochana i szczęśliwa. Troszkę jej zazdrościła, ale również cieszyła się, że przyjaciółka w końcu odnalazła swoje miejsce na świecie. Ginny dużo przeżyła w swoim życiu i ta miłość dobrze jej zrobi. Da jej wolność i szczęście, na które zasługiwała.
            I to był ten moment kiedy brunetce przypomniało się wszystko: relaks, klimat, hotel i on, chłopak, który złożył jej pewną propozycję związaną z przyszłością. Ale czy ona była gotowa? Tego nie wiedziała i bardziej uważała, że to był jakiś sen i blondyn nie odwiedził jej wieczorem, a tym bardziej nie pocałował. Przez ten jeden list poczuła się jakby to nie miesiąc, a jeden dzień minął od wyjazdu z wyspy. Znów w sercu zrodziło się poczucie samotności i braku drugiej osoby. Rzadko miewała takie myśli. Przeważnie nie miała czasu na rozmyślanie o swoim życiu. Uważała, że jest jej teraz idealnie, że jest w takim momencie życia, które pozwala jej na wszystko  i nie koniecznie potrzebna jest jej druga osoba.
            Zrobiła sobie gorącą czekoladę, włączyła płytę z delikatną muzyką i usiadła na kanapie. Zaczęła wspominać dzieciństwo, szkołę, pracę i ostatnie wydarzenia na wyspie. Nie byłaby sobą, gdyby nie robiła w myślach notatek, nie szukała zalet i wad i przede wszystkim wiedziała jedno, że musiała oddzielić serce od rozumu. Serce było za wyspą i tym co ta wyspa reprezentowała a rozum jednak podpowiadał jej, że nie powinna myśleć o czymś ulotnym, tylko zostać tu gdzie ma pracę, dom i życie. 
            Tylko co to jest za życie, gdy jest w nim sama, bez rodziców, przyjaciółki. Może warto spróbować? Poddać się fascynacji i szaleństwu. Przeżyć kilka chwil, które sprawią, że w życiu może coś się zmienić. 
             Myśląc o tym wszystkim dziewczyna zasnęła, następnego dnia nie miała czasu zastanawiać się nad przyszłością. Zaspała, więc poranek minął jej na szybkim prysznicu, ubraniu się i udaniu się na dyżur. Dzień mijał jej w miarę spokojnie, miała kilku pacjentów, którymi się zajmowała. Kilka minut przed końcem dyżuru, do szpitala transportowano nagły przypadek. Mężczyzna został zaatakowany przez hipogryfa, był w strasznym stanie i dziewczyna wiedziała, że nie wróci do domu o normalnej porze. Pacjent był w miarę przytomny i powtarzał dwa słowa kieszeń i Jane. Nie miała czasu myśleć o co chodzi, ale gdy tylko mężczyzna złapał ją za rękę i popatrzył w jej oczy i znów powtórzył te słowa:
- Moja kieszeń, Jane...
- Mam sprawdzić co jest w kieszeni? - gdy mężczyzna potwierdził, wyjęła z kieszeni jego spodni małe pudełeczko a w nim pierścionek
- Jak odejdę - powiedział ledwo słyszalnym głosem
- Proszę nic nie mówić, musi pan oszczędzać się. Hipogryf troszkę narobił szkód w pana organizmie i musimy panu pomoc.
- Da to pani Jane? 
Hermiona pokiwała głową, że odda i wtedy jej pacjent stracił przytomność. Był w strasznym stanie i leczenie go zajęło jej dużo czasu. Lekarstwa, zaklęcia, eliksiry, a gdy skończyła była szczęśliwa, mężczyzna przeżyje, to było pewne. Cieszyła się w tym momencie z tego, że jest czarownicą bo tylko dzięki temu mogła go uratować. Gdy wyszła z sali gdzie leczyła go, podbiegła do niej śliczna blondynka:
- Co z nim?
- Pani jest osobą spokrewnioną z pacjentem?
- Tak. Jestem Jane, jego dziewczyna, byliśmy w lesie na polanie i wtedy podleciał ten stwor i go zaatakował. Tak się bałam, co z nim? - zakończyła piskliwym głosem dziewczyna.
- Będzie wszystko dobrze. Przez noc będzie nieprzytomny, ale do rana obudzi się. Proszę się nie martwic.
- Dziękuję pani - i z tymi słowami przytuliła Hermionę - mogę z nim posiedzieć?
- Oczywiście.

          Niestety noc musiała spędzić w szpitalu i monitorować pacjenta co godzinę. Nie musiała przychodzić tak często, ale pudełeczko z pierścionkiem miała cały w kieszeni i chciała dać je chłopakowi jak się obudzi. I udało się, obudził się nad ranem gdy po raz kolejny sprawdzała jego stan. Jane oczywiście spała z głową na jego łóżku i nie zobaczyła nawet jak lekarka podaje chłopakowi malutki skarb. Chłopak spojrzał na Hermionę i podziękował jej. Nie musiał nic mówić, jego oczy wyrażały wszystko. Miona wyszła z pokoju, ale przez szybę patrzyła jak pacjent budzi dziewczynę, widziała jak Jane przytuliła się ze łzami w oczach do chłopaka. I wtedy on podniósł rękę z pudełeczkiem i podał je jej. Poruszał delikatnie ustami i dziewczyna mogła się tylko domyśleć o czym mówił. Zobaczyła jak dziewczyna otworzyła pudełko i wyjęła pierścionek, nałożyła go na palec i rozpłakała się. Ten moment poruszył serce Hermiony. Widziała wiele razy oświadczyny na szpitalnym łóżku, zawsze to wyglądało słodko, ale dziś? To było coś innego, w tym właśnie momencie Miona chciała się znaleźć na miejscu Jane. Zamknęła oczy i próbowała wczuć się w ich sytuację, a gdy je otworzyła to mignęła jej twarz pewnego blondyna i wiedziała już co trzeba zrobić. 

