poniedziałek, 28 września 2015

Bahamy część 6

I przed Wami kolejna część mojego krótkiego opowiadania. Liczę na pozytywne komentarze, albo jakiekolwiek. Wystarczy napisać: "Fajne". 

Dziś więcej panów w opowiadaniu. I jeszcze jedno, w moim opowiadaniu czarodzieje mogą używać teleportacji tylko w danym kraju, nie między kontynentami, a już tym bardziej nie między państwami. A jak wiadomo Jamajka i Bahamy to dwa różne kraje :)

Jestem daleko w tyle, od 3 tygodni piszę kolejną odsłonę i mam jakąś blokadę. Mam nadzieję, że do poniedziałku wyrobię się.

Zapraszam do czytania i komentowania :)



             Nowy dzień, nowe przyjemności, nowe wyzwania. O tym myślała pewna brunetka budząc się w hotelowym pokoju. Wiedziała i czuła, że dziś będzie ciekawie i jeśli uda jej się przetrwać ten dzień to będzie wręcz idealnie. Ale z drugiej strony obawiała się spotkania z pewnym niestety bardzo przystojnym blondynem, który sprawił, że w końcu udało jej się spędzić miło dzień. Zapomnieć o pracy, domu, życiu i nawet o Ginny.
             Ale co będzie, to będzie. Ubrała się w krótkie szorty i niebieską bluzkę na długi rękaw z bardzo cienkiego materiału. Zakładając stanik i zapinając go z jej ust było słyszeć jęk bólu spowodowany oczywiście tym, że plecy ją nadal piekły, na szczęście już nie tak jak wczoraj. Musiała przyznać, że aloes w dużej ilości bardzo pomógł. Wyszła z pokoju i zaszła po Ginny, która również już była gotowa na śniadanie. Ubrana była w zieloną sukienkę i płaskie sandałki. Skierowały się w stronę windy, wsiadły do pierwszej która nadjechała i zjechały na dół. 
             W tym samym momencie gdy one wychodziły z windy na dole, na górze pewien przystojny brunet również wysiadł z windy i skierował się w stronę swojego apartamentu. Obok drzwi do swojego małego królestwa on i jego wspólnik mieli zamontowane  zamki elektryczne na kod. Co było dużym ułatwieniem, nie potrzebowali kluczy i w każdej chwili mogli wchodzić do swoich pokoi nawzajem. Zabini wystukał kod i wszedł do pokoju, wziął prysznic i przebrany w czyste ubrania zaszedł po przyjaciela, aby móc z nim omówić sprawy jakie załatwiał na Jamajce.
- Malfoy! - zawołał od progu - Wstawaj ty leniu śmierdzący. Jest 9 rano i już dawno powinieneś dbać o gości hotelowych, a nie leżysz i... Ty myślisz? Co taki rozmarzony jesteś? Nie mów, że znów jakaś kobieta zawróciła ci w głowie, mam nadzieję, że nie jakaś kelnereczka lub ta z recepcji idiotka, która ma problem z napisaniem własnego imienia.
- Zabini, uspokój się. Nie żadna kelnerka, a tą z recepcji zwolniłem. - powiedział Malfoy wstając z łóżka.
              Po wczorajszym dniu nie mógł spać. Spotkanie z Granger rozbiło go na kawałki. Cały dzień praktycznie pod nią ustawił. Nie zrobił niczego co miałoby wspólnego z zarządzaniem. No oprócz zwolnienia Pameli, która okazała się nie najlepszym nabytkiem dla hotelu. A potem prawie cały dzień z Granger. Zaczął od śniadania, potem basen i obiad i na koniec kolacja na wyspie. Dawno nie spędził tak dnia i podobało mu się to. Zwłaszcza, gdy zdał sobie sprawę, że było wręcz idealnie i czas jej poświęcony pozwolił mu odpocząć od pracy. Ale co było wczoraj to było i teraz musiał zabrać się za pracę. Miał już wstawać, gdy przeszkodził mu Zabini. Wiedział, że dziś wraca i trzeba przemyśleć kilka spraw. Teraz gdy wspólnik stał nad nim, podniósł się z łóżka i poszedł do łazienki. Gdy wyszedł zobaczył, że Zabini jest na tarasie, więc ubrał się szybko, zawołał przyjaciela i poszli razem do głównego budynku, gdzie znajdowało się ich biuro. W środku czekało na nich śniadanie, zamówione przez bruneta. Na omawianiu sytuacji na Jamajce czas mijał im bardzo szybko, nawet nie zauważyli, że była już pora lunchu i trzeba by było coś zjeść. Dlatego zadzwonili do jednej z 7 knajp, gdzie w kompleksie można było coś zamówić. A że mieli ochotę na kraby to zamówili posiłek w najlepszej restauracji. Napili się kawy jeszcze w biurze i skierowali się w stronę knajpy. Wchodząc do środka brunet nagle się odwrócił.
- Słyszałeś to? - zapytał blondyna
- Co takiego?
- Ten śmiech, słyszałeś go? - mówiąc to odwracał się na wszystkie strony jakby chciał usłyszeć skąd dobiegał
- Diabeł, tu jest pełno ludzi, którzy się śmieją, bawią, do tego leci muzyka, więc wybacz, ale nie zwracam uwagi na to co się dzieje w ośrodku, chyba, że ktoś woła o pomoc - powiedział Malfoy znudzonym głosem i wszedł do środka, kierując się w stronę swojego stolika w kącie sali.
- Ale ten śmiech jakby był rudej. Chyba mi się jednak przesłyszało, bo co ona mogłaby tu robić, prawda? - mówiąc to posmutniał, wiedział, że w weekend było jej wesele. I już teraz nie jest jego Ginny, tylko jakiegoś innego faceta. Ile by dal, żeby to zmienić, cofnąć czas, powrócić do tych chwil, kiedy było tak pięknie i móc zostać
 z nią na zawsze. Wiedział, że nie jest to już możliwe. Miłość z jej strony przepadła na zawsze. Pozostało mu jedynie życie na drugim końcu świata. Rozmyślając tak usiadł przy stoliku i zapatrzył się na salę restauracji. Myślał o tych wszystkich ludziach siedzących sobie i patrzących w oczy ukochanej osobie. Też by tak chciał... Tak rozmyślając nie zauważył, że w między czasie kelner przyniósł ich zamówienie, a nawet nie usłyszał słów przyjaciela.
- Co mówiłeś Smoku?
- Nie przesłyszałeś się - gdy zobaczył zdziwiony wzrok przyjaciela, mówił dalej - to znaczy nie wiem czy to był śmiech Rudej, ale ona tu jest.
- Jak to jest? Nie mów, że spędza tu swój miesiąc miodowy. To gwóźdź do mojej trumny - jego słowa były co raz bardziej cicho mówione, jego oczy jakby zgasły, były bez błysku tak charakterystycznego dla niego
- Jest sama, ale jakby nie sama. to znaczy nie wiem co się stało dokładnie, ale owszem spędza tu miesiąc miodowy, tyle, że z Granger - powiedział Malfoy, sam gubiąc się w słowach - Musisz pogadać, ale z Granger ona ci wytłumaczy o co chodzi.

