poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Rozdział 21

I kolejny rozdział przed Wami. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i nie będzie zbyt dużo błędów. Końcówkę piszę z zamkniętymi oczami. W każdym bądź razie jak obiecałam tak i jest jeszcze w sierpniu. Następny rozdział pod koniec września. Zapraszam do czytania i komentowania.



- Umieram -  z tymi słowami budziła się pewna brunetka sobotniego poranka, przecierała oczy i starała się je unieść chociaż o milimetr, niestety nie udało się i westchnęła głośno.
- Ciszej Granger - usłyszała cichy męski głos - nie wzdychaj tak i na pewno nie umrzesz, uwierz mi za mało wypiłaś, żeby odejść z tego świata - te słowa sprawiły, że dziewczyna od razu otworzyła oczy i usiadła na łóżku, zrobiła to za szybko i zakręciło jej się delikatnie.
- Malfoy? - zapytała cicho - Co ty tu robisz? W moim pokoju, ty czytasz?
- Nie czytam, ja się próbuję uczyć, a ty delikatnie mówiąc przerywasz mi. - chłopak uśmiechnął się
- Uczysz się? Ale jak? Dlaczego u mnie? O co chodzi?
- Ogarnij się, idź wykąp się, nie ma za dużo czasu już po 9 i nie wiadomo kiedy ten człowiek udający ministra tu przyjdzie, a z tego co widzę to wyglądasz jakby poraził cię prąd. Co ty w nocy robiłaś?
- Co ja robiłam? To twoja wina, a teraz wybacz, ale grasz nie czysto, to miała być uczciwa walka, a nie... - i z tymi słowami wyszła do łazienki dopowiadając sobie w głowie, że i tak wygra zakład
- Życie nie jest po to żeby grać czysto Granger - powiedział w tym samym czasie chłopak, ale słowa skierowane do dziewczyny już nie dotarły, chciał znów wrócić do książek, ale okazało się, że strony są znów czyste, co oznaczało, że Hermiona za daleko się odsunęła od niego.
             Zamknął książkę, odłożył ją na bok i usiadł na jednym z foteli, czekał, tylko to mu pozostało. Kolejny raz liczenie na szlachetną gryfonkę. Ale co robić. Uważał, że to wszystko jest głupie i pozbawione sensu. Całą noc nie mógł spać, bo musiał rozmyślać. Myślał nad słowami Pottera, zamiarami ministra i pomocy Granger. Koło 5 rano nie mógł tak dalej siedzieć w pokoju, więc udał się do pokoju dziewczyny i zaczął się uczyć. Robił wszystko żeby zapomnieć. Nie spodziewał się takiego poranku, zwłaszcza, że wczoraj wypili na trzy osoby tylko jedną butelkę. Jedną butelkę i żeby aż tak wyglądać. Nawet nie wiedział ile teraz siedział z zamkniętymi oczami, ale uchylił je po słowach skierowanych do niego
- Jeszcze tu siedzisz?
- Tak, bo twoja matka wyszła i kazała mi cię przypilnować i przypomnieć ci o dzisiejszym dniu - odpowiedział spokojnie
- Naprawdę? A co dziś jest takiego?
- Jest sobotni poranek, więc twoja matka udała się, aby cytuję: "zrobić się na bóstwo", bo podobno macie dziś jakiś bal wieczorem i ma po ciebie przyjechać twój przyjaciel i razem przed 20 wyruszycie.
- To dziś? Zapomniałam, jak mogłam zapomnieć. To przez alkohol, więc to twoja wina.
- Moja? Ja ci kazałem pić? Nie, sama chciałaś.
- Kazałeś mi!
- Nie Granger, nie kazałem ci. Sama prosiłeś o jeszcze troszeczkę, tak ociupinkę, to tyle dostałaś. A teraz nie narzekaj tylko zjedzmy coś. Rano dostałem sowę od Severusa, że będzie koło 10.
- Niech ci będzie, nie mam ochoty się dziś kłócić, zwłaszcza, że zaraz mamy mieć gości i przedstawiciela podobno prawa i demokracji w naszym świecie.

Razem zeszli na śniadanie, zjedli je w ciszy i przenieśli się potem do salonu gdzie czekała już tam na nich Narcyza i Snape.
- Pan profesor? Już pan jest? Oczekiwaliśmy pana później. - powiedziała na wstępie Hermiona
- Panno Granger, gdyby nie pani kłótnie albo też ciekawe rozmowy z moim chrześniakiem nie zajmowały wam tyle czasu, to już dawno byś wiedziała, że mimo wiadomości, jaką przesłałem udało mi się wcześniej wyrwać. Rozmawiałem właśnie z Narcyzą i jako, że wstałem w dobrym humorze, pomyślałem sobie, że czas zabawić się z naszym ministrem. Minerwa również uznała to za dobry pomysł. To jak?