              Wróciła do swojego gabinetu i napisała pismo o bezpłatny roczny urlop, spakowała swoje prywatne rzeczy i wysłała je do swojego mieszkania. Wróciła do siebie, wrzuciła do walizki najważniejsze letnie ubrania, kosmetyczkę, książki, albumy i inne rzeczy, które miały wartość sentymentalną, zadzwoniła po taxi i czekając na pojazd napiła się kawy. Chodząc po mieszkaniu i sprawdzając czy ma to co jej się przyda, po cichu żegnała się z każdym kątem. Wiedziała, że wyjedzie na długo, czy na całe dalsze życie tego nie pewna, ale doszła do wniosku, że jeśli nie spróbuje to nie dowie się czy warto. Najwyżej będzie żałować, ale ważne że próbuje prawda?

               Gdy była już na lotnisku i potem usiadła w samolocie, zaczęła się śmiać. Śmiała się głośno, aż ludzie zaczęli dziwnie na nią patrzeć. Ale nikt nic nie mówił. Całą podróż była w dobrym humorze. Gdy doleciała do Miami i czekała na kolejny lot uświadomiła sobie, że nie kupiła jeszcze nic Młodej Parze, więc na lotnisku kupiła im kosz słodyczy. Lot na Bahamy był szybki i nawet nie zauważyła, że jest już na miejscu. Jeszcze jedna podróż taxi i była w hotelu.
             I wtedy się przestraszyła. A co jeśli słowa chłopaka były kłamstwem? Może ma już kogoś? Może to była tylko zabawa, a ona się dała nabrać? Z tymi myślami weszła na teren hotelu i skierowała się w stronę recepcji. Nie musiała wchodzić do środka, bo Draco już z daleka jak wychodził z jakiegoś bocznego pomieszczenia. Zobaczył ją, przetarł oczy jakby z zaskoczenia i chciał się upewnić, że to nie są halucynację. I gdy zobaczył, że dziewczyna zrobiła krok w jego stronę, on również zrobił krok do niej. I tak pomału, krok za krokiem zbliżali się do siebie.
- Minął miesiąc i 3 dni, wiedziałem, że wrócisz. - Mówiąc to patrzył się w jej oczy
- Podziękuj hipogryfowi, to dzięki niemu tu jestem tak szybko.
- Nie wiem o co ci chodzi, ale kupie mu kwiaty i wyślę w podziękowaniu - uśmiechnął się do niej i zrobił to o czym marzył od miesiąca.

Pocałował ją tak jak jeszcze żaden mężczyzna tego nie zrobił. 
Mijały lata i dziewczyna była pewna jednej rzeczy. Nie żałowała niczego.

środa, 11 listopada 2015

Bahamy 11

Mamy dziś piękne święto, wolność która pozostała dała nam wszystko. Nawet to, że dziś każdy z nas Polaków, może bez problemów pisać swojego bloga i opisywać w nim co tylko chce. Nigdy nie wiadomo gdybyśmy mieli coś innego niż demokrację. Gdyby ktoś patrzył na nasze słowa, teksty. Mamy wolność i cieszmy się z tego, że możemy mieć dostęp do wszystkiego. To jest ważne. Możemy powiedzieć i napisać co chcemy i nie jesteśmy z tego rozliczani. Ale też piszemy dla innych.

Ja piszę dla siebie, lubię pisać. Daje mi to radość i moim marzeniem jest wydać książkę z takimi własnie krótkimi opowiadaniami. Czy mi się uda? Nie wiem, ale będę dążyć do tego. Bo dzięki wolności każdy z nas ma taką możliwość. 

Dziś wstawiam kolejny rozdział opowiadania Bahamy. Pozostał już tylko jeden rozdział, który dodam w ciągu dwóch tygodni. 

Zapraszam.