- Z Granger? Mówisz serio? One są tutaj we dwie tak? Czyli, że ślubu nie było? - widząc potakiwania Smoka za każdym pytaniem, Diabeł zapiszczał ze szczęścia
- Dobra nie piszcz jak baba, zjedzmy obiad i ustalmy co dalej.
- Jak to co dalej? Oczywiście spotykamy się z dziewczynami i do dzieła. Moje Słoneczko przyjechało do mnie - powiedział rozbawiony brunet
- Zabini jak ja cię zaraz walnę. Mówiłem o Jamajce, że chyba jeden z nas musi się tam przeprowadzić a nie, że idziemy do dziewczyn. Swoją drogą, to będzie ciekawe jak Ginny na ciebie zareaguje. - mówiąc to uśmiechnął się widząc pierwszy raz od wielu miesięcy szczęście na twarzy przyjaciela.
- No chyba, trzeba się tam przeprowadzić na jakiś czas, myślałem o tym i wcześniej chciałem to zrobić. W końcu Jamajka to był mój pomysł i ja nalegałem na tą lokalizację. Wiesz jakieś nowe miejsce, ale to i tak dopiero najszybciej chyba za pół roku. Jak na razie nie ma po co. Wszystko stoi w ruinie, tak to można nazwać. Widziałeś w każdym bądź razie zdjęcia. Mam nadzieję, że remont dosyć szybko się skończy.
- Zobaczymy jak to będzie, jak będziesz się chciał przenieść tam, to nie ma sprawy. Lot jest szybki, więc będzie łatwo się przemieszczać jak coś. Tylko Zabini, jak będziesz uważać, że nie ma sensu się bawić w kompleks na Jamajce, to możemy to sprzedać i zostawić za sobą. Mamy kasy więc nie musimy się za to zabierać. Sandals do naszej śmierci będzie idealny. Zobacz, że nasz hotel jest najlepszy, owszem są tutaj jeszcze jakieś ośrodki, ale nie takie jak nasze. Granger już się zakochała jak pokazałem jej wyspę. To był strzał z zakupem jej.
- Czekaj, czekaj, Smoku czy ty powiedziałeś, że pokazałeś jej wyspę?
- Zjedliśmy tam kolację.
- Kolację? - Zabini był zdziwiony, że jego kolega zabrał na wyspę dziewczynę. Jeśli chodziło o Malfoya to tylko kobieta była potrzebna do łóżka, nigdy na kolację romantyczną. Wyspa dla wszystkich kojarzyła się z wieczorem magii - Ale jak to, tak normalnie? Kolacja, świece, owoce morza? Tylko ty i ona, oboje na wyspie miłości? To co było jeszcze? Spędziłeś z nią jeszcze więcej czasu czy jak? Wieczór, noc, śniadanie? Muszę wiedzieć wszystko, mów, teraz, zaraz, wszystko...
- Powtarzasz się Blaise, oddychaj po pierwsze i uspokój się. Czy ktoś ci mówił, że zachowujesz się jak baba, która przyszła do sąsiadki na poranne ploteczki? W dniu wczorajszym pokazałem wyspę Granger no i cały nas ośrodek.
- A swój apartament? - przerwał mu brunet, wyciągając dłoń żeby przybić "piątkę",  ale został zignorowany
- Hotel, przyjacielu, hotel jej pokazałem i zjadłem z nią śniadanie i obiad i kolację. Chyba zbyt dużo z nią spędziłem czasu, ale to pierwsza osoba z naszej przeszłości, którą widzę w naszym miejscu i byłem ciekawy.
- I tak dziwnie się złożyło, że teraz o niej gadasz i gadasz, a jakoś nigdy nie mówiłeś nic o swoich podbojach. Nie uważasz, że jest coś na rzeczy?
- Nie wymyślaj, po prostu byłem miły i zastanawiałem się, czemu nie było ślubu. Wiesz jak było dziwnie, jak zobaczyłem kłócącą się Granger na monitorze z recepcji? Myślałem, że zobaczyłem ducha, bo co ona by tu mogła robić. I później okazało się wszystko. Nie rób takiej miny, nie powiem ci. Musisz sam się dowiedzieć co i jak. A teraz może wróćmy do biura i porozmawiajmy dalej o Jamajce.