- Wchodzę w to - powiedział Draco
- Ja również, ale bym zapomniała, zaraz wracam, Draco poproś o kawę, ciasteczka albo ciasto, żeby podali - z tymi słowami wybiegła z pokoju.
- Czy ona z własnej niewymuszonej woli nazwała mnie po imieniu? - zapytał chłopak i również wyszedł do kuchni poprosić o poczęstunek.
Narcyza zaśmiała się serdecznie i popatrzyła na zdziwionego Snape.
- Nie patrz tak na mnie Severusie, tych dwoje zaczyna się lubić. A nawet zaczynają z Potterem w trójkę imprezować. Wiesz, że byli na sesji zdjęciowej? Jak się dowiedziałam, że mój syn spędził cały dzień na sesji z mugolami to byłam bardzo zaskoczona. Teraz widzę, choć jest to troszkę dziwne, ale pasują do siebie, cała trójka pasuje do siebie.
- Zaskoczyłaś mnie Narcyzo, Draco również mnie zaskakuje, bo wiem, jaki jest naprawdę, ale nie myślałem, że tak szybko to pokaże.
- A jednak, tylko jest jeden problem - Narcyza zaczęła, ale musiała skończyć, bo w jednym momencie do salonu wpadli śmiejący się Draco z Hermioną
- Mam, mam to - mówiła i śmiała się dziewczyna
- Co takiego masz Hermiono? - zapytała Narcyza
- Kamera, obiecałam Harremu, że nagram mu spotkanie z ministrem, więc tylko muszę teraz ją gdzieś położyć i to wystarczy. Ale gdzie, żeby nie zobaczył tego - mruczała pod nosem dziewczyna
- Panno Granger, przypominam Pani, że nasz szanowny pan minister - mówił z ironią w głosie profesor - nie należy do osób lubiących zabawki mugolskie, więc nawet jeśli położysz to na kominku to nie zauważy.
- Jest pan genialny, profesorze - tak też zrobiła, ustawiła tak, żeby wszystko było dobrze widać i usiadła na kanapie obok blondyna.
Na drugiej kanapie siedziała Narcyza, a na jednym z foteli Snape. Każdy z nich wziął filiżankę z kawą i zaczęli rozmawiać.
- Severusie? - zaczęła Narcyza - tak się zastanawiałam na temat nauki mojego syna i Hermiony na uczelnię. Super, że wyszło, że razem mieszkają i mogą się uczyć, ale jak to wygląda u innych? Bo jakoś dziwne jest to, że obcy sobie ludzie muszą zacząć być razem.
- Mnie to też zastanawiało, ale nie miałam kogo się zapytać - powiedziała Hermiona - Wie pan coś na ten temat profesorze?
- Nie wiem wszystkiego, ale ten miły staruszek, który się wam pokazał na początku, jest świrnięty jak nasz stary, dawny dyrektor. A tak naprawdę, to ma on dar, który pozwala mu na łączenie charakterów osób pasujących do wspólnej pracy. Oczywiście jest to rodzaj magii, którą wolałbym nazywanie jego wewnętrznym trzecim okiem. Ubzdurał sobie, że wie najlepiej. Jak to wygląda naprawdę nie wiadomo. Wiem jedynie, że Minerwa troszkę interweniowała w waszym imieniu. To była jedyna możliwość. A jeśli chodzi o innych, to niestety byli zmuszani po prostu do spotykania się w bibliotekach lub u kogoś w domu, teleportacje lub też wynajmowanie pokoi w hotelach, mieszkaniach.
- I przez to mogli na naukę poświęcać minimalną część dnia - dopowiedziała dziewczyna
- Ale za to mieli więcej czasu na przyjemności - powiedział cicho chłopak
Po chwili usłyszeli dźwięk domofonu, Hermiona wstała i wyszła by po chwili wrócić z ministrem.
- Pan minister? - powiedział z udawanym zaskoczeniem Draco
- Przepraszam, że was niepokoję w ten sobotni poranek, witam pani Malfoy, panie Malfoy i Snape? Co pan tu robi? - przy ostatniej osobie był zaskoczony, gdyż nie spodziewał się nikogo więcej
- Co ja tu robie? Wydaje mi się, że to widać. Aktualnie piję kawę i rozmawiam sobie z moją przyjaciółką, oraz z moim chrześniakiem. Bardziej dziwi nas pana wizyta. Co takiego się stało, że sam minister postanowił odwiedzić nasze skromne progi - mówiąc to swoim cichym głosem, Snape wiedział, że dzięki temu minister będzie zestresowany. I liczył na to, oraz na ciszę jaka powstała. Dzięki temu z łatwością dostał się do jego głowy i zaczął planować.