Poranek minął im na czekaniu. Malfoy obdzwaniał wszystkie miejsca jakie tylko mu przyszły do głowy. Niestety nic, więc zaczął również dzwonić po szpitalach, policji i nawet do izby wytrzeźwień. I dalej nie było efektu. Hermiona wiedziała, że jej przyjaciółka jest szalona i robi dziwne rzeczy, ale nigdy nie odeszłaby bez odzewu, bez swoich rzeczy. Bali się początkowo, że może wypłynęli w rejs i są gdzieś na środku oceanu. Na szczęście wszystkie łódki były. Nie mogli zgłosić zaginięcia, bo niby gdzie? Pozostało im czekać na wiadomość. Czekali i czekali, aż w końcu chłopak nie wytrzymał.
- Dobra Hermiona, nie możemy się tak martwic. Są dorośli, może pojechali na wycieczkę i jak to oni zapomnieli nam powiedzieć.
- Ginny by nigdy nie zapomniała o takim czymś. Nie wyjechałaby bez informacji.
- Widziałaś ich ostatnio na pomoście, te spojrzenie, radość chłopaka. Pewnie chcieli mieć spokojne miejsce tylko we dwoje. I nie chcą nam powiedzieć, że są razem. Jakbyśmy nie wiedzieli. Musimy poczekać do tej doby, albo więcej... 
- No...
- Do której godziny jesteś wstanie wytrzymać bez wpadania w panikę?
- Nie wiem do 19? - powiedziała cicho dziewczyna
- Dobra, to jeśli o 19 ich nie będzie to ty wpadasz w panikę, a ja dzwonię na policję i zgłaszam zaginięcie, ok?
- Ok.
- Więc mamy plan, a teraz chodź na śniadanie, bo musimy coś zjeść. 
Oboje udali się na posiłek do gabinetu chłopaka, gdzie zamówili lekkie dania. 
- Nie możemy tak siedzieć bez rozmowy, tak w ciszy. Powiedz coś?
- Co chcesz wiedzieć? - powiedziała od niechcenia dziewczyna
- Pomyślmy - odpowiedział z uśmiechem chłopak - Masz kogoś?
- Co?
- Zapytałem się czy spotykasz się z kimś?
- Nie, nie spotykam się z nikim. Czemu robisz taką zdziwioną minę? 
- Jesteś śliczną dziewczyną i do tego mądrą, więc dziwię się.
- Nie mam czasu na facetów, randki i życie dodatkowe. Jedyne co robię to praca i praca. 
- Sama to wybrałaś? Takie życie w pracy?
- Ty Draco też jesteś cały czas w pracy i jakoś ja się nie dziwie temu.
- Ale ja mam ocean i moja praca jest spokojna. Rzadko dzieje się coś złego w hotelu. Jedyne dziwne rzeczy jakie są to nagłe śluby i to wszystko. Plan był dobry żeby zrobić hotel tylko dla par, jest łatwiej. A ty sama wybrałaś taką pracę, żeby tyle pracować?
- Są braki w szpitalu i niestety czasami pracuję nawet i za trzy osoby. Kocham tą pracę, lubię pomagać ludziom, ale...
- Czasami chciałabyś zapomnieć i odpocząć?
- I to bardzo. Bałam się, że mogę się wypalić w najbliższym czasie, że nie będę mogła wejść do szpitala nie myśląc o tym kiedy wyjdę. Mówiono mi, że może nastać dzień, kiedy stanę przed pacjentem będę trzymała różdżkę i nie będę wstanie zrobić żadnego ruchu względem chorego. Tak nawet mówiła psycholog, która współpracuje ze wszystkimi lekarzami.
- Kto?
- Psycholog. Taka nowość, ze świata mugolskiego. Osoba, która ma za zadanie rozmawianie z lekarzami, pielęgniarkami, aby wspomagać ich rozmową i pomocą psychiczną. Każdy lekarz co pół roku ma taką rozmowę i bez jej zgody nie można wykonywać swojej pracy. Przyznaję i nie skacz z radości teraz - powiedziała z uśmiechem - ale cieszę się, że tutaj jestem. Wyciszyłam się i jest mi łatwiej, stres i zmęczenie gdzieś znikło. Więc jest lepiej, byłoby idealnie ale nie ma pewnej rudej dziewczyny. To jedyny minus na ta chwilą.
Dziewczyna mówiąc to na początku zaczęła się uśmiechać, Draco widział uśmiech na jej twarzy pierwszy raz od wieczoru na pomoście. Wczoraj i dziś była bardzo smutna i chłopak nie chciał żeby była znowu nieszczęśliwa. Popatrzył przez okno i wpadł mu do głowy pomysł.
- Tak się zastanawiam... - zaczął blondyn
- Tak?
- Co zrobimy teraz? Przyznam się, że nudzi mi się i muszę zrobić coś żeby myśleć o czymś innym. Mam pewien pomysł.
- Jaki? 
- Masz ochotę nurkować? Jest piękna pogoda i moglibyśmy poszukać Nemo - uśmiechnął się i mrugnął do dziewczyny
- Wiesz co to Nemo? Teraz to jestem zaskoczona.
- Oczywiście, w końcu mieszkam na Bahamach. Pełno ludzi szuka Nemo i je znajduje, więc musiałem się nauczyć czym to jest. To jak płyniemy?
- Niech ci będzie, ale od razu mówię, że nie umiem nurkować. 
- Tym się nie martw, potrzebne będą ci tylko płetwy i maska z rurką. Daje ci 30 minut i spotykamy się na pomoście. 