poniedziałek, 21 września 2015

Bahamy część 5

I przychodzę do Was z kolejną częścią. Jest krótszy niż inne części, ale jakoś tak łatwiej mi było rozłączyć w tym konkretnym miejscu. Widzimy się za tydzień.

pozdrawiam

- Miona! Malfoy! Co to ma znaczyć? Co się dzieje? Jak? - krzyknęła Ginny i wróciła do pokoju zostawiając otwarte drzwi, które oznaczały nie tyle co zaproszenie ale "Miona do mnie!!!"
Hermiona tylko spojrzała w kierunku Rudej i wiedziała, co ma robić. Przeprosiła Malfoya i udała się za przyjaciółką.
Gdy weszła do pokoju, zobaczyła, że dziewczyna wyjęła dwie szklanki i nalewa whisky do nich. Jedną wzięła do ręki i wypiła, popatrzyła na przyjaciółkę i nalała sobie raz jeszcze. Drugą szklaneczkę dała brunetce
- Dobra Miona, bez owijania co się tu do cholery dzieje? Jak długo wiedziałaś, że blondas tu jest?
- Od wczoraj? - powiedziała pytająco dziewczyna i wzięła duży łyk alkoholu - W recepcji go spotkałam, pomógł z tymi pokojami. Nie chciałam ci mówić wczoraj a dziś nadal byłaś słaba więc też nie wspomniałam.
- Co on tu robi i dlaczego się z nim całowałaś, jak do tego doszło? Tylko mów prawdę, błagam. Nie zniosę więcej kłamstw - powiedziała wręcz ze smutkiem ruda
- Ginny, jest dobra wiadomość i zła, a dokładniej tych złych jest więcej. Ale zacznę od momentu spotkania w recepcji. Wiesz, że ten hotel jest tylko dla par, prawda? Jak byłam w recepcji, jakaś głupia recepcjonistka nie chciała mi dać ani dostawki, ani dwóch pokoi ani nic. Kłóciłam się z nią i wtedy z bocznego wejścia wyszedł Malfoy. Załatwił nam te dwa pokoje za darmo. Jak to ujął po starej znajomości. Powiedział, że jest współwłaścicielem a jego wspólnik jest teraz po za wyspą. Rano dosiadł się do mnie na śniadaniu, potem przyszedł z obiadem i zaprosił mnie na kolację. Właśnie z niej wróciliśmy i tak jakoś mało brakowało a byłby pocałunek, tylko na szczęście ktoś nam przerwał. Więc dzięki Ginny za to, serio. Nie wiem co by było potem. Pewnie czułabym się jak idiotka.
- Właściciel tak? Wie co się stało? Dlaczego jesteśmy tu same razem?
- Musiałam mu powiedzieć o tym, dzięki temu możesz siedzieć ile chcesz w hotelu i nie musisz się martwić o nic i to jedyna dobra wiadomość.
- To jaka jest zła oprócz tego, że Malfoy jest tutaj?
- Jego wspólnik. Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale przypominam, że to był twój pomysł odnośnie hotelu. Nie pozwoliłaś mi sprawdzić tego miejsca i niestety...
- No wyduś to z siebie, przecież nie może być nic gorszego niż porzucenie w dniu ślubu.
- Może być, uwierz mi, że może być i jest to Zabini - ostatnie słowo Hermiona powiedziała tak cicho, że Ginny nie usłyszała dokładnie
- Możesz powtórzyć? Bo nie usłyszałam.
- To Zabini. On jest wspólnikiem. I jutro wraca z Jamajki. - Na te słowa ruda nalała sobie kolejną porcję whisky, wypiła ją, pomyślała o Zabinim tutaj i wypiła kolejną porcję alkoholu. Podeszła do okna, odsłoniła je, popatrzyła na ocean i na  niebo zasłane gwiazdami. Minęło kilka minut zanim się odezwała.
- I co teraz? - zapytała - Wyjeżdżamy? Wracamy do Londynu? Nie wiem czy jeszcze wytrzymam i jego.
- Ginny a nie mówiłaś mi, że Diabeł to już zamknięta sprawa? Jeśli nadal tak uważasz to nie ma co wyjeżdżać. Tu jest tyle miejsc, że będziesz rzadko go widywać - mówiąc to Hermiona sama nie wierzyła w to co mówiła.
Jej samotny dzień był wypełniony w 70% pewnym blondynem, więc wiedziała, że Zabini nie pozwoli zapomnieć o sobie pewnej rudej osóbce. I na to po cicho liczyła. Czas gdy Ginny była w związku z nim był mimo wszystko najlepszy ze wszystkich w jakich była. I mimo, że nie rozumiała postępowania przyjaciółki, która sama była szalona i idealnie z Diabłem współgrali. Ale niestety to nie wystarczyło i zmiana jakiej dokonali nie wyszła na dobre. Teraz patrzyła na Ginny i widziała, że jest pod wpływem whisky, ale mimo wszystko starała się myśleć. Wyglądało to śmiesznie. Chodziła po pokoju i próbowała wyszukać wady i zalety pobytu na Bahamach. W końcu przystanęła i popatrzyła znów na gwiazdy.
- Dobra zostajemy i udajemy, że wybrałyśmy się na wakacje. Więc lepiej, żeby Zabini się nie dowiedział o moim ślubie. Jutro będzie tak jakby się nic nie stało. Będzie zabawa, słońce, plaża i drinki z palemką - z tymi słowami poszła do łazienki zapominając, że w pokoju ktoś został. Hermiona słysząc ostatnie zdanie i jej wyjście do łazienki, uśmiechnęła się i doszła do wniosku. że również czas na nią. Wiedziała, że musi być wypoczęta na jutrzejszy dzień. Zwłaszcza, że odbędzie się zderzenie Rudej z Diabełkiem.

wtorek, 15 września 2015

Bahamy część 4

Zapomniałam wczoraj dodać rozdział. Nie wiem jak to się stało. Chyba już mylą mi się dni i nawet nie wiem co jest w danym dniu.
Zapraszam do czytania 

Hermiona uśmiechnęła się i położyła na plecach. Zakładając okulary na oczy zaczęła rozmyślać. I doszła do wniosku, że Malfoy się zmienił. Owszem był przystojny, czasami uważała, że nie ma chyba bardziej boskiego faceta na świecie od niego. Ale nie tylko jego wygląd ją zaskoczył, ale i osobowość. Musiała to przyznać zmienił się na lepsze. W czasie tych kilku godzin rano i teraz wywarł na niej ogromne wrażenie. Był miły, przyniósł jej obiad, ani razu jej nie obraził i niestety miał w sobie to coś, co ciągnęło do niego kobiety. Dziewczyna wiedziała, że świat się zmienił od wojny minęło dobrych kilka lat, 5 lat minęło od ich ostatniego spotkania. Chłopak miał rację, w Anglii miałby problem z interesami, mimo, że został oczyszczony to w pamięci pozostaje wszystko, a tutaj niby też pod Brytyjską flagą, ale życie toczyło się inaczej. Hermiona zazdrościła mu, teraz leżąc przy basenie i zażywając kąpieli słonecznej marzyła o tym, aby te dni spędzone w Sandals trwały jak najdłużej.
Nawet nie zauważyła kiedy minęła 17 i musiała się zacząć szykować na kolację, miała ochotę na to, tym bardziej na tej malowniczej wyspie. Była troszkę zła na Draco, że nawet nie dał jej możliwości tylko powiedział, że przyjdzie po nią o 19 i tyle. Teraz nie miała wyboru, więc wzięła swoje rzeczy i poszła do pokoju przyszykować się. Dopiero jak była w pokoju i rozebrała się, zobaczyła swoje plecy. Chociaż trudno było to nazwać plecami, były całe czerwone jak włosy Rudej. Poczuła jak wszystko ją piecze. Wzięła zimny prysznic bo tylko to dało jej troszkę wytchnienia. W samym ręczniku zrobiła makijaż, ułożyła włosy i miała teraz problem co założyć. Każdy stanik jaki przymierzała za bardzo naciskał na spieczoną skórę pleców i niestety nawet nie zauważyła kiedy wybiła 19 i ktoś zapukał do jej drzwi. Zakrywając się znów ręcznikiem otworzyła je i oczywiście punktualny Draco czekał na nią.
- No, no tak byś mogła mnie zawsze witać, ale muszę cię zmartwić przyjemności zostawmy na potem, najpierw kolacja
- Nawet mnie nie denerwuj, chyba musimy zrezygnować z kolacji – mówiąc to Miona wpuściła chłopaka do pokoju
- Dlaczego? Czyżbyś miała inne plany wobec mnie? Po szybkim zastanowieniu chyba jednak wole zacząć wieczór od deseru – Draco rozsiadł się na kanapie i zaprosił ręką dziewczynę do siebie – To co zaczynamy zabawę?
- Tylko jedno ci w głowie. Nawet nie wiesz jak chciałam popłynąć na wyspę, ale chyba przesadziłam z opalaniem, a na to nie ma eliksiru ani zaklęcia i nie mogę się w nic ubrać bo wszystko mnie pali – gdy mówiła o tym Draco wstał i podszedł do niej. Obrócił ją tak, że mógł zobaczyć jej plecy i kark i aż gwizdnął. Szybko poszedł do jej łazienki i wrócił z buteleczką czegoś zielonego.
- Hermi, no to ładnie się urządziłaś. Ale ja wielki Draco zaraz ci pomogę. Chociaż dziwne, że taka mądra czarownica jak ty, tak się spaliła i do tego pani doktor. Usiądź na łóżku, albo jeszcze lepiej połóż się. Na szczęście dla ciebie i innych gości w każdym pokoju są specjalne żele z aloesu. Chłodzą i łagodzą, więc zaraz Ci go wmasuję, ale najpierw zadzwonię na wyspę i przełożę kolację na 20:30 bo kilka minut będziesz musiała z tym poleżeć.
             W czasie gdy Hermiona kładła się na łoże, chłopak wykonał szybki telefon. Potem usiał obok niej i odchylił ręcznik. Po chwili dziewczyna poczuła coś zimnego, a potem ciepłe i delikatne palce chłopaka, kiedy powoli wmasowywał aloes na jej plecach i karku. Jego palce były jakby muśnięcia, które sprawiały, że Hermiona czuła się co raz bardziej odprężona ale i podniecona. Dotykał ją jakby była z porcelany i chyba nie zdawał sobie sprawy co z nią robi. Teraz cieszyła się, że leży na brzuchu bo na 100% by zobaczył jej zarumienione policzki. Ale Draco wiedział co robi. Z jednej strony nie chciał za bardzo mocno wmasować jej specyfiku, bał się, żeby nie piekło, ale z drugiej strony teraz cieszył się z delikatności jaką jej sprawiał. Musiał przyznać, że ma skórę delikatną i miękką, a dotykanie jej sprawiało mu wielką przyjemność tym bardziej, że widział jak reagowała jej skóra. Schodził co raz niżej i niżej i sam czuł, że sprawia mu to za dużo przyjemności. Jego ciało samo zaczęło odczuwać bliskość dziewczyny. Miał wielką ochotę pocałować ją i gdy zbliżał się ustami w stronę karku, coś mu przerwało, a dokładniej zadzwonił jego telefon i przerwał tą magiczną chwilę.
            Draco aż podskoczył, wyprostował się i wstał do telefonu, który odłożył wcześnie na stolik. Odebrał telefon i wyszedł na balkon. W czasie gdy chłopak z kimś rozmawiał, Hermiona odetchnęła z ulgą. Czując jego palce, jego dotyk zaczęła sobie wyobrażać ich razem. Jego palce wręcz paliły  od tego dotyku, chciała więcej i więcej. A nie tylko plecy i kark. W myślach zaczęła liczyć od dziesięciu w dół i tak kilka razy i gdy wiedziała, że już nie czuje tych motylków i nie powinna mieć zarumienionych policzków, odwróciła głowę w kierunku balkonu przez który wszedł Malfoy. Dopiero teraz mogła mu się przyjrzeć i musiała przyznać, że wyglądał świetnie. Jasne spodnie a do tego biała koszula z podwiniętymi rękawami. Niby zwykły i prosty zestaw, ale wyglądał świetnie.
            Po 15 minutach leżenia w ciszy dziewczyna wstała i przeszła do łazienki z wybranymi po drodze ubraniami. Nadal nie mogła założyć stanika więc zapięcie owinęła dodatkowym kawałkiem materiału dzięki czemu stanik nie podrażniał jej skóry. Nałożyła do tego białą koronkową sukienkę i płaskie sandałki i była już gotowa na kolację na wyspie. Gdy wyszła z pokoju Draco czekał już na nią. Zdziwiła się jego miną, nie był za bardzo z czegoś zadowolony, więc domyśliła się, że coś się stało. Ale wolała poczekać aż sam zacznie rozmowę. Wzięła małą beżową torebkę i wyszli z pokoju. Skierowali się na pomost gdzie już czekała na nich prywatna łódka do wyłącznego użytku właścicieli tego kompleksu, udali się nią na wyspę. Hermiona płynąc cieszyła się, że mogła podziwiać takie widoki jakie są na Bahamach. Wiatr we włosach, szum fal oceanu i tylko ona i on. Popatrzyła na Draco i zauważyła, że i on na nią spogląda, a gdy się uśmiechnął poczuła coś dziwnego, taka mała iskierka nadziei obudziła się w niej na myśl o lepsze jutro.
          Wieczór, który spędzili na wyspie był cudowny. Piękna plaża, drzewa, zapalone girlandy na całej powierzchni wyspy i restauracja w stylu greckim sprawiły, że czas spędzony tam minął im tak szybko, że zapomnieli o całym otaczającym ich świecie. Rozmawiali o prostych sprawach, nie poruszali żadnych ważnych. Uważali oboje, że ta kolacja ma być czymś przyjemnym. I po wielu latach po szkole każdemu z nich do głowy weszła mała myśl, że tak mogłaby wyglądać ich przyszłość. Tu na tej plaży jedząc kraby i popijając białe wino było tak idealnie, że tylko głupiec nie zakochałby się. Wracali w ciszy, w Londynie rzadko kiedy Miona miała możliwość obserwować niebo, a tutaj było jak na wyciągnięcie ręki. Człowiek spoglądał w górę i widział niebo pełne gwiazd. Gdy dopłynęli do kompleksu hotelowego i zeszli z pomostu Mionę zaciekawił pewien widok
- Draco, a co to za skupisko ludzi siedzących tam za plażą? - mówiąc to pokazała gdzie siedziało kilkanaście par
- A to jest miejsce, z którego najbardziej dumny jest Zabini. Jako, że od 20 nie podajemy przekąsek, które serwowane są w barach za tym miejscem co oni tam siedzą, to Diabeł wpadł na pomysł, żeby zrobić tam taras widokowy na gwiazdy dla zakochanych. Każda para siedzi przy mini ognisku, są koce, leżaki, poduszki i wino. Zawsze to jakaś atrakcja i podobno jest to romantyczne.
- Świetny pomysł i z tego widzę, to ludzie z chęcią tam przesiadują.
- Zakochani lubią takie głupoty - odpowiedział jej Malfoy z nutką smutku w głosie
- A ty tego nie lubisz? Nie podobają ci się takie rzeczy? Takie małe głupoty, które kochają kobiety?
- Mam pieniądze, więc nie muszę być romantyczny przy wszystkich. Wolę prywatność, nie widzę potrzeby być romantyczny przy ludziach. Mogę kupić wyspę i tam zabrać moją kobietę na kolację przy świecach. Tak jak dziś ciebie - powiedział to z błyskiem w oku, którego nie zauważyła dziewczyna
- No tak pieniądze zmieniają wszystko - odpowiedziała Miona i zastanowiła się chwilę nad słowami chłopaka. Owszem kolacja była romantyczna. Ale w jaki sposób chłopak to postrzegał nie wiedziała, dla niej to była jakby randka choć na początku tak o tym nie myślała, ale miejsce, cisza, nastrój zmieniał wszystko. Przecież mogli zostać i pójść do jakiejś innej restauracji i posiedzieć tam gdzie i reszta gości hotelowych. 
           Nawet nie zauważyła jak była już na swoim piętrze i stała pod drzwiami własnego pokoju. Wieczór minął im tak szybko i przyjemnie, że teraz oboje zastanawiali się co zrobić. Patrzyli sobie w oczy i nastała ta chwila na pocałunek. Powoli zbliżyli się do siebie i gdy dzieliły ich milimetry, drzwi obok się otworzyły i wyszła z nich Ginny.

zdjęcie wyspy 

poniedziałek, 7 września 2015

Bahamy część 3

Kolejny tydzień za nami. 
7 dni i około 100 wejść na bloga.
To bardzo fajny wynik. Tylko szkoda, że zero komentarzy. 

Jeśli się Wam podoba zostawcie chociaż jedno słowo jakieś.

 Zawsze staram się komentować to co czytam, ze względu na szacunek do autora. Jeśli ktoś z Was pisze, to wie, że nie jest to takie proste. I mimo, że każdy z nas pisze dla siebie to również pokazujemy to, po przez udostępnianie na blogu i dajemy czytelnikom jakąś naszą cząstkę. 

A teraz zapraszam do czytania.

Następnego ranka Hermiona wstała dość wcześnie, przebrała się w sukienkę i sandałki, zrobiła delikatny makijaż i zeszła na śniadanie. Siedząc przy stoliku, obserwowała gości zasiadających w restauracji. Same pary, młodzi i seniorzy, widać było, że każdy z nich kochał swoją drugą połówkę, szczęście na twarzy było widoczne już z daleka i w takich właśnie momentach zazdrościła innym, że mają kogoś. Kochała swoją pracę, ale gdy wracała do domu, gdzie nikt nie czekał na nią, czuła się wtedy samotna.
            Rozmyślając tak nawet nie zauważyła, że do stolika ktoś się dosiadł.
- No, no Granger, a co ty tu tak sama siedzisz? Gdzie podziałaś Rudą? – obok przy Hermionie usiadł właściciel hotelu. Szare spodnie i biała koszula pasowały idealnie i dziewczyna musiała przyznać, że wyglądał w tym bosko.
- Malfoy? Co tu robisz?
- Chyba nie muszę ci tłumaczyć co robię w restauracji, w moim hotelu, prawda?
- Oh, nie o to mi chodzi, co robisz przy tym stoliku, razem ze mną? Nie boisz się, że ubrudzisz się czymś?
- Podobno jesteś najmądrzejszą czarownicą, ale jak tak ciebie słucham to w to wątpię i zastanawiam się, kto takie głupoty wymyśla. Powinnaś się obudzić i pomyśleć. Jesteśmy w moim hotelu, gdzie może przyjechać każdy, nie wiem czy to zauważyłaś, ale czasy się zmieniły.
- Jeśli tak mówisz, to może w końcu przestaniesz mówić do mnie Granger, co? Nie wiem czy o tym pamiętasz, ale mam imię.
- Wiem doskonale Hermiono – powiedział to tak zmysłowym głosem, że dziewczyna aż się zarumieniła. Jeszcze nikt mówiąc do niej po imieniu nie powiedział tego tak zmysłowo i jeszcze nigdy tak nie zareagowała.
Blond włosy chłopak widząc zarumienione policzki Miony, uśmiechnął się w duchu. Od bardzo dawnych czasów, ta dziewczyna budziła w nim ogień, podobała mu się. Wyjechał z kraju i po tych pięciu latach myślał, że mu dawno już przeszło. Ale gdy zobaczył ją wczoraj w swoim hotelu coś z jego serca jakby wyskoczyło, a jakaś nieznana radość i spokój zawładnęły jego sercem. Postanowił, że musi ją przekonać do siebie, pokazać jaki jest, że zmienił się i swoją mroczną przeszłość zostawił dawno za sobą.
- Hermiono – zwrócił na siebie jej uwagę – jeśli ja mam mówić do ciebie po imieniu, to mam nadzieję, że z twojej strony również usłyszę  moje imię. Wiem, że samo moje nazwisko pokazuję mój status, ale każdy je tutaj zna. A teraz, czy chciałabyś abym pokazał ci hotel?
- Oh, oczywiście Draco, możemy nawet teraz się przejść. Później mam ochotę troszkę poleżeć na słońcu. Tak dawno nie miałam urlopu i mimo, że wiem, że jestem tu dla Rudej to znam ją na tyle, że przez dwa dni jej nie zobaczymy – mówiąc to wstała od stolika i razem z Malfoyem udali się na spacer po kompleksie. Jako, że w skład hotelowy wchodziło kilka budynków, 2 baseny, plaża, część sportowa z kortami, spacer zajął im około godzinki. Gdy doszli do basenu przy plaży Malfoy zaproponował usiąść przy barze w celu wypicia czegoś zimnego.
- Draco, muszę przyznać, że cały ten kompleks jest piękny, jak to się stało, że zostałeś właścicielem w Nassau? To chyba był ryzykowny krok, co?
- Czy ryzykowny to nie wiem, ale nie było zbytnio wyjścia. Po wojnie nazwisko moje już nie dawało tego samego co wcześniej. Nie miałem możliwości dostania dobrej pracy, a coś chciałem robić. Własny biznes w Wielkiej Brytanii to nie byłby dobry pomysł, bo jakich miałbym klientów, do tego Blaise z Rudą się pokłócili i chciał wyjechać z kraju. Więc przyjechaliśmy tutaj i jakoś tak się stało, że wcześniejszy właściciel miał długi to zrobiliśmy interes. Pozmienialiśmy kilka rzeczy i tak powstało Sandals. Wspominałaś wcześniej, że to twój pierwszy urlop więc co robisz takiego? Bo nie wierzę, że zostałaś marnym aurorem, albo jakimś urzędasem.
- Wybrałam karierę magomedyka. Po wojnie owszem miałam propozycję na pracę w ministerstwie, ale praca przy biurku to nie dla mnie. Chciałam coś robić wielkiego i tak magomedycyna była najlepszym rozwiązaniem. Tak wspominasz o Zabinim, ale nigdzie go nie widziałam.
- Jest na Jamajce, postanowiliśmy otworzyć jeszcze jeden hotel, tylko, że tam będzie zarządzać Pansy i jej mąż Thomas. Blaise pojechał pozałatwiać papiery jakieś i jutro wraca dopiero.
- Dawno go nie widziałam, nie wiem tylko jak Ginny zareaguje na niego.
- Ja liczę na pojednanie, mimo wszystko Blaise miał zawsze na nią dobry wpływ.
- Może i tak, ale sam wiesz jak to się skończyło – w pewnym momencie Miona zaczęła się śmiać tak szczerze i serdecznie, że Malfoy sam nie wiedział co się dzieje – Draco, wybacz, ale właśnie dopadła mnie ta sytuacja. Ja i ty rozmawiamy ze sobą jakby nigdy nic się nie stało, owszem jak Ginny była z Blaisem tolerowaliśmy się, ale co się z nami teraz stało?
- Chyba dorośliśmy...
- Chyba masz rację, nigdy nie myślałam, że tak to się wszystko potoczy.
- Co masz na myśli?
- Jak Ginny była z Blaisem, myślałam, że nic nie będzie ich wstanie rozdzielić. Byli idealni, tzn pasowali do siebie, ale widocznie to nie wystarczyło. Gdy rozeszli się, byłam w szoku. Potem poznała Marka i znów się zakochała, ale jakoś nigdy za nim nie przepadałam, wydawał się być taki nudny, nie miał tego szaleństwa w sobie, nie potrafił zaskakiwać. Jego jedyne szaleństwo to list w kościele.
- To dlaczego z nim była? Jeśli mówisz, że to nudziarz
- Nie wiem, wydaje mi się, że szukała odskoczni, kogoś kto nie będzie jej przypominał Blaise. Jakiejś stabilizacji w życiu. Wydaje mi się, że marzył jej się po prostu dom z kominkiem i ogródkiem, dzieci i kochający mąż. Mimo, że wiemy o miłości to jednak Diabeł był szalony i razem to była mieszanka wybuchowa.
-  I widać jak to się skończyło. Wybacz, ale muszę iść do biura mimo, wszystko jestem szefem i muszę dbać o dobro gości.
Uśmiechając się Draco wstał i poszedł do siebie.
 Miona natomiast poszła do jednej z restauracji po jakieś lekkie przekąski i sok dla Rudej. Gdy wchodziła do jej pokoju, zobaczyła, że dziewczyna nadal leży w łóżku, na szczęście już nie płakała tylko cały czas patrzyła się w sufit. Hermiona położyła posiłek na stolik i usiadła na łóżku, biorąc dłoń przyjaciółki.
- I jak się czujesz? Spałaś coś w ogóle?
- Hermi, nie wiem czym dam radę, już nawet nie mogę płakać.
- Może byśmy przeszły się na spacer, posiedziały na plaży co?
- Nie obraź się, ale jeszcze nie teraz, za wcześnie jest jeszcze.
- Dobrze, ale zjedz chociaż coś, przyniosłam ci coś delikatnego.
- Jak dam sobie radę, Hermiono, nie patrz na mnie i idź na basen, odpoczywaj a ja obiecuję ci, że jutro postaram się wstać z łóżka.
- Oczywiście, jak coś mam telefon przy sobie więc dzwoń – mówiąc to Hermiona, poszła do swojego pokoju, aby przebrać się w kostium kąpielowy i zabierając torbę z książką i olejkiem do opalania wyszła na basen. Czytając książkę i opalając się nawet nie zauważyła jak minęła 15 i dopiero osoba, która wyrwała jej książkę z ręki przypomniała jej o reszcie otaczającym jej świata.
- Granger, Granger i co ja mam z tobą zrobić, godzina 15 a ty od ilu godzin leżysz i czytasz, co?
- Jak dobra lektura to i czas leci szybciej – gdy próbowała wstać poczuła jak plecy zaczynają ją delikatnie palić i jęknęła z bólu, zwracając uwagę na siebie – miałeś pracować, a znów ciebie spotykam.
- Każdy musi zjeść jakiś lunch, jadłaś już? Jak nie to zaraz przyniosę naszą specjalność, poczekaj chwilę – mówiąc to poszedł do jednego z barów z boku basenu.
Miona już czuła, że źle zrobiła biorąc taką grubą książkę, ale „Sto lat samotności” to taka piękna opowieść. Była na siebie zła, bo zapomniała się posmarować olejkiem, a przecież nie jest w Europie a na Bahamach a tutaj słońce jest mocniejsze. Trzy godziny leżenia na brzuchu będą wieczorem istną katorgą. Jej rozmyślania na temat własnej głupoty przerwał Malfoy niosący tacę z posiłkiem. Siadając na leżak dziewczyny położył między nich lunch.
- A o to moja droga specjalność hotelu: krewetki w cieście Tempura, istny nektar bogów, jeszcze nigdy takich nie jadłaś – mówiąc to uśmiechnął się do niej. Zauważyła, że przebrał się i miał na sobie teraz białą bokserkę i beżowe spodenki. Był jedynie w japonkach co dawało mu takiej inności, luzu, musiała przyznać, że w takich prostych ubraniach, gdzie widać było idealne mięśnie, sylwetkę robiło się jej gorąco.
   Tak samo jak Miona przyglądała się Draco to i on na nią zerkał z pożądaniem, ale co się dziwić czarne bikini na jej idealnym ciele wyglądało zabójczo. Aż miał ochotę sprawdzić czy też i jej skora jest taka miękka na jaką wygląda. Zawsze podziwiał ją, przeważnie ze względu na jej oczy i umysł ale teraz z chęcią chciałby mieć ją tylko dla siebie w swoim apartamencie. Ale wiedział, że jest ona inna niż wszystkie kobiety i on miał też inne priorytety. W tym momencie jego życia myślał o ustatkowaniu się, o żonie i dzieciach o kobiecie, która by z chęcią z nim zamieszkała w hotelu i tu spędzili resztę życia. Gdy tak oboje rozmyślali jedząc posiłek nie zauważyli tego, że duża część gości hotelowych często na nich spogląda, a jeszcze więcej pracowników. Każdy już słyszał od recepcjonistki Pameli kim jest ta dziewczyna i jaka to była ona nie miła wobec niej. A teraz szef z nią spędza połowę dnia. Starsze kobiety były zadowolone, że szef znalazł sobie jakąś miłą kobietę, młodsze natomiast były zazdrosne, bo każda liczyła, że to ona będzie mogła sobie posiedzieć nad basenem i móc zjeść, wypić i bez skrępowania się patrzeć na szefa.
- Hermi? Mogę tak mówić do ciebie? Co ja się pytam, oczywiście, że mogę – ciszę przerwał chłopak – Co powiesz na kolację na wyspie? Jeszcze nie widziałaś jej.
- Wyspie? Jakiej wyspie? Nie mów, że kupiliście wyspę dla siebie
- Oczywiście, wyspa znajduje się za tobą, zobacz to tamta w dali – oboje się odwrócili i Miona mogła zobaczyć w dali wysepkę, na której było widać kilka małych budyneczków – Ja wracam do pracy i o 19 zajdę po ciebie i płyniemy na wyspę – powiedział to taki głosem, że dziewczyna nie miała możliwości nawet się sprzeciwić, a chłopak powiedział to i odszedł.