poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Rozdział 21

I kolejny rozdział przed Wami. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i nie będzie zbyt dużo błędów. Końcówkę piszę z zamkniętymi oczami. W każdym bądź razie jak obiecałam tak i jest jeszcze w sierpniu. Następny rozdział pod koniec września. Zapraszam do czytania i komentowania.



- Umieram -  z tymi słowami budziła się pewna brunetka sobotniego poranka, przecierała oczy i starała się je unieść chociaż o milimetr, niestety nie udało się i westchnęła głośno.
- Ciszej Granger - usłyszała cichy męski głos - nie wzdychaj tak i na pewno nie umrzesz, uwierz mi za mało wypiłaś, żeby odejść z tego świata - te słowa sprawiły, że dziewczyna od razu otworzyła oczy i usiadła na łóżku, zrobiła to za szybko i zakręciło jej się delikatnie.
- Malfoy? - zapytała cicho - Co ty tu robisz? W moim pokoju, ty czytasz?
- Nie czytam, ja się próbuję uczyć, a ty delikatnie mówiąc przerywasz mi. - chłopak uśmiechnął się
- Uczysz się? Ale jak? Dlaczego u mnie? O co chodzi?
- Ogarnij się, idź wykąp się, nie ma za dużo czasu już po 9 i nie wiadomo kiedy ten człowiek udający ministra tu przyjdzie, a z tego co widzę to wyglądasz jakby poraził cię prąd. Co ty w nocy robiłaś?
- Co ja robiłam? To twoja wina, a teraz wybacz, ale grasz nie czysto, to miała być uczciwa walka, a nie... - i z tymi słowami wyszła do łazienki dopowiadając sobie w głowie, że i tak wygra zakład
- Życie nie jest po to żeby grać czysto Granger - powiedział w tym samym czasie chłopak, ale słowa skierowane do dziewczyny już nie dotarły, chciał znów wrócić do książek, ale okazało się, że strony są znów czyste, co oznaczało, że Hermiona za daleko się odsunęła od niego.
             Zamknął książkę, odłożył ją na bok i usiadł na jednym z foteli, czekał, tylko to mu pozostało. Kolejny raz liczenie na szlachetną gryfonkę. Ale co robić. Uważał, że to wszystko jest głupie i pozbawione sensu. Całą noc nie mógł spać, bo musiał rozmyślać. Myślał nad słowami Pottera, zamiarami ministra i pomocy Granger. Koło 5 rano nie mógł tak dalej siedzieć w pokoju, więc udał się do pokoju dziewczyny i zaczął się uczyć. Robił wszystko żeby zapomnieć. Nie spodziewał się takiego poranku, zwłaszcza, że wczoraj wypili na trzy osoby tylko jedną butelkę. Jedną butelkę i żeby aż tak wyglądać. Nawet nie wiedział ile teraz siedział z zamkniętymi oczami, ale uchylił je po słowach skierowanych do niego
- Jeszcze tu siedzisz?
- Tak, bo twoja matka wyszła i kazała mi cię przypilnować i przypomnieć ci o dzisiejszym dniu - odpowiedział spokojnie
- Naprawdę? A co dziś jest takiego?
- Jest sobotni poranek, więc twoja matka udała się, aby cytuję: "zrobić się na bóstwo", bo podobno macie dziś jakiś bal wieczorem i ma po ciebie przyjechać twój przyjaciel i razem przed 20 wyruszycie.
- To dziś? Zapomniałam, jak mogłam zapomnieć. To przez alkohol, więc to twoja wina.
- Moja? Ja ci kazałem pić? Nie, sama chciałaś.
- Kazałeś mi!
- Nie Granger, nie kazałem ci. Sama prosiłeś o jeszcze troszeczkę, tak ociupinkę, to tyle dostałaś. A teraz nie narzekaj tylko zjedzmy coś. Rano dostałem sowę od Severusa, że będzie koło 10.
- Niech ci będzie, nie mam ochoty się dziś kłócić, zwłaszcza, że zaraz mamy mieć gości i przedstawiciela podobno prawa i demokracji w naszym świecie.

Razem zeszli na śniadanie, zjedli je w ciszy i przenieśli się potem do salonu gdzie czekała już tam na nich Narcyza i Snape.
- Pan profesor? Już pan jest? Oczekiwaliśmy pana później. - powiedziała na wstępie Hermiona
- Panno Granger, gdyby nie pani kłótnie albo też ciekawe rozmowy z moim chrześniakiem nie zajmowały wam tyle czasu, to już dawno byś wiedziała, że mimo wiadomości, jaką przesłałem udało mi się wcześniej wyrwać. Rozmawiałem właśnie z Narcyzą i jako, że wstałem w dobrym humorze, pomyślałem sobie, że czas zabawić się z naszym ministrem. Minerwa również uznała to za dobry pomysł. To jak?