Oboje udali się do swoich pokoi i przebrali się. Po 30 minutach Hermiona i Draco płynęli już za wyspę gdzie była rafa koralowa i możliwość oglądania życia podwodnego. Była piękna pogoda, słońce świeciło i chłopak wiedział, że widoczność w wodzie będzie idealna. 
Weszli do wody i spędzili na podziwianiu rafy całą godzinę. Hermiona miała początkowo obawy i na początku cały czas trzymała za rękę chłopaka. Dzięki temu czuła się bezpieczniej, ale po paru minutach zaczęła sama oglądać to co się działo pod wodą. A widok był niesamowity. Może nie przypominało to Wielkiej Rafy Koralowej, ale i tak było ślicznie. W oddali widziała zatopiony statek i chciała tam podpłynąć, zaczęła się oddalać w tamtą stronę, ale coś ją powstrzymało. Tą osobą był Draco, który tylko pokiwał głową, że to nie najlepszy pomysł i pociągnął ją w stronę powrotną do łódki. Jeszcze kilka minut pobyli w wodzie i wrócili na łódkę.
- Czemu nie pozwoliłeś mi popłynąć w stronę statku? - zapytała jako pierwsza dziewczyna
- Bo po pierwsze to za daleko, nie można aż tak daleko odpływać, a po drugie tam nic nie ma. To tylko jakiś wrak bardziej nowoczesny niż historyczny. Nic ciekawego. No i już musimy wracać do hotelu. Nie wiem jak ty, ale ja strasznie zgłodniałem i mam ochotę na jakieś kraby. 
- Niech będzie, ale może zjemy na wyspie? 
- Nie ma sprawy. 
Popłynęli na wyspę, zamówili kraby i zupę rybną. Przy lampce białego wina Hermiona zapytała się:
- Dlaczego mówisz, że statek był za daleko. Przecież było blisko. Nie rozumiem tego.
- Nie powiedziałem ci, że nie można oddalać się od łódki dalej niż 15 metrów. Zapomniałem o tym, chodzi o bezpieczeństwo. Dawno nie były widziane tutaj rekiny, ale nigdy nie wiadomo. Dlatego te 15 metrów jest ważne, łatwiej dopłynąć. No i jednak to jest woda, żywioł nigdy nic nie wiadomo. Przeważnie jak wypływa się na wodę to na łódce zostają minimum 2 osoby. Jedna pilnuje ludzi a druga patrzy na wodę. Bezpieczeństwo ponad wszystko.
- Stała czujność - powiedziała dziewczyna i zaczęła się śmiać, gdy przypomniała sobie białą kulkę, popatrzyła na chłopaka i jeszcze bardziej zaczęła się śmiać, ten jakby czytał w jej myślach zrobił złą minę, ale po chwili również się uśmiechnął - Tak to były fajne czasy. Gdyby nie pewien idiota pewnie nasze życie by wyglądało inaczej. 
- Masz rację. Niestety urodziliśmy się w takich czasach i nic nie zrobimy. Ważne, że teraz jest już spokój i można podróżować, żyć bez obawy o rodzinę, swoje własne zdrowie, życie. 
- Niestety są osoby, które musiały opuścić kraj i wyjechać daleko - powiedział smutniejszym głosem chłopak
- Nie masz tak źle. Nadal jesteś pod brytyjską flagą, a tutaj jest pięknie z chęcią bym została na dłużej. - powiedziała dziewczyna rozmarzonym głosem i popatrzyła się na ocean - To miejsce ma jakąś magiczną aurę. Jest pięknie, daje chęć do wszystkiego
- Więc zostań. Tutaj też jest szpital, może nie magiczny, ale co to dla ciebie nauczyć się mogolskich sztuczek. A jak coś możesz w hotelu mieć gabinet lekarski. Jest też Miami tylko 40 minut samolotem - wymieniał chłopak opcje możliwości zatrzymania jej na wyspie
- Widzę, że masz wyobraźnię. Ale to chyba nie dla mnie. Nie wiem czy byłabym wstanie opuścić Londyn
- Mówisz chyba, więc to jakaś nadzieja dla mojego hotelu - uśmiechnął się chłopak - Hermiona jak coś drzwi mojego hotelu stoją otwarte. Ale dosyć tego dobrego i na nas już czas dochodzi 18. 
- 18? Już? Kiedy ten czas minął. Została nam godzinka i... - posmutniała brunetka
- Będzie dobrze i tego się trzymamy, jasne? A teraz wracajmy.
Gdy dopłynęli do pomostu i wysiedli, udali się do swoich pokoi gdzie każde z nich wzięło prysznic i przebrało się w czyste ubrania. Spotkali się ponownie w holu ich budynku i wyszli w stronę biura chłopaka. Gdy mieli już wchodzić do budynku recepcji usłyszeli jak ktoś biegnie i woła imię dziewczyny. Brunetka odwróciła się i zobaczyła swoją przyjaciółkę.
- Ginny?
- Miona! Nie uwierzysz co się stało!
- Co się stało? Ja tu się zamartwiam wydzwaniam po szpitalach, policji, kostnicy a ty tu tak... - nie mogła dokończyć swoich słów bo przyjaciółka przytuliła się do niej i krzyknęła coś co sprawiło, że odebrało jej głos
- Wyszłam za mąż!!!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Bahamy część 10

Witajcie!

Dziś troszkę krótszy rozdział, właśnie ukończony. 

             Hermiona i Draco wieczór spędzili na plaży przy lampce wina. Rozmawiali na temat Ginny i Blaise, o ich przeszłości i przyszłości. Oboje uważali, że ta dwójka ich przyjaciół pasuje do siebie. Oczywiście Hermiona była zdziwiona przemianą blondyna, zawsze był przeciwko związkom, miłości, ale widocznie te lata zmieniły ich wszystkich, dojrzeli do tego aby myśleć o czymś więcej niż zabawa i że to rodzina jest czymś ważnym w życiu. Chłopak opowiadał jej również o planach związanych z nowym hotelem na Jamajce, wspomniał, że to pomysł jego wspólnika i prawdopodobnie to Zabini się tam wyprowadzi w przyszłości, a on sam zostanie na Bahamach. 
            Wieczór minął im spokojnie, długo czekali na powrót przyjaciół. Chłopak powiedział jej, że na wyspie można być normalnie do 21, ale dla właścicieli, lub też z ich polecenia czas wydłużony jest nawet do północy. Wraz z biegiem godzin co raz mniej osób było na plaży. Owszem leżenie i możliwość obserwowania gwiazd była czymś wyjątkowym, ale ile można. W pewnym momencie Hermiona nawet pomyślała o książce, niestety brak światła przeszkodziłby jej czytać. Więc siedzieli i czekali. Oczywiście oboje w myślach uważali, że jest miło, spokojnie.
           Żadne z nich nie czuło się źle w swoim towarzystwie. Draco dostrzegł, że dziewczyna nadal jest mądra i oczytana, ale już nie jest przemądrzała, można z nią wyjść, posiedzieć w ciszy, albo i tez porozmawiać na wszystkie tematy. A do tego była piękna, tego nie mógł zapomnieć no i oczywiście nie chciała jego pieniędzy, jak większość kobiet z którymi się spotykał. Ale czy chciał się spotykać z Granger? Tego nie wiedział. Imponowała mu, podobała mu się, ale nie wiedział do końca czy to ta. Owszem w wyobraźni widział ich razem, tylko czy przeszłość pozwoli im na przyszłość. Tego nie wiedział...
        Kilka minut przed północą, kiedy Hermiona powoli odpływała w świat snów. Usłyszeli i zobaczyli motorówkę zbliżającą się do pomostu. Najpierw wysiadł z niej Blaise i przywiązał łódkę. Podszedł i podał rękę Ginny i pomógł jej wejść na pomost. Razem szli obok siebie przez kilka metrów i w pewnym momencie stanęli i odwrócili się w swoją stronę. Zabini wziął dłoń dziewczyny w swoją i położył ją na swoim sercu. Dziewczyna drugą dłoń położyła na jego policzku. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, a potem odwróciła się i odeszła w stronę pokoju. A chłopak stał i patrzył jak odchodzi. Gdy zobaczył jak zniknęła za wejściem do budynku, odwrócił się w stronę oceanu i podniósł ręce do góry gestem zwycięstwa.
               Hermiona popatrzyła na Draco i uśmiechnęła się do niego. Oboje wiedzieli już o co chodzi i jak przebiegło spotkanie dawnych zakochanych. Dzięki temu również i im wszystko nagle się spodobało. Gdy zobaczyli, że Zabini wraca do hotelu tanecznym krokiem, dziewczyna wstała podziękowała blondynowi i również udała się do pokoju. Wzięła szybki prysznic i położyła się spać. 
          Następnego dnia wstała troszkę później i nie zastała już przyjaciółki w pokoju. Z nadzieją, że Ginny będzie na śniadaniu lub nad basenem poszła na posiłek. Po drodze do restauracji nigdzie jej nie widziała i niestety w sali przy stolikach też jej nie było. Zjadła śniadanie sama, pomyślała, że to kolejny posiłek na Bahamach gdzie jest sama, mimo przyjazdu z przyjaciółką. Miały być razem, a są osobno i troszkę to ją denerwowało. Do tego na śniadaniu zabrakło mleka do płatków i musiała zjeść pancakes. Miała co raz gorszy humor i wiedziała, że teraz będzie już tylko gorzej. Czuła to w środku, jeśli coś się nie zmieni lepiej do niej nie podchodzić. Musiała przyznać, że pierwszy raz od przyjazdu źle działało na nią bycie samą. Żałowała, że nie ma w ośrodku dzieci, singli, większych grup znajomych. W pewnym momencie nie wiedząc jak i kiedy wkurzyło ją przyglądanie się zakochanym i jedyne co mogła zrobić, to wyjść z restauracji. Wzięła jedynie na talerz cztery czekoladowe muffinki i troszkę owoców i wróciła do pokoju.                    
              Zdawała sobie sprawę, że przesadza i nie wie co się z nią dzieje, ale to była jakaś siła, która wciągnęła ją w smutek i rozdrażnienie. I nie były to te dni. Ale co to było nie wiedziała. Przeszła i minęła bez słowa Draco, których z uśmiechem chciał coś powiedzieć. Nie odezwała się do niego i nawet nie spojrzała w jego kierunku. Poszła dalej, aż weszła do swojego pokoju, wyjęła butelkę wina z barku, otworzyła ją, wzięła kieliszek  i położyła się na łóżku. Włączyła jakiś film i tak spędziła cały dzień. Oglądała film za filmem aż zasnęła.
          Następnego dnia obudziło ją pukanie do drzwi. Była zła, że ktoś ją obudził. Wstała wściekła i podeszła do drzwi, po drodze zobaczyła swoje odbicie w lustrze i jedyne co mogła powiedzieć, to to, że wyglądała jak jakiś potwór. Miała to gdzieś, najchętniej nawet by nie otworzyła, ale osoba po drugiej stronie drzwi nie dawała za wygraną. W końcu otworzyła je i spojrzała na osobę, która ją obudziła.
- Czego Malfoy?
- Malfoy? Już nie wspaniały Draco? 
- Odczep się! - i gdy chciała mu zamknąć drzwi ten wszedł do pokoju. Zauważył, że musiał ją obudzić, ale to z czym przyszedł było ważniejsze.
- Jeszcze raz się zapytam. Czego?
- Nie ma ich.
- Kogo? Wyjaśnij o czym mówisz i opuść mój pokój. Zajęta jestem. - mówiąc to znów weszła do łóżka i odwróciła się od niego, miała nadzieję, że tym pokaże mu, ze ma jej nie przeszkadzać.
- Zabini zaginął gdzieś i Ginny również. Od wczoraj, a nawet od momentu gdy się rozstali na pomoście nie widział ich nikt.
- Że co? - słowa te sprawiły, że dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do chłopaka. Złapała go za marynarkę i spojrzała mu w oczy - Co takiego? Jak to zniknęła?
- Nie wiem i chcę wejść do jej pokoju, dlatego jesteś mi potrzebna. 
- A Zabini?
- Nie ma go, nie zostawił żadnej wiadomości, a w jego pokoju nic nie brakuje. Wszystko pozostało na miejscu. Dzwoniłem na Jamajkę nic nie wiedzą, nie kontaktował się. Do Anglii by nie wrócił, jedyna możliwość to Miami, ale dałby znać że się tam wybiera. Chciałem wczoraj się ciebie zapytać o nich, ale mogli wypłynąć na wyspę, lub nurkować. Więc sobie odpuściłem, ale dziś doszedłem do wniosku, że mogło coś się stać. On jest szalony, ale nie aż tak, żeby zniknąć bez śladu. 
- Dobra przestań gadać, daj mi 5 minut. Potrzebuję prysznicu i czystych ubrań - mówiąc to dziewczyna poszła do łazienki, chłopak w tym czasie zobaczył dokładnie jej pokój i doszedł do wniosku, że było źle. Wielki bałagan, pusta butelka po winie i puste talerze. Nie wiedział co się działo z brunetką i był tego ciekawy. Ale teraz nie było na to czasu. Miał inne zmartwienia.
Gdy dziewczyna wyszła z łazienki poszli do pokoju jej przyjaciółki. Oczywiście był wielki bałagan, Hermiona przejrzała szafki, szafę i łazienkę i nie znalazła nic co mogłoby naprowadzić ją na Ginny.
- Chyba mamy problem. Nie zginęło nic. Wszystko zostało, syf jaki był taki jest dalej. W łazience leży jej sukienka, którą miała na kolacji na wyspie. Czy brakuje jakiegoś ubrania nie wiem, ale wątpię. 
- Więc co robimy?
- Nie mam pojęcia Draco. Musimy czekać. 

sobota, 24 października 2015

Bahamy część 9

Jestem i witam wszystkich. Wybaczcie, że rozdziału nie było w poniedziałek. Ale ostatnie trzy tygodnie są dla mnie ciężkie. Problemy w rodzinie sprawiły, że był problem abym mogła napisac nawet jedno zdanie. Jednak dziś mi się udało. Pisałam od rana. I udało się.
W dużej mierze pomogła mi muzyka. Pisząc ten rozdział słuchałam w pierwszej połowie rozdziału o Ginny piosenek Alicji Keys i najbardziej dala mi pozytywnego kopa ta melodia https://www.youtube.com/watch?v=gN-az8fkaKc uwielbiam ta piosenkarkę i ta https://www.youtube.com/watch?v=rywUS-ohqeE są genialne, o miłości i są mega pozytywne czyli coś co było mi bardzo potrzebne w ostatnich dniach
Zapraszam na rozdział


Ginny całą resztę dnia i noc po spotkaniu z Zabinim spędziła w łóżku sama, gdyż poprosiła Hermionę, żeby ta wróciła do siebie. Całą ten czas myślała, zastanawiała się i wspominała.

- Ginny! Zaczekaj! - krzyknął Zabini widząc jak dziewczyna idzie szybko korytarzem do pokoju, ta nawet na niego nie spojrzała, więc musiał biec szybciej, żeby nie zamknęła drzwi przed nim bo wtedy byłoby wszystko zmarnowaneDziewczyna nawet nie słyszała go, była zła i wkurzona na chłopaka. Szła szybko nie zwracając uwagi na nic. Otworzyła drzwi i nie patrząc w tył chciała je zamknąć z rozmachem, niestety nie trzasnęły. Odwróciła się i zobaczyła chłopaka pochylającego się do przodu i ciężko oddychającego
- Zabini? Co tu robisz? Byłeś na dole ze swoim przygłupim kumplem.
- Wołałem cię, biegłem za tobą. Od kiedy tak pędzisz?
- Co troszkę ruchu i już biedny Zabini ma problem? - powiedziała z nutką sarkazmu dziewczyna
- Oj Ginny, Ginny widzę, że żarty masz nadal kiepskie - uśmiechnął się chłopak
- To nie był żart, tylko fakt.
- Przyszedłem by błagać się o miłość, wiem, że przyjechałaś tu dla mnie i tylko dla mnie, bo mój urok nie dał o sobie zapomnieć. - mówiąc to uśmiechnął się do niej i pochylił się do nie z zamiarem pocałowania
- Ty! Ty! Jak możesz? - mówiąc to i nie myśląc co robi wyciągnęła dłoń i nawet chłopak nie zauważył jak dziewczyna spoliczkowała go - No teraz mi troszkę lepiej, więc zapytam raz jeszcze. Co tu robisz Zabini?

- Nie widzisz? Biegłem za tobą, musimy porozmawiać. - potarł ręką swój policzek 
- Nie mamy o czym Zabini. To co było między nami już dawno uciekło. Nie ma tego, wyfrunęło w momencie gdy się rozstaliśmy i każdy poszedł w swoją drogę. I każdy sobie ułożył inaczej życie. Ty wybrałeś tę wyspę, wyjechałeś z Londynu a ja tam zostałam i mam tam wszystko.
- Jak na osobę, która mówi, że nie ma nic, coś za dużo słów wypowiadasz. A myślałaś o tym, że to był błąd? Że może byliśmy za młodzi i głupi?

- Chyba ty byłeś głupi. - powiedziała cicho dziewczyna
- Masz rację byłem głupi i byłem idiotą, bo nigdy nie powinienem zostawić cię. Powinienem walczyć, być jak lew broniący swojego stada a nie jak wąż, odejść na drugi koniec świata. Bądź znów ze mną, kocham cię i już nigdy nie pozwolę ci odejść tylko daj mi nadzieję na lepsze jutro.Nie opuszczaj mnie już nigdy w życiu. Przyjedź tutaj i zostań na zawsze. Ze mną i tylko ze mną. Ty, ja i ta rajska wyspa. A jak nie ta to druga, gdzie będzie drugi hotel. Zostań... - mówiąc to Zabini czuł jak jego serce co raz bardziej staje się wolne, cieszył się, że mógł w końcu wyznać jej prawdę i teraz czekał tylko na jej słowa. Stał wpatrzony w nią i czekał. Nie mówiła nic, widział jej oczy i widział małą iskierkę, ale nie wiedział czym była spowodowana, czy była zła, czy może to nadzieja na lepsze jutro? Nie wiedział, ale miał nadzieję, że to drugie. 
- Zabini - zaczęła cicho dziewczyna - Czy uważasz, że te twoje słowa są teraz odpowiednie? Że po tylu latach nic się nie zmieniło? Albo zmieniło się tyle, że znów będziemy razem? Jak widzisz staram sobie układać życie, no i może Mark to nie był dobry pomysł, ale staram się zapomnieć o przeszłości. O Marku zapomnę zaraz tak jak o Tobie i będę dalej żyć przyszłością, a nie tym co było. Twoje słowa są nie na miejscu. Nie powinieneś przychodzić do mnie, iść za mną a tym bardziej mówić o tym co było.
               Każde słowo dziewczyny było mówione cicho i miało być powiedziane stanowczo, ale jednak jej głos nie był taki. Diabeł zrobił tylko jedną rzecz, aby nie słyszeć tego co ona mówi i wbił się w jej usta. Na początku dziewczyna zamarła, ale on się nie poddał i całował ją dalej, zmuszając ją do oddania pocałunku, a gdy wreszcie to zrobiła był w siódmym niebie. W pocałunek dał całego siebie, było czuć namiętność i tęsknotę. Czuł również zaangażowanie z jej strony. Wiedział, że mogła mówić różne głupstwa, ale jej usta tworzyły własną historię, były takie same jak kiedyś. Trzymał ją mocno w swoich ramionach i nie pozwolił jej upaść. Czuł jak drży i zdawał sobie sprawę, że już jest jego, teraz musi tylko wrócić do niego.             Ginny tak jak była zaskoczona pocałunkiem to była również zdziwiona tym jak jej całe ciało zareagowało na niego. Jakby te lata po rozstaniu nie istniały. Jej ciało pamiętało wszystko i była tym przerażona, ale chciała więcej i więcej. I tylko jedna myśl w jej głowie była: Czy mówił prawdę? Czy naprawdę nadal ją kocha? Ale również myślała: Jak on może ją całować po tym wszystkim? Jak?
            Gdy przestał ją całować, była rozczarowana i zła, że przestał i że w ogóle ją pocałował. Stała i patrzyła na niego, wdzięczna za to, że nadal trzymał ją w swoich ramionach, bo już dawno by poleciała z tych emocji na ziemię. 
- Ginny - powiedział Zabini patrząc się w jej oczy - Mam nadzieję, że czułaś to wszystko co chciałem ci przekazać. Czekam na ciebie juto wieczorem o 20 na wyspie na kolacji. Jeśli będziesz to będzie oznaczać, że mam jeszcze jakąś szansę, jeśli nie to zamknę się na zawsze i już nigdy nie odezwę się do ciebie, ani nie będę cię nachodzić. Daj mi szansę, wiem, że coś jeszcze do mnie czujesz, ten pocałunek mi to pokazał. Pamiętaj 20 wyspa. - mówiąc to wyszedł zostawiając ją samą. 
Dziewczyna była wściekła, zaczęła chodzić po pokoju i taką zobaczyła ją przyjaciółka.

             Nie powiedziała Hermionie wczoraj o słowach chłopaka. I mimo, że całą noc nie spała nie wiedziała co sądzić. Z jednej strony jego słowa, wyznanie było prawdziwe, widziała to w jego oczach. Ale czy ona była gotowa po tych kilku dniach od rozstania z Markiem? Tego nie wiedziała. Wiedziała jednak, ze mimo wszystko pocałunek był magiczny. Przypomniały jej się wszystkie te chwile z chłopakiem i niestety musiała przyznać, że całując Marka nigdy tego nie czuła. Teraz to widziała. Moc pocałunku. Niby taka prosta rzecz, prawda? Ale ten pierwszy i kolejny z tą właściwą osobą był magiczny i potrafił sprawić, że zapominało się o wszystkim co ich otaczało. Tylko czy była gotowa znów zaryzykować? Niby Zabini powiedział, że mogą tutaj zostać, być razem do końca. Widać, że wyrósł. Już nie był młodym chłopakiem myślącym tylko o kobietach, o zabawie i alkoholu. Miał cel, ten hotel i czyżby następny też? Widziała, że ma pomysł na życie, więc się zmienił. 

              Jej rozmyślenia trwały bardzo długo. Nie spala, nie jadła, piła jedynie wodę. Zastanawiała się co robić. Czy dać mu szansę raz jeszcze na wspólny związek? Dzięki Mionie, wiedziała już, że Mark nie był dla niej, żałowała jedynie, że musiała zostać sama przed ołtarzem i wyjechać na drugi koniec świata, żeby się dowiedzieć o tym. Ale jednak Mark to przeszłość. Zabini też przeszłość. Ale jakimś cudem znów jest tutaj, a raczej to ona wybrała ten hotel. Ale to on ją pocałował i powiedział te słowa. Jej głowa to była w tym momencie jedną wielką zagadką, pytania i odpowiedzi zderzały się ze sobą szukając odpowiedzi.
           Wzięła długą kąpiel nadal zastanawiając się czy pójść na spotkanie. Chciała z kimś pogadać, ale bala się powiedzieć Mionie o rozmowie, wstydziła się. Z drugiej strony to musiała być jej decyzja. I chyba już ją podjęła.



W czasie gdy Ginny walczyła ze sobą, Hermiona zjadła sama kolację, poszła na wieczorny spacer i widząc pary oglądające gwiazdy uciekła do pokoju. Była smutna i zazdrosna, że nie ma nikogo takiego z kim sama mogłaby usiąść i oglądać gwiazdy, niebo, kogoś z kimś mogłaby porozmawiać i posiedzieć w ciszy. Była sama i doszła do wniosku, że chyba już tak pozostanie.

Następnego dnia z daleka było widać smutek na jej twarzy, myślała jednak, że nikt tego nie zobaczy. Ginny nie otworzyła nawet drzwi, więc zostawiła ją samą w pokoju. Sama zeszła na śniadanie. Zjadła jedynie owoce i wypiła kawę. Chciała pójść po następną, ale niespodziewanie do jej stolika podszedł Malfoy z tacą.
- Co tak sama siedzisz?
- Ginny nie jest w najlepszym humorze, więc zostałam sama. A ty bez swojego przyjaciela?
- Jest dziś jakiś dziwny. Głupio się uśmiecha, nie słyszy co się do niego mówi, wiem tylko, że dziś chciał mieć wolny dzień. - powiedział chłopak i mówiąc to położył tace i podał jej filiżankę kawy i muffiny czekoladowe.
- Tak sobie pomyślałem, że może masz ochotę? Razem zawsze raźniej wypić poranną kawę. - uśmiechnął się do niej. - Masz jakieś plany na dzisiejszy dzień?
- Pewnie to co zawsze plaża i książka. - odpowiedziała dziewczyna
- A może masz ochotę zwiedzić miasto? Pójdziemy na główną ulicę.
- Draco, nie zmieniaj dla mnie planów. To że jestem sama nie oznacza, że musisz plan dnia mi układać - powiedziała dziewczyna troszkę smutnym głosem, poczuła się jakby się nad nią litowano. Czyżby aż tak źle dziś wyglądała
- Muszę jechać do banku i pomyślałem, że chciałabyś mi towarzyszyć.
- Oh... - brunetka poczuła się troszkę głupio - Ok, w takim razie się zgadzam. Daleko z hotelu jest do centrum?
- Z 10 minut się jedzie. Wydaje mi się, że koło 10 jak wyjedziemy to będzie najlepsza godzina. Jestem umówiony w banku na 10:30, a potem pokażę ci kilka fajnych miejsc.

Kawa minęła im szybko i oboje opuścili restaurację. Każdy poszedł w innym kierunku. Malfoy chciał jeszcze kilka minut poświecić dla pracy, Granger za to musiała się spakować i przebrać. 

O 10 dziewczyna czekała już przed głównym wejściem na chłopaka. Ubrana była w letnią błękitną sukienkę, włosy zostawiła rozpuszczone. Do tego ogromny kapelusz i okulary przeciwsłoneczne, wzięła ze sobą jedynie wielką torbę. Miała plan - zakupy. Ale o tym chłopak nie musiał wiedzieć jeszcze. Nie czekała na niego zbyt długo. Podjechał po nią i gdy wsiadła do samochodu odjechał z piskiem opon.

- Od kiedy ty prowadzisz?
- Od kiedy? Od zawsze. Tak naprawdę to jedyna rozrywka mugolska na którą pozwalał mój ojciec. Jak miałem 15 lat, pierwszy raz wsiadłem do auta. Na początku się dziwiłem ojcu, że lubi coś mugolskiego. Ale kiedy sam wyruszyłem to było coś. To najlepsze co stworzyliście. - powiedział to z taką radością, że jedyne co mogła zrobić dziewczyna to uśmiechać się.

Kiedy przyjechali do centrum, poszli najpierw do banku, gdzie chłopak musiał podpisać jakieś papiery związane z drugim hotelem. Potem zabrał ją na spacer główną ulicą. W pewnej chwili z głównej ulicy skręcili w jakieś wejście, gdzie na początku myślała, że jest mały stragan. A okazało się, że był to rynek tak naprawdę schowany w samym centrum. Ryneczek był pewien rzemiosła domowego. Było widać, że wszystko było robione ręcznie. Dużo było wyrobów z wikliny, ale to nie było coś co chciała dziewczyna. Szukała czegoś innego. To było owszem ciekawe, pełne kolorów, ale za bardzo kolorowe. Nie dla niej. Dlatego też chłopak zabrał ją do innych sklepów z pamiątkami. Bo tak naprawdę tylko te sklepy przy głównej ulicy można było odwiedzić. reszta w mieście nie była do końca bezpieczna i nie była tak naprawdę warta zobaczenia.
- Tak naprawdę, tylko na tej ulicy są sklepy, gdzie jest coś co można kupic. Ja przeważnie lecę do Miami, jeśli potrzebuję ubrań, lub jakiś innych rzeczy. Nassau jest pod turystów. Jak widzisz cała główna ulica to albo jubiler albo pamiątki lub ubrania. Złoto jest drogie i to naprawdę drogie, nie opłaca się kupować go tutaj. Ubrania są nawet ciekawe, ale nie wiem co by cie interesowało?
- Pamiątki, tylko to.
- Więc jest jeden sklep, gdzie mają naprawdę piękne rzeczy, droższe, ale wyjątkowe. - mówiąc to chłopak poprowadził ją do jednego ze sklepów, który może z zewnątrz nie wyglądał zbyt ładnie, ale w środku był piękny. Było pełno różnego rodzaju gadżetów: magnesy, koszulki, kule śnieżne, porcelana, muszle i coś co najbardziej zdziwiło dziewczynę to ozdoby choinkowe. Była nimi tak zauroczona, że kupiła tylko to dla wszystkich. Wybierała ponad godzinę i brała dla wszystkich o kim pamiętała. Najbardziej spodobały jej się białe muszle z czerwoną kokardką na choinkę, ale również inne "bombki" były fascynujące.
Spędziła w tym miejscu ponad godzinę, kilka razy zerkała w stronę chłopaka, ale nie widziała, żeby był zły z tego powodu, więc była zadowolona.
Wyszli ze sklepu z wielkimi pudlami zakupów i od razu poszli do samochodu żeby je zostawić. Po zakupach, chłopak zabrał dziewczynę do innego hotelu na obiad i deser i miło spędzili ten czas. Przez ten czas jaki spędziła ona z chłopakiem zapomniała o porannych przemyśleniach. Ten czas sprawił, co było dziwne radość i szczęście. Czas minął im szybko, potem przejażdżka wzdłuż brzegu oceanu i życie stało się jakby piękniejsze. 

Wrócili do hotelu gdy dochodziła godzina 20. Wyglądali jak para, ona szła pierwsza zadowolona z życia a on za nią jak potulny piesek z zakupami.
W pewnym momencie dziewczyna stanęła i spojrzała się w stronę pomostu. Draco nie zauważył tego i wpadł na nią.
- Coś się stało?
- Tak Draco, patrz tam na pomost
I oboje patrzyli jak pewna ruda dziewczyna w wysokich czarnych szpilkach i zielonej sukience wsiada do łódki i odpływa w stronę wyspy. Hermiona i Draco spojrzeli na siebie i pierwszy powiedział chłopka
- To się porobiło, myślisz, że do niego?
- Chyba tak, to jej jedyna elegancka sukienka jaką miała w walizce
- I do tego zielona - powiedział blondyn uśmiechając się do niej
- Czyżby miała nadejść znów miłość?
- Chyba tak, więc co powiesz na lampkę wina w niedalekiej odległości od pomostu. Poczekamy na nasze gołąbki i zobaczymy jak wrócą?
- Z przyjemnością - dziewczyna uśmiechnęła się i odeszli w stronę pokoi.