- Panno Granger, Panie Snape - zaczął minister - czy byłaby możliwość rozmowy z Panią Narcyzą i Draco na osobności?
- Niestety nie zgadzam się - odpowiedziała szybko dziewczyna - to jest mój dom i tylko Narcyza może o to poprosić, a z tego co widzę nie robi tego. Panie Ministrze, jest sobotni poranek a Pan przychodzi do mojego domu i to jeszcze w szatach czarodziejskich. Czy zdaje pan sobie sprawę z tego co czyni? - Przeszła do ataku, nie pozwalając nikomu dojść do głosu - Co ja mam powiedzieć moim pracownikom? Że starszy zbzikowany staruszek nas odwiedził, bo uciekł ze szpitala psychiatrycznego? Proszę pomyśleć tylko, to pan powinien dawać przykład innym. Każdy, powtarzam, każdy czarodziej, który chce przekroczyć moje progi musi być ubrany stosownie do okoliczności. Proszę spojrzeć na profesora Snape, tak powinien wyglądać prawdziwy mężczyzna, a nie...
- Granger już w porządku - przerwał jej Snape - nie musisz się aż tak unosić, wszyscy zrozumieliśmy.  Zaraz zmienię szaty, tylko, na jaki kolor? - profesor uśmiechnął się pod nosem i zmienił szatę na zwykłe brązowe spodnie i białą koszulę z dużym nietoperzem na tyle. Oczywiście miał nadzieję, że chociaż kilku czarodziejów to zobaczy i według jego czaru, ten nietoperz przejdzie na każde ubranie, na które zostanie zamieniona ta koszula - A teraz przejdźmy do rzeczy, co pana tu sprowadza, tylko proszę szybko
- Oj i to bardzo szybko, spodziewam się gości -  z łatwością skłamała brunetka
- Znalazłem bezpieczne lokum dla pani Narcyzy i Draco i chciałbym, żeby jeszcze dziś się oni przenieśli
- Słucham? - odezwała się Narcyza - Znalazł nam pan inne miejsce?
- Tak, mieszkanie jest niedaleko ulicy pokątnej, więc będziecie bliżej magii. Pilnować was będzie 4 moich aurorówTo jest bardzo bezpieczne miejsce. - dodał po chwili
- A dlaczego szukał pan nam czegoś innego? Mojej mamie to miejsce odpowiada, ma służbę, swój pokój, ubrania i wszystko co chce, po co zmieniać? - dodał blondyn
- Jeśli taka wola jest Pani Narcyzy, to może tutaj zostać - odpowiedział zbyt szybko minister - Ale uważam, że ty chłopcze powinieneś pójść ze mną.
- To jest rozkaz?
- Nie, prośba.
- Jeśli prośba to zostaję, tutaj jest mi dobrze. Mam również to co mi potrzeba.
- Naprawdę panie Malfoy? Wydawało mi się, że ze względu na przeszłość i to co było w szkole to z chęcią pan zmieni otoczenie?
- Słucham? - krzyknęła brunetka - Jak pan śmie, nie ma pan prawa w moim domu mówić o zmianie otoczenia. Uważa mnie pan za szlamę?
- Nie to chciałem powiedzieć panno Granger. Chodziło mi o to, że nie przepadała pani za panem Malfoyem i wydawało mi się, to dobre posunięcie dla was obojga. Proszę pomyśleć o tym co mówię. To pani pozbędzie się kłopotu.
- To teraz ja jestem kłopotem, tak? - powiedział uśmiechając się złośliwie Draco - Coś mi się wydaje, że ma pan problem, panie ministrze. Po pierwsze tutaj jest zbyt dobrze, żeby zmieniać otoczenie. Po drugie moja mama tutaj będzie mieszkać, a po trzecie z Hermioną tworzymy team, więc wydaje mi się, że sprawa jest przegłosowana.
- Ale team jak to? - Zaczął nie dowierzać
- Och normalnie, team, drużyna, czy też po prostu para. Chyba ostatnio nie myśli pan logicznie. A teraz muszę poprosić pana o opuszczenie mojego domu. Jak wspomniałam spodziewam się gości.
- Ale, nie można tak, ale jak? - nie wiedział co powiedzieć - Musi być z wami jakiś dorosły, doświadczony czarodziej, nie możecie być tutaj sami. Musi być ktoś doświadczony w walce, obronie.
- I dlatego ja tu mieszkam, a kto inny jak nie ja. Chyba doświadczenia mi nie brakuje, prawda? - powiedział cicho Snape i zaśmiał się w duchu na widok zaskoczonej miny byłej gryfonki, triumfu na twarzy chrześniaka, delikatnego uśmiechu Narcyzy i przede wszystkim przerażenia ministra, który w myślach miał ostatnią wojnę.
- No tak, ale nie rozumiem.
- To proste - powiedziała Narcyza i też zaczęła grę "doprowadźmy ministra do szaleństwa" - poprosiłam mojego przyjaciela, żeby mógł z nami pomieszkać. Tak bardzo brakuje mi towarzystwa dorosłych, a że Hermiona się zgodziła, to zamieszkał tu również Severus. Czasami się zastanawiam jak nasze znakomite czarodziejskie rody mogły wybrać pana na ministra. Chyba dostanę migrenę, więc muszę was przeprosić - z tymi słowami wyszła z pokoju, wiedziała, że jeszcze chwila i zaczęłaby się śmiać.
Na szczęście słowo migrena w arystokracji to była najlepsza wymówka, aby opuścić towarzystwo. I bardzo często wykorzystywana przez damy w takich chociażby momentach.
- No to jako, że mamy już ustalone co i jak, to wydaje mi się, że nie mam wyjścia i zostanę tutaj z moją matką, kochanym wujkiem i partnerką - powiedział uśmiechnięty
- Tak chyba tak, wydaje mi się, że będzie pan tu bezpieczny
- O bezpieczeństwo mojego chrześniaka nie musi się pan martwić. Jest w dobrych rękach. Ja bardziej bym bał się ludzi, którzy powinni pilnować bezpieczeństwa w naszym świecie - powiedział cicho Snape
- Nie rozumiem, czy coś pan chce mi powiedzieć?
- Tak, a mianowicie, to, że od kilku tygodni mordowani są ludzie, rodziny i ministerstwo nic z tym nie robi. Aurorzy, nie pracują tylko siedzą na swoich tyłkach i czekają na cud? Jako minister powinien pan coś zrobić, proszę pamiętać, że ktoś mógłby pomyśleć, że to sprawka kogoś no nie wiem, może z ministerstwa - dodał Snape
- Grozi mi pan?
- Ja? W żadnym wypadku, ja tylko mówię to co słyszę i widzę - uśmiechnął się pod nosem, widząc minę przeciwnika.
Minister miał minę jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jak to zrobić. Ciszę jaka pozostała po ostatnich słowach przerwał dzwonek do drzwi. Hermiona wstała z miejsca i wyszła na korytarz, na szczęście to była jedynie jej matka. Popatrzyła się błagalnie na Malfoya i dziękowała wszystkim niebiosom, że chłopak domyślił się o co jej chodzi. Dzięki temu mogła udać się ze swoją mamą do jej skrzydła domu.
- Panie ministrze, tak jak wspomniała Hermiona zaraz mamy mieć gości, więc nie chciałbym pana wypraszać, ale niestety to nie był najlepszy czas na odwiedziny. - mówiąc to wstał - Proszę następnym razem zadzwonić, albo napisać i poczekać na zaproszenie. To, że nie mieszkam z matką w MalfoyManor, nie oznacza, że może pan tak o z ulicy nas odwiedzać, jesteśmy mimo wszystko bardzo zajętymi ludźmi, a nazwisko Malfoy cały czas znaczy dosyć dużo w naszym świecie. - dopowiedział jak przystało na arystokratę.
- Oczywiście następnym razem wyślę sowę. Dowidzenia - powiedział zmieszany i zły, gdyż cała ta rozmowa nawet w minimalnym stopniu nie potoczyła się jak on chciał. A to wszystko wina tych dzieciaków i byłego śmierciożeńcy. Tacy ludzie powinni siedzieć w więzieniu a nie, popijać herbatkę z filiżanek w salonie bogatej i rozkapryszonej dziewczyny, której wydaje się, że jest najmądrzejsza.
 W tym samym czasie, Hermiona rozmawiała z matką na temat balu i ewentualnym zamieszkaniu w ich domu jeszcze jednego czarodzieja, tym razem dorosłego. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko temu, co troszkę zdziwiło dziewczynę, ale gdy dowiedziała się ona o kolejnym wyjeździe rodziców, szybko zmieniła zdanie. Gdy wróciła do salonu okazało się, że ministra już nie ma, a panowie piją whisky.
- Profesorze, czy planuje pan zamieszkać z nami? - zapytała cicho dziewczyna, bo mimo wszystko nie wiedziała, co planuje jej były nauczyciel.
- Zastanawiam się nad tym, oczywiście gdybym został, to mam nadzieję, że to nie będzie problem.
- Mam jeszcze jeden wolny pokój, więc nie widzę problemu.
- A pani rodzice?
- Za tydzień wyjeżdżają na 2 miesiące i wrócą przed świętami, dlatego też, nawet wyrazili szczęście, że oprócz Narcyzy, będzie ktoś jeszcze z dorosłych. Moja mama obawia się, że zbyt dużo imprez jest, gdy ich nie ma. Jest tylko problem z moim tatą.
- Ma jakieś obiekcje co do mojej osoby? - zapytał Snape
- Do pana nie, ale bardziej obawia się o swoje zapasy whisky i powiedział, że mam za własne zarobione pieniądze od teraz wam kupować alkohol.
- Ale ty nie pracujesz - powiedział Malfoy
- No właśnie i dlatego używam cały czas jego karty - powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się - Malfoy jeśli możesz zapoznaj profesora ze wszystkim co i jak, pokaż pokój a ja pójdę do kuchni powiedzieć, że od dziś mamy jeszcze jedną osobę. O 20 wychodzę, więc dbajcie o siebie i o mój dom. A zapomniałabym, kamera - podeszła do kominka i wyłączyła kamerę. Wyjęła kasetę i uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że to wszystko warte było takiego poświęcenia. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, ten nietoperz z tyłu koszuli jak długo będzie straszyć ludzi w ministerstwie?
- Aż nie zmieni tego ubrania, nie ważne czy zmieni koszulę, w garnitur, szatę, sweter moja podobizna tam będzie.
- No i super.


Kilka minut po 19, do pokoju Hermiony przyszedł Harry i był bardzo ciekawy rozmowy z ministrem. Dziewczyna podłączyła mu kamerę pod telewizor i sama szykując się raz jeszcze oglądała całe spotkanie. Gdy tylko zobaczyli końcówkę, a dokładnie wyjście z nietoperzem zaczęli się śmiać. Był to piękny widok. Niestety dziewczyna dowiedziała się, że jej przyjaciel znów miał ciężki dzień. Nie mogli dłużej rozmawiać, bo zadzwonił dzwonek do drzwi i Hemiona musiała już schodzić. Miała na sobie piękną beżową suknię, która idealnie pasowała do jej karnacji i figury.

Gdy mijała wejście do salonu nie zauważyła pewnego blondyna, który wpatrywał się w nią jak w obrazek, zazdrosny, że to nie on jest na miejscu tego mugola. Nie zobaczyła również Narcyzy, która uśmiechała się w jej kierunku i zdziwienia na twarzy Snape, który był zaskoczony widokiem dziewczyny w takim wydaniu.
Niczego takiego nie widziała, bo patrzyła się w kierunku Griffina, który stał z bukietem kwiatów.
- Miona, moja piękności, to dla ciebie - mówiąc to dał jej róże - Coś czuję, że dzisiejszy dzień będzie idealny.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział 20

Nie wiem jak to się stało, ale przed Wami kolejny rozdział. Od ostatniego rozdziału minęło 9 dni, więc nawet nie wiecie jak się cieszę, że udało mi się coś napisać. Czy następny również będzie tak szybko? To już wątpię, ale jeszcze w sierpniu pewnie coś dodam. Ale wracam, powoli, ale wracam. Dziś pisząc tych kilka słów, które będą poniżej nawet nie wiecie jaki miałam uśmiech na twarzy, to jest właśnie oznaka, tego, że robię to co kocham. A kocham pisać

pozdrawiam

miłego czytania


- Harry? Co się stało? Był kolejny atak? - Hermiona na widok przyjaciela zaczęła zadawać pytania.
- Nie no Potter, zawsze wiedziałem...  - odezwał się Malfoy, który również postanowił przyjść do pokoju bruneta po tym jak usłyszał, że drzwi w pokoju na przeciwko się otwierają, zamykają, a potem znów otwierają - że wyglądasz kiepsko i jesteś po prostu brzydki, ale dzisiaj widzę, że pobiłeś jakiś rekord. Co się stało? Napadnięto was na bagnach?
- Bardzo śmieszne Malfoy, boki zrywać, ale faktycznie byłem w lesie. I nie Miona, nie było żadnego ataku. Zostałem oddelegowany do innej pracy - dodał ironicznie Harry - a teraz pozwólcie, ale wezmę prysznic i potem wam opowiem co i jak. Miona jak możesz wyślij patronusa do Snape, ok? - mówiąc to udał się do łazienki
- Jasne Harry - dziewczyna wyczarowała patronusa w kształcie wydry - Profesorze Snape, proszę o jak najszybsze przybycie do mojej posiadłości, wejdzie pan bez problemu na mój teren.
Patronus dziewczyny znikł i nie pozostało im nic innego jak czekać. Dziewczyna położyła się na łóżku przyjaciela i zamilkła. Malfoy natomiast tak jak wszedł i stanął przy drzwiach, to stał tak nadal. Cisza była ogromna, słychać było jedynie wodę w łazience, oznaka, że Harry jest już pod prysznicem. Pierwszy raz cisza, która nastała zaczęła im przeszkadzać. Oboje i Miona i Draco myśleli o tym samym, czy to na pewno nie atak? Jeśli nie jest to atak, to co brunet robił takiego, że wyglądał jak po zderzeniu z rozwścieczonym hipogrofem? Niestety musieli czekać. Po chwili ciszy odezwała się dziewczyna
- Malfoy, czy naprawdę myślisz, że to nie atak?
- Tak mi się wydaje, Potter powiedział, że miał inną pracę, więc jestem pewien, że po prostu jak był w lesie, to potknął się o gałąź i poleciał twarzą w jakieś bagienko czy coś takiego. To prostu on, chłopak, który ma pewien problem ze sobą. Czasami nawet zastanawiam się, kto był tak głupi, że przyjął go jako aurora. I dlaczego on chciał się w to bawić?
- To bardziej chodzi o to, że nie miał wyjścia - powiedziała cicho dziewczyna
- Jak to nie miał wyjścia, każdy ma wyjście, zwłaszcza taka osoba jak on. Znany na całym świecie Harry Potter, przecież musiał dostawać mnóstwo propozycji.
- I dostawał je, ale nie miał wyboru. Jak pamiętasz to po pokonaniu Voldzia, wszyscy zaczęli znów wychwalać Chłopca, który przeżył. Dla każdego pracującego w Ministerstwie, w Zakonie, dla ludzi stojących  po jasnej stronie, w gazetach, było tylko jedno, to on Ostoja Dobroci, Dzielny Młody Człowiek, Wybawiciel Świata. Nie miał wyjścia. Ludzie Ministra sprawili, że miał nadal walczyć, szukać popleczników, którzy się ukrywali. W pewnym stopniu zostało mu to nakazane od góry.
- Tak jak ja miałem być śmierciorzeńcą - powiedział cicho chłopak
- Tak, to jest to samo. Masz rozkaz i musisz go wypełnić, chodź brzmi to śmiesznie. Nie miał wyjścia, ludzie podjęli za niego decyzje. I tak zostało, jest skuteczny, naprawdę jest nadal dobry. Ludzie go kochali, dziękowali, dostawał pełno listów, więc zmieniał miejsca zamieszkania. Nawet przez kilka miesięcy mieszkał w różnych hotelach w Londynie i w Wielkiej Brytanii i teleportował się z nich, ale sowy z listami sprawiały zbyt dużo pytań. Mieliśmy dosyć wszystkiego po wojnie, chcieliśmy spokoju, ciszy, zapomnienia. Próbowaliśmy zapomnieć o tym co było, o martwych przyjaciołach, krzyku, strachu, po tym wszystkim mieliśmy dosyć wszystkiego, zwłaszcza mieliśmy dosyć trupów. Wiesz, że przez ten czas, gdy nie było nas w szkole i szukaliśmy możliwości pokonania Voldzia, dużo ćwiczyliśmy i uczyliśmy się. Nie chcieliśmy zabijać, lepsze były takie zaklęcia, które sprawiały, że poplecznicy byli może nie tyle co nie przytomni, ale bardziej zastygli w ruchu na określony czas. To było stare zaklęcie, które dobrze wypowiedziane sprawiało, że osoba nim ugodzona nawet na trzy godziny mogła być zastygła. Nawet nie wiesz ile to nam dawało możliwości i spokoju, że jednak nie odbieramy życia nikomu.
- Baliście się zabijać? - zapytał cicho chłopak, zaskoczony słowami dziewczyny, ale i szczęśliwy, że dzieli się z nim czymś co było tylko dla najbliższych
- Tak, na początku nie chcieliśmy i baliśmy się, ale potem wszystko zmusiło nas niestety do zabijania. Nie wiem jak ty i inni młodzi poplecznicy to robiliście, ale jak uciekliśmy z twojego dworu to podjęliśmy z Harrym decyzje, że nie mamy wyjścia. To jest rzecz, z której nie jestem dumna. Cieszę się jedynie, że to już minęło.
- Poradziłaś sobie z tym?
- Z tym?
- No, że odebrałaś komuś życie.
- Tak Malfoy, ale bez pomocy psychiatry nie dałabym rady.
- Psych, co?
- Psychiatra, to taki mugolski lekarz od głowy. Idziesz do niego, kładziesz się na szezlong i mówisz, mówisz, a on pomaga ci zrozumieć twoje postępowanie. Tak w skrócie.
- I to pomaga?
- Bardzo, naprawdę to pomaga. Harry cały czas z niego korzysta, po każdym morderstwie idzie do niego. I nie jest to coś, czego powinno się wstydzić. Teraz, co drugi, no może co trzeci Brytyjczyk chodzi do psychiatry, podobno to jest modne. - zaśmiała się dziewczyna - Ale można do niego iść nie tylko wtedy, to jest lekarz, który ma za zadanie wysłuchać i pomóc, jeśli oczekujesz tej pomocy, oczywiście.
            Większość rozmowy jej i Draco słyszał brunet, który był zdziwiony tym, jak swobodnie oni rozmawiają ze sobą. Wiedział, że uczą się razem do egzaminów, bo tego wymaga uczelnia, ale żeby aż tak? Zdziwił się i nie wiedział, czy pokazać im, że jest już razem z nimi, z jednej strony rozmawiali o nim, nie żeby miał coś przeciwko. Teraz niestety Malfoy stał się jednym z nich, ale z drugiej stronie to nadal jest Malfoy. Na szczęście rozmyślania Harrego przerwało pukanie do drzwi i po cichym proszę ze strony Hermiony, do środka wszedł ich dawny profesor.
- Witam Panno Granger, Draco, Panie Potter.
- Dobry wieczór profesorze, dziękuję, że tak szybko pan profesor przybył do nas - powiedział Harry, zadowolony, że w końcu mógł pokazać się, że wyszedł z łazienki. - Proszę usiąść - mówiąc to wyczarował dwa fotele dla profesora i Draco, a sam usiadł na łóżku koło Hermiony
- Nie mam za dużo czasu, więc co się stało? - mówiąc to usiadł na jednym z foteli
- Przede wszystkim odsunęli mnie od sprawy. Niby Minister powiedział, że nie mogą wszyscy aurorzy brać udziału w dochodzeniu zabijania popleczników. Uważa, że jest tyle innej pracy do roboty, że tylko pięciu aurorów wystarczy do tego zadania. Wybrał idiotów, serio. Nie mogę powiedzieć kogo, ale uwierzcie mi, nie było gorszych osób od nich. Zastanawiałem się, czy wziął ich ze względu na ich tępe usposobienie czy...
- Harry jak możesz tak mówić? Tępe? - przerwała mu dziewczyna
- Tak tępe, bo wiesz co oni uważają na temat tego? Że dobrze im wszystkim tak, świat jest piękniejszy dzięki tej grupce i po co w ogóle pracować. Dlatego tak Miona oni są idiotami
- Może masz rację Harry, ale widzę, że coś cię gryzie jeszcze prawda?
- No bo wiesz, ja podsłuchałem go - powiedział cicho
- Kogo Potter podsłuchiwałeś? - zapytał zaintrygowany Malfoy
- Ministra - odpowiedział prawie szeptem
- Naprawdę? I co takiego od tego człowieka usłyszałeś? Jakieś sekrety? Zamieniam się w słuch - zadowolony Malfoy, rozsiadł się wygodniej na fotelu
- Czy możecie zacząć być poważni i Panie Potter przejść już do konkretów? Tak jak wspomniałem nie mam za dużo czasu - przerwał im Snape
- Oczywiście panie profesorze. Przede wszystkim ja nie chciałem, ok już mówię dalej. Poszedłem do niego, chciałem się dowiedzieć, czemu nie mogę brać udziału w tym dochodzeniu zwłaszcza, że ty Malfoy i twoja matka jesteście jakby pod moim dachem. Mieszkacie teraz z aurorem, więc oczywiste powinno być to, że będę działać, a tu niespodzianka. Gdy wszedłem do holu nie było jego sekretarki a drzwi od jego gabinetu były uchylone, chciałem zapukać, ale wtedy usłyszałem szeptem wypowiedziane słowa zasadzka i Malfoy w jednym zdaniu. Tak to mnie zaciekawiło, że postanowiłem posłuchać. Okazało się, że to co tylko wtedy pan profesor mówił, że pokazało mu się w głowie, żeby wystawić Malfoya jest już konkretnym planem. Wymyślili sobie, że na siłę zmienią lokum dla ciebie i twojej matki, niby bezpieczne, ale będzie można gdzieś na Nokturnie szepnąć, że zwłaszcza ty mieszkasz w nowym miejscu. Podobno ma jutro przyjść tutaj i powiedzieć, że znalazł bezpieczne lokum. Zwłaszcza, że jutro, gdy mnie od rana znów wysyła do jakiegoś lasu po jakieś totalne głupoty. Powiedział do tego drugiego człowieka, że wie jak zagadać i zrobi wszystko, żebyś chociaż ty z nim poszedł. To jakaś paranoja jest. On jest nienormalny i powinien się leczyć. Uważa, że ty Miona i Malfoy jesteście wrogami i to będzie jego as.
- Kto tego idiotę wybrał na Ministra? Bo chyba sam się mianował na to stanowisko, czy tylko mi się wydaje, czy to już oznaka demencji starczej? - zapytał się blondyn
- Nie Draco, to nie demencja, to jest szaleństwo. A teraz jeśli pozwolisz Granger, to spędzę jutro w tym domu dzień i poczekam na niego. Niech wie, że nie będziesz sama z Draco i Narcyzą, tylko będzie z wami doświadczony czarodziej. A teraz nie martwcie się o nic i lepiej idźcie do łóżek. A ty Potter wypij jakieś ziółka. Żegnam - z tymi słowami Snape wyszedł z pokoju i rezydencji Granger.
Cisza jaka została nie trwała długo. Po chwili zaczął śmiać się Malfoy.
- I z czego tak się śmiejesz? - zapytała się go dziewczyna
- Ziółka, kazał się mu napić ziółek.
- Żeby ochłonął, po to są, wystarczy kilka łyków i człowiek nie denerwuje się aż tak i może spokojnie zasnąć
- Granger, dla niego jest potrzebna Ognista, albo whisky, więc zaraz wracam. Jutro Potter pójdzie do lasu i zjedzą go sówki i wiewiórki i może liski - śmiejąc się nadal Draco wyszedł szybko z pomieszczenia.
- Miona, nie wiem o co mu chodzi, ale chyba zamknięcie źle działa mu na głowę, albo za dużo się uczy.
- To wina książek. Założyliśmy się i każde chce wygrać.
- Ty się założyłaś? A o co?
- Jakieś głupoty. Ale wygram, więc później sam zobaczysz - gdy to mówiła, na jej policzkach pojawił się rumieniec, Harry nie wnikał, wiedział, że jeśli dziewczyna sama nie powie to niczego się nie dowie. Nie mógł nawet zacząć kolejnego zdania, gdy z szybkością błyskawicy do jego pokoju wrócił Malfoy z butelką whisky i trzema szklankami
- To co pijemy? - zapytał z radością w głosie
- Czy tylko mi się wydaje, czy szukałeś okazji, żeby wypić 30-letnią whisky mojego ojca?
- Okazji? A czy potrzebna jest okazja? Przecież twój tato powiedział, korzystaj dowoli z barku, więc korzystam, a jest co opijać. To może być mój ostatni dzień, noc w tym domu.
- Nie wygłupiaj się Malfoy, sam dobrze wiesz, że tu zostajesz. - gdy Draco spojrzał się na nią z zaskoczeniem ta odpowiedziała - jak inaczej mielibyśmy się uczyć do egzaminów, co? To jest jedyna możliwość, żebym dostała się do szkoły, więc chcesz czy nie zostajesz.
- No to wypijmy za to, że Hermiona Granger nie chce mnie oddać w ręce złych ludzi. - mówiąc to nalał alkohol do szklanek i rozdał im
- Wy oboje jesteście świrnięci. Serio Miona, już mu dorównujesz, ale masz rację Malfoy wypijmy, bo muszę jakoś jutrzejszy dzień przeżyć.
             Wieczór spędzili wypijając butelkę whisky, z czego oczywiście najwięcej wypiła osoba, która kochała ten smak. Już po jednej szklance doszli do wniosku, że potrzeba im było tego. Potrzebowali rozluźnienia, śmiechu i robienia czegoś więcej niż nauka lub zamartwianie się. Zdawali sobie sprawę, że jutrzejszy dzień będzie ciekawy, bo tylko tak można było nazwać spotkanie z Ministrem, a że miał być Snape to taka możliwość zabawy miała być jeszcze lepsza. W trakcie rozmowy nawet doszli do wniosku, że trzeba to nagrać, tak żeby i Harry Potter mógł zobaczyć później tą rozmowę.