- Wchodzę w to - powiedział Draco
- Ja również, ale bym zapomniała, zaraz wracam, Draco poproś o kawę, ciasteczka albo ciasto, żeby podali - z tymi słowami wybiegła z pokoju.
- Czy ona z własnej niewymuszonej woli nazwała mnie po imieniu? - zapytał chłopak i również wyszedł do kuchni poprosić o poczęstunek.
Narcyza zaśmiała się serdecznie i popatrzyła na zdziwionego Snape.
- Nie patrz tak na mnie Severusie, tych dwoje zaczyna się lubić. A nawet zaczynają z Potterem w trójkę imprezować. Wiesz, że byli na sesji zdjęciowej? Jak się dowiedziałam, że mój syn spędził cały dzień na sesji z mugolami to byłam bardzo zaskoczona. Teraz widzę, choć jest to troszkę dziwne, ale pasują do siebie, cała trójka pasuje do siebie.
- Zaskoczyłaś mnie Narcyzo, Draco również mnie zaskakuje, bo wiem, jaki jest naprawdę, ale nie myślałem, że tak szybko to pokaże.
- A jednak, tylko jest jeden problem - Narcyza zaczęła, ale musiała skończyć, bo w jednym momencie do salonu wpadli śmiejący się Draco z Hermioną
- Mam, mam to - mówiła i śmiała się dziewczyna
- Co takiego masz Hermiono? - zapytała Narcyza
- Kamera, obiecałam Harremu, że nagram mu spotkanie z ministrem, więc tylko muszę teraz ją gdzieś położyć i to wystarczy. Ale gdzie, żeby nie zobaczył tego - mruczała pod nosem dziewczyna
- Panno Granger, przypominam Pani, że nasz szanowny pan minister - mówił z ironią w głosie profesor - nie należy do osób lubiących zabawki mugolskie, więc nawet jeśli położysz to na kominku to nie zauważy.
- Jest pan genialny, profesorze - tak też zrobiła, ustawiła tak, żeby wszystko było dobrze widać i usiadła na kanapie obok blondyna.
Na drugiej kanapie siedziała Narcyza, a na jednym z foteli Snape. Każdy z nich wziął filiżankę z kawą i zaczęli rozmawiać.
- Severusie? - zaczęła Narcyza - tak się zastanawiałam na temat nauki mojego syna i Hermiony na uczelnię. Super, że wyszło, że razem mieszkają i mogą się uczyć, ale jak to wygląda u innych? Bo jakoś dziwne jest to, że obcy sobie ludzie muszą zacząć być razem.
- Mnie to też zastanawiało, ale nie miałam kogo się zapytać - powiedziała Hermiona - Wie pan coś na ten temat profesorze?
- Nie wiem wszystkiego, ale ten miły staruszek, który się wam pokazał na początku, jest świrnięty jak nasz stary, dawny dyrektor. A tak naprawdę, to ma on dar, który pozwala mu na łączenie charakterów osób pasujących do wspólnej pracy. Oczywiście jest to rodzaj magii, którą wolałbym nazywanie jego wewnętrznym trzecim okiem. Ubzdurał sobie, że wie najlepiej. Jak to wygląda naprawdę nie wiadomo. Wiem jedynie, że Minerwa troszkę interweniowała w waszym imieniu. To była jedyna możliwość. A jeśli chodzi o innych, to niestety byli zmuszani po prostu do spotykania się w bibliotekach lub u kogoś w domu, teleportacje lub też wynajmowanie pokoi w hotelach, mieszkaniach.
- I przez to mogli na naukę poświęcać minimalną część dnia - dopowiedziała dziewczyna
- Ale za to mieli więcej czasu na przyjemności - powiedział cicho chłopak
Po chwili usłyszeli dźwięk domofonu, Hermiona wstała i wyszła by po chwili wrócić z ministrem.
- Pan minister? - powiedział z udawanym zaskoczeniem Draco
- Przepraszam, że was niepokoję w ten sobotni poranek, witam pani Malfoy, panie Malfoy i Snape? Co pan tu robi? - przy ostatniej osobie był zaskoczony, gdyż nie spodziewał się nikogo więcej
- Co ja tu robie? Wydaje mi się, że to widać. Aktualnie piję kawę i rozmawiam sobie z moją przyjaciółką, oraz z moim chrześniakiem. Bardziej dziwi nas pana wizyta. Co takiego się stało, że sam minister postanowił odwiedzić nasze skromne progi - mówiąc to swoim cichym głosem, Snape wiedział, że dzięki temu minister będzie zestresowany. I liczył na to, oraz na ciszę jaka powstała. Dzięki temu z łatwością dostał się do jego głowy i zaczął planować.
- Panno Granger, Panie Snape - zaczął minister - czy byłaby możliwość rozmowy z Panią Narcyzą i Draco na osobności?
- Niestety nie zgadzam się - odpowiedziała szybko dziewczyna - to jest mój dom i tylko Narcyza może o to poprosić, a z tego co widzę nie robi tego. Panie Ministrze, jest sobotni poranek a Pan przychodzi do mojego domu i to jeszcze w szatach czarodziejskich. Czy zdaje pan sobie sprawę z tego co czyni? - Przeszła do ataku, nie pozwalając nikomu dojść do głosu - Co ja mam powiedzieć moim pracownikom? Że starszy zbzikowany staruszek nas odwiedził, bo uciekł ze szpitala psychiatrycznego? Proszę pomyśleć tylko, to pan powinien dawać przykład innym. Każdy, powtarzam, każdy czarodziej, który chce przekroczyć moje progi musi być ubrany stosownie do okoliczności. Proszę spojrzeć na profesora Snape, tak powinien wyglądać prawdziwy mężczyzna, a nie...
- Granger już w porządku - przerwał jej Snape - nie musisz się aż tak unosić, wszyscy zrozumieliśmy.  Zaraz zmienię szaty, tylko, na jaki kolor? - profesor uśmiechnął się pod nosem i zmienił szatę na zwykłe brązowe spodnie i białą koszulę z dużym nietoperzem na tyle. Oczywiście miał nadzieję, że chociaż kilku czarodziejów to zobaczy i według jego czaru, ten nietoperz przejdzie na każde ubranie, na które zostanie zamieniona ta koszula - A teraz przejdźmy do rzeczy, co pana tu sprowadza, tylko proszę szybko
- Oj i to bardzo szybko, spodziewam się gości -  z łatwością skłamała brunetka
- Znalazłem bezpieczne lokum dla pani Narcyzy i Draco i chciałbym, żeby jeszcze dziś się oni przenieśli
- Słucham? - odezwała się Narcyza - Znalazł nam pan inne miejsce?
- Tak, mieszkanie jest niedaleko ulicy pokątnej, więc będziecie bliżej magii. Pilnować was będzie 4 moich aurorówTo jest bardzo bezpieczne miejsce. - dodał po chwili
- A dlaczego szukał pan nam czegoś innego? Mojej mamie to miejsce odpowiada, ma służbę, swój pokój, ubrania i wszystko co chce, po co zmieniać? - dodał blondyn
- Jeśli taka wola jest Pani Narcyzy, to może tutaj zostać - odpowiedział zbyt szybko minister - Ale uważam, że ty chłopcze powinieneś pójść ze mną.
- To jest rozkaz?
- Nie, prośba.
- Jeśli prośba to zostaję, tutaj jest mi dobrze. Mam również to co mi potrzeba.
- Naprawdę panie Malfoy? Wydawało mi się, że ze względu na przeszłość i to co było w szkole to z chęcią pan zmieni otoczenie?
- Słucham? - krzyknęła brunetka - Jak pan śmie, nie ma pan prawa w moim domu mówić o zmianie otoczenia. Uważa mnie pan za szlamę?
- Nie to chciałem powiedzieć panno Granger. Chodziło mi o to, że nie przepadała pani za panem Malfoyem i wydawało mi się, to dobre posunięcie dla was obojga. Proszę pomyśleć o tym co mówię. To pani pozbędzie się kłopotu.
- To teraz ja jestem kłopotem, tak? - powiedział uśmiechając się złośliwie Draco - Coś mi się wydaje, że ma pan problem, panie ministrze. Po pierwsze tutaj jest zbyt dobrze, żeby zmieniać otoczenie. Po drugie moja mama tutaj będzie mieszkać, a po trzecie z Hermioną tworzymy team, więc wydaje mi się, że sprawa jest przegłosowana.
- Ale team jak to? - Zaczął nie dowierzać
- Och normalnie, team, drużyna, czy też po prostu para. Chyba ostatnio nie myśli pan logicznie. A teraz muszę poprosić pana o opuszczenie mojego domu. Jak wspomniałam spodziewam się gości.
- Ale, nie można tak, ale jak? - nie wiedział co powiedzieć - Musi być z wami jakiś dorosły, doświadczony czarodziej, nie możecie być tutaj sami. Musi być ktoś doświadczony w walce, obronie.
- I dlatego ja tu mieszkam, a kto inny jak nie ja. Chyba doświadczenia mi nie brakuje, prawda? - powiedział cicho Snape i zaśmiał się w duchu na widok zaskoczonej miny byłej gryfonki, triumfu na twarzy chrześniaka, delikatnego uśmiechu Narcyzy i przede wszystkim przerażenia ministra, który w myślach miał ostatnią wojnę.
- No tak, ale nie rozumiem.
- To proste - powiedziała Narcyza i też zaczęła grę "doprowadźmy ministra do szaleństwa" - poprosiłam mojego przyjaciela, żeby mógł z nami pomieszkać. Tak bardzo brakuje mi towarzystwa dorosłych, a że Hermiona się zgodziła, to zamieszkał tu również Severus. Czasami się zastanawiam jak nasze znakomite czarodziejskie rody mogły wybrać pana na ministra. Chyba dostanę migrenę, więc muszę was przeprosić - z tymi słowami wyszła z pokoju, wiedziała, że jeszcze chwila i zaczęłaby się śmiać.
Na szczęście słowo migrena w arystokracji to była najlepsza wymówka, aby opuścić towarzystwo. I bardzo często wykorzystywana przez damy w takich chociażby momentach.
- No to jako, że mamy już ustalone co i jak, to wydaje mi się, że nie mam wyjścia i zostanę tutaj z moją matką, kochanym wujkiem i partnerką - powiedział uśmiechnięty
- Tak chyba tak, wydaje mi się, że będzie pan tu bezpieczny
- O bezpieczeństwo mojego chrześniaka nie musi się pan martwić. Jest w dobrych rękach. Ja bardziej bym bał się ludzi, którzy powinni pilnować bezpieczeństwa w naszym świecie - powiedział cicho Snape
- Nie rozumiem, czy coś pan chce mi powiedzieć?
- Tak, a mianowicie, to, że od kilku tygodni mordowani są ludzie, rodziny i ministerstwo nic z tym nie robi. Aurorzy, nie pracują tylko siedzą na swoich tyłkach i czekają na cud? Jako minister powinien pan coś zrobić, proszę pamiętać, że ktoś mógłby pomyśleć, że to sprawka kogoś no nie wiem, może z ministerstwa - dodał Snape
- Grozi mi pan?
- Ja? W żadnym wypadku, ja tylko mówię to co słyszę i widzę - uśmiechnął się pod nosem, widząc minę przeciwnika.
Minister miał minę jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jak to zrobić. Ciszę jaka pozostała po ostatnich słowach przerwał dzwonek do drzwi. Hermiona wstała z miejsca i wyszła na korytarz, na szczęście to była jedynie jej matka. Popatrzyła się błagalnie na Malfoya i dziękowała wszystkim niebiosom, że chłopak domyślił się o co jej chodzi. Dzięki temu mogła udać się ze swoją mamą do jej skrzydła domu.
- Panie ministrze, tak jak wspomniała Hermiona zaraz mamy mieć gości, więc nie chciałbym pana wypraszać, ale niestety to nie był najlepszy czas na odwiedziny. - mówiąc to wstał - Proszę następnym razem zadzwonić, albo napisać i poczekać na zaproszenie. To, że nie mieszkam z matką w MalfoyManor, nie oznacza, że może pan tak o z ulicy nas odwiedzać, jesteśmy mimo wszystko bardzo zajętymi ludźmi, a nazwisko Malfoy cały czas znaczy dosyć dużo w naszym świecie. - dopowiedział jak przystało na arystokratę.
- Oczywiście następnym razem wyślę sowę. Dowidzenia - powiedział zmieszany i zły, gdyż cała ta rozmowa nawet w minimalnym stopniu nie potoczyła się jak on chciał. A to wszystko wina tych dzieciaków i byłego śmierciożeńcy. Tacy ludzie powinni siedzieć w więzieniu a nie, popijać herbatkę z filiżanek w salonie bogatej i rozkapryszonej dziewczyny, której wydaje się, że jest najmądrzejsza.
 W tym samym czasie, Hermiona rozmawiała z matką na temat balu i ewentualnym zamieszkaniu w ich domu jeszcze jednego czarodzieja, tym razem dorosłego. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko temu, co troszkę zdziwiło dziewczynę, ale gdy dowiedziała się ona o kolejnym wyjeździe rodziców, szybko zmieniła zdanie. Gdy wróciła do salonu okazało się, że ministra już nie ma, a panowie piją whisky.
- Profesorze, czy planuje pan zamieszkać z nami? - zapytała cicho dziewczyna, bo mimo wszystko nie wiedziała, co planuje jej były nauczyciel.
- Zastanawiam się nad tym, oczywiście gdybym został, to mam nadzieję, że to nie będzie problem.
- Mam jeszcze jeden wolny pokój, więc nie widzę problemu.
- A pani rodzice?
- Za tydzień wyjeżdżają na 2 miesiące i wrócą przed świętami, dlatego też, nawet wyrazili szczęście, że oprócz Narcyzy, będzie ktoś jeszcze z dorosłych. Moja mama obawia się, że zbyt dużo imprez jest, gdy ich nie ma. Jest tylko problem z moim tatą.
- Ma jakieś obiekcje co do mojej osoby? - zapytał Snape
- Do pana nie, ale bardziej obawia się o swoje zapasy whisky i powiedział, że mam za własne zarobione pieniądze od teraz wam kupować alkohol.
- Ale ty nie pracujesz - powiedział Malfoy
- No właśnie i dlatego używam cały czas jego karty - powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się - Malfoy jeśli możesz zapoznaj profesora ze wszystkim co i jak, pokaż pokój a ja pójdę do kuchni powiedzieć, że od dziś mamy jeszcze jedną osobę. O 20 wychodzę, więc dbajcie o siebie i o mój dom. A zapomniałabym, kamera - podeszła do kominka i wyłączyła kamerę. Wyjęła kasetę i uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że to wszystko warte było takiego poświęcenia. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, ten nietoperz z tyłu koszuli jak długo będzie straszyć ludzi w ministerstwie?
- Aż nie zmieni tego ubrania, nie ważne czy zmieni koszulę, w garnitur, szatę, sweter moja podobizna tam będzie.
- No i super.


Kilka minut po 19, do pokoju Hermiony przyszedł Harry i był bardzo ciekawy rozmowy z ministrem. Dziewczyna podłączyła mu kamerę pod telewizor i sama szykując się raz jeszcze oglądała całe spotkanie. Gdy tylko zobaczyli końcówkę, a dokładnie wyjście z nietoperzem zaczęli się śmiać. Był to piękny widok. Niestety dziewczyna dowiedziała się, że jej przyjaciel znów miał ciężki dzień. Nie mogli dłużej rozmawiać, bo zadzwonił dzwonek do drzwi i Hemiona musiała już schodzić. Miała na sobie piękną beżową suknię, która idealnie pasowała do jej karnacji i figury.

Gdy mijała wejście do salonu nie zauważyła pewnego blondyna, który wpatrywał się w nią jak w obrazek, zazdrosny, że to nie on jest na miejscu tego mugola. Nie zobaczyła również Narcyzy, która uśmiechała się w jej kierunku i zdziwienia na twarzy Snape, który był zaskoczony widokiem dziewczyny w takim wydaniu.
Niczego takiego nie widziała, bo patrzyła się w kierunku Griffina, który stał z bukietem kwiatów.
- Miona, moja piękności, to dla ciebie - mówiąc to dał jej róże - Coś czuję, że dzisiejszy dzień będzie idealny.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział 20

Nie wiem jak to się stało, ale przed Wami kolejny rozdział. Od ostatniego rozdziału minęło 9 dni, więc nawet nie wiecie jak się cieszę, że udało mi się coś napisać. Czy następny również będzie tak szybko? To już wątpię, ale jeszcze w sierpniu pewnie coś dodam. Ale wracam, powoli, ale wracam. Dziś pisząc tych kilka słów, które będą poniżej nawet nie wiecie jaki miałam uśmiech na twarzy, to jest właśnie oznaka, tego, że robię to co kocham. A kocham pisać

pozdrawiam

miłego czytania


- Harry? Co się stało? Był kolejny atak? - Hermiona na widok przyjaciela zaczęła zadawać pytania.
- Nie no Potter, zawsze wiedziałem...  - odezwał się Malfoy, który również postanowił przyjść do pokoju bruneta po tym jak usłyszał, że drzwi w pokoju na przeciwko się otwierają, zamykają, a potem znów otwierają - że wyglądasz kiepsko i jesteś po prostu brzydki, ale dzisiaj widzę, że pobiłeś jakiś rekord. Co się stało? Napadnięto was na bagnach?
- Bardzo śmieszne Malfoy, boki zrywać, ale faktycznie byłem w lesie. I nie Miona, nie było żadnego ataku. Zostałem oddelegowany do innej pracy - dodał ironicznie Harry - a teraz pozwólcie, ale wezmę prysznic i potem wam opowiem co i jak. Miona jak możesz wyślij patronusa do Snape, ok? - mówiąc to udał się do łazienki
- Jasne Harry - dziewczyna wyczarowała patronusa w kształcie wydry - Profesorze Snape, proszę o jak najszybsze przybycie do mojej posiadłości, wejdzie pan bez problemu na mój teren.
Patronus dziewczyny znikł i nie pozostało im nic innego jak czekać. Dziewczyna położyła się na łóżku przyjaciela i zamilkła. Malfoy natomiast tak jak wszedł i stanął przy drzwiach, to stał tak nadal. Cisza była ogromna, słychać było jedynie wodę w łazience, oznaka, że Harry jest już pod prysznicem. Pierwszy raz cisza, która nastała zaczęła im przeszkadzać. Oboje i Miona i Draco myśleli o tym samym, czy to na pewno nie atak? Jeśli nie jest to atak, to co brunet robił takiego, że wyglądał jak po zderzeniu z rozwścieczonym hipogrofem? Niestety musieli czekać. Po chwili ciszy odezwała się dziewczyna
- Malfoy, czy naprawdę myślisz, że to nie atak?
- Tak mi się wydaje, Potter powiedział, że miał inną pracę, więc jestem pewien, że po prostu jak był w lesie, to potknął się o gałąź i poleciał twarzą w jakieś bagienko czy coś takiego. To prostu on, chłopak, który ma pewien problem ze sobą. Czasami nawet zastanawiam się, kto był tak głupi, że przyjął go jako aurora. I dlaczego on chciał się w to bawić?
- To bardziej chodzi o to, że nie miał wyjścia - powiedziała cicho dziewczyna
- Jak to nie miał wyjścia, każdy ma wyjście, zwłaszcza taka osoba jak on. Znany na całym świecie Harry Potter, przecież musiał dostawać mnóstwo propozycji.
- I dostawał je, ale nie miał wyboru. Jak pamiętasz to po pokonaniu Voldzia, wszyscy zaczęli znów wychwalać Chłopca, który przeżył. Dla każdego pracującego w Ministerstwie, w Zakonie, dla ludzi stojących  po jasnej stronie, w gazetach, było tylko jedno, to on Ostoja Dobroci, Dzielny Młody Człowiek, Wybawiciel Świata. Nie miał wyjścia. Ludzie Ministra sprawili, że miał nadal walczyć, szukać popleczników, którzy się ukrywali. W pewnym stopniu zostało mu to nakazane od góry.
- Tak jak ja miałem być śmierciorzeńcą - powiedział cicho chłopak
- Tak, to jest to samo. Masz rozkaz i musisz go wypełnić, chodź brzmi to śmiesznie. Nie miał wyjścia, ludzie podjęli za niego decyzje. I tak zostało, jest skuteczny, naprawdę jest nadal dobry. Ludzie go kochali, dziękowali, dostawał pełno listów, więc zmieniał miejsca zamieszkania. Nawet przez kilka miesięcy mieszkał w różnych hotelach w Londynie i w Wielkiej Brytanii i teleportował się z nich, ale sowy z listami sprawiały zbyt dużo pytań. Mieliśmy dosyć wszystkiego po wojnie, chcieliśmy spokoju, ciszy, zapomnienia. Próbowaliśmy zapomnieć o tym co było, o martwych przyjaciołach, krzyku, strachu, po tym wszystkim mieliśmy dosyć wszystkiego, zwłaszcza mieliśmy dosyć trupów. Wiesz, że przez ten czas, gdy nie było nas w szkole i szukaliśmy możliwości pokonania Voldzia, dużo ćwiczyliśmy i uczyliśmy się. Nie chcieliśmy zabijać, lepsze były takie zaklęcia, które sprawiały, że poplecznicy byli może nie tyle co nie przytomni, ale bardziej zastygli w ruchu na określony czas. To było stare zaklęcie, które dobrze wypowiedziane sprawiało, że osoba nim ugodzona nawet na trzy godziny mogła być zastygła. Nawet nie wiesz ile to nam dawało możliwości i spokoju, że jednak nie odbieramy życia nikomu.
- Baliście się zabijać? - zapytał cicho chłopak, zaskoczony słowami dziewczyny, ale i szczęśliwy, że dzieli się z nim czymś co było tylko dla najbliższych
- Tak, na początku nie chcieliśmy i baliśmy się, ale potem wszystko zmusiło nas niestety do zabijania. Nie wiem jak ty i inni młodzi poplecznicy to robiliście, ale jak uciekliśmy z twojego dworu to podjęliśmy z Harrym decyzje, że nie mamy wyjścia. To jest rzecz, z której nie jestem dumna. Cieszę się jedynie, że to już minęło.
- Poradziłaś sobie z tym?
- Z tym?
- No, że odebrałaś komuś życie.
- Tak Malfoy, ale bez pomocy psychiatry nie dałabym rady.
- Psych, co?
- Psychiatra, to taki mugolski lekarz od głowy. Idziesz do niego, kładziesz się na szezlong i mówisz, mówisz, a on pomaga ci zrozumieć twoje postępowanie. Tak w skrócie.
- I to pomaga?
- Bardzo, naprawdę to pomaga. Harry cały czas z niego korzysta, po każdym morderstwie idzie do niego. I nie jest to coś, czego powinno się wstydzić. Teraz, co drugi, no może co trzeci Brytyjczyk chodzi do psychiatry, podobno to jest modne. - zaśmiała się dziewczyna - Ale można do niego iść nie tylko wtedy, to jest lekarz, który ma za zadanie wysłuchać i pomóc, jeśli oczekujesz tej pomocy, oczywiście.
            Większość rozmowy jej i Draco słyszał brunet, który był zdziwiony tym, jak swobodnie oni rozmawiają ze sobą. Wiedział, że uczą się razem do egzaminów, bo tego wymaga uczelnia, ale żeby aż tak? Zdziwił się i nie wiedział, czy pokazać im, że jest już razem z nimi, z jednej strony rozmawiali o nim, nie żeby miał coś przeciwko. Teraz niestety Malfoy stał się jednym z nich, ale z drugiej stronie to nadal jest Malfoy. Na szczęście rozmyślania Harrego przerwało pukanie do drzwi i po cichym proszę ze strony Hermiony, do środka wszedł ich dawny profesor.
- Witam Panno Granger, Draco, Panie Potter.
- Dobry wieczór profesorze, dziękuję, że tak szybko pan profesor przybył do nas - powiedział Harry, zadowolony, że w końcu mógł pokazać się, że wyszedł z łazienki. - Proszę usiąść - mówiąc to wyczarował dwa fotele dla profesora i Draco, a sam usiadł na łóżku koło Hermiony
- Nie mam za dużo czasu, więc co się stało? - mówiąc to usiadł na jednym z foteli
- Przede wszystkim odsunęli mnie od sprawy. Niby Minister powiedział, że nie mogą wszyscy aurorzy brać udziału w dochodzeniu zabijania popleczników. Uważa, że jest tyle innej pracy do roboty, że tylko pięciu aurorów wystarczy do tego zadania. Wybrał idiotów, serio. Nie mogę powiedzieć kogo, ale uwierzcie mi, nie było gorszych osób od nich. Zastanawiałem się, czy wziął ich ze względu na ich tępe usposobienie czy...
- Harry jak możesz tak mówić? Tępe? - przerwała mu dziewczyna
- Tak tępe, bo wiesz co oni uważają na temat tego? Że dobrze im wszystkim tak, świat jest piękniejszy dzięki tej grupce i po co w ogóle pracować. Dlatego tak Miona oni są idiotami
- Może masz rację Harry, ale widzę, że coś cię gryzie jeszcze prawda?
- No bo wiesz, ja podsłuchałem go - powiedział cicho
- Kogo Potter podsłuchiwałeś? - zapytał zaintrygowany Malfoy
- Ministra - odpowiedział prawie szeptem
- Naprawdę? I co takiego od tego człowieka usłyszałeś? Jakieś sekrety? Zamieniam się w słuch - zadowolony Malfoy, rozsiadł się wygodniej na fotelu
- Czy możecie zacząć być poważni i Panie Potter przejść już do konkretów? Tak jak wspomniałem nie mam za dużo czasu - przerwał im Snape
- Oczywiście panie profesorze. Przede wszystkim ja nie chciałem, ok już mówię dalej. Poszedłem do niego, chciałem się dowiedzieć, czemu nie mogę brać udziału w tym dochodzeniu zwłaszcza, że ty Malfoy i twoja matka jesteście jakby pod moim dachem. Mieszkacie teraz z aurorem, więc oczywiste powinno być to, że będę działać, a tu niespodzianka. Gdy wszedłem do holu nie było jego sekretarki a drzwi od jego gabinetu były uchylone, chciałem zapukać, ale wtedy usłyszałem szeptem wypowiedziane słowa zasadzka i Malfoy w jednym zdaniu. Tak to mnie zaciekawiło, że postanowiłem posłuchać. Okazało się, że to co tylko wtedy pan profesor mówił, że pokazało mu się w głowie, żeby wystawić Malfoya jest już konkretnym planem. Wymyślili sobie, że na siłę zmienią lokum dla ciebie i twojej matki, niby bezpieczne, ale będzie można gdzieś na Nokturnie szepnąć, że zwłaszcza ty mieszkasz w nowym miejscu. Podobno ma jutro przyjść tutaj i powiedzieć, że znalazł bezpieczne lokum. Zwłaszcza, że jutro, gdy mnie od rana znów wysyła do jakiegoś lasu po jakieś totalne głupoty. Powiedział do tego drugiego człowieka, że wie jak zagadać i zrobi wszystko, żebyś chociaż ty z nim poszedł. To jakaś paranoja jest. On jest nienormalny i powinien się leczyć. Uważa, że ty Miona i Malfoy jesteście wrogami i to będzie jego as.
- Kto tego idiotę wybrał na Ministra? Bo chyba sam się mianował na to stanowisko, czy tylko mi się wydaje, czy to już oznaka demencji starczej? - zapytał się blondyn
- Nie Draco, to nie demencja, to jest szaleństwo. A teraz jeśli pozwolisz Granger, to spędzę jutro w tym domu dzień i poczekam na niego. Niech wie, że nie będziesz sama z Draco i Narcyzą, tylko będzie z wami doświadczony czarodziej. A teraz nie martwcie się o nic i lepiej idźcie do łóżek. A ty Potter wypij jakieś ziółka. Żegnam - z tymi słowami Snape wyszedł z pokoju i rezydencji Granger.
Cisza jaka została nie trwała długo. Po chwili zaczął śmiać się Malfoy.
- I z czego tak się śmiejesz? - zapytała się go dziewczyna
- Ziółka, kazał się mu napić ziółek.
- Żeby ochłonął, po to są, wystarczy kilka łyków i człowiek nie denerwuje się aż tak i może spokojnie zasnąć
- Granger, dla niego jest potrzebna Ognista, albo whisky, więc zaraz wracam. Jutro Potter pójdzie do lasu i zjedzą go sówki i wiewiórki i może liski - śmiejąc się nadal Draco wyszedł szybko z pomieszczenia.
- Miona, nie wiem o co mu chodzi, ale chyba zamknięcie źle działa mu na głowę, albo za dużo się uczy.
- To wina książek. Założyliśmy się i każde chce wygrać.
- Ty się założyłaś? A o co?
- Jakieś głupoty. Ale wygram, więc później sam zobaczysz - gdy to mówiła, na jej policzkach pojawił się rumieniec, Harry nie wnikał, wiedział, że jeśli dziewczyna sama nie powie to niczego się nie dowie. Nie mógł nawet zacząć kolejnego zdania, gdy z szybkością błyskawicy do jego pokoju wrócił Malfoy z butelką whisky i trzema szklankami
- To co pijemy? - zapytał z radością w głosie
- Czy tylko mi się wydaje, czy szukałeś okazji, żeby wypić 30-letnią whisky mojego ojca?
- Okazji? A czy potrzebna jest okazja? Przecież twój tato powiedział, korzystaj dowoli z barku, więc korzystam, a jest co opijać. To może być mój ostatni dzień, noc w tym domu.
- Nie wygłupiaj się Malfoy, sam dobrze wiesz, że tu zostajesz. - gdy Draco spojrzał się na nią z zaskoczeniem ta odpowiedziała - jak inaczej mielibyśmy się uczyć do egzaminów, co? To jest jedyna możliwość, żebym dostała się do szkoły, więc chcesz czy nie zostajesz.
- No to wypijmy za to, że Hermiona Granger nie chce mnie oddać w ręce złych ludzi. - mówiąc to nalał alkohol do szklanek i rozdał im
- Wy oboje jesteście świrnięci. Serio Miona, już mu dorównujesz, ale masz rację Malfoy wypijmy, bo muszę jakoś jutrzejszy dzień przeżyć.
             Wieczór spędzili wypijając butelkę whisky, z czego oczywiście najwięcej wypiła osoba, która kochała ten smak. Już po jednej szklance doszli do wniosku, że potrzeba im było tego. Potrzebowali rozluźnienia, śmiechu i robienia czegoś więcej niż nauka lub zamartwianie się. Zdawali sobie sprawę, że jutrzejszy dzień będzie ciekawy, bo tylko tak można było nazwać spotkanie z Ministrem, a że miał być Snape to taka możliwość zabawy miała być jeszcze lepsza. W trakcie rozmowy nawet doszli do wniosku, że trzeba to nagrać, tak żeby i Harry Potter mógł zobaczyć później tą rozmowę.


czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 19

Tak wróciłam, aż sama się tym zdziwiłam. Dziś taki krótki rozdział, napisałam pierwszy raz coś od 5 miesięcy i muszę znów do tego wrócić. To jest coś co daje mi radość i przyznam się, że tej radości mi brakuje. Od teraz rozdziały będą częściej. Na 100% nie będziecie musieli czekać kolejnych 5 miesięcy.


Po incydencie w sypialni Malfoya, Hermiona nie mogła znaleźć sobie miejsca. Cały dzień chodziła z pochmurną miną, nie pomogło nic, ani alkohol, ani też wyczarowana laleczka Voodoo i pudełko szpilek wbijanych we wszystkie możliwe miejsca jakie się dało. Niebyła nawet wstanie rozmawiać z Harrym, który obudził ją po północy, gdy wrócił z pracy. Poprosiła o rozmowę kiedy indziej. Miała problem ze snem i spowodowało to, że następnego dnia jeszcze przed spotkaniem w bibliotece musiała wypić 2 kubki kawy i zażyć do tego kilka kropli uspakajających. Ale czego się nie robi dla nauki?

Czekając na Malfoya zastanawiała się jak będzie wyglądała nauka. Zdawała sobie sprawę, że 3 miesiące, które pozostały im do pierwszych egzaminów to bardzo mało czasu. Nie wiedziała jak to będzie wyglądało i ile jest nauki. Wiedziała jedynie, że muszą zapomnieć o wszystkim i trzeba zacząć działać. Tak rozmyślając nie zauważyła jak do biblioteki wszedł jej partner naukowy, albo wróg co było łatwiejsze do zapamiętania.
- Malfoy, ile można na ciebie czekać. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że zostały nam tylko 3 miesiące? Tylko 3 miesiące, czyli 90 dni, a nawet 88 dni już pozostało.
- Kobieto ogarnij się, mamy czas, jakbyś nie zauważyła książki przyszły 3 dni temu, więc uspokój się. - gdy chłopak podszedł na odległość 3 metrów od brunetki z książek, które trzymał w rękach zaczęła unosić się lekka poświata jasności i gdy przerażony blondyn zrzucił je na podłogę z tej poświaty wyłoniła się postać starego człowieka ubranego w szare szaty.

Witam was młodzi przyszli studenci najlepszej uczelni prawa. Wybraliście studia przyśpieszone co wiąże się z tym, że wybieramy tylko najlepszych. Ale żeby wybrać najlepszych z najlepszych postanowiliśmy wszystkich przyszłych studentów połączyć w partnerów. Tylko to czy będziecie wstanie razem współpracować i pogłębiać naukę pokaże czy zostaniecie przyjęci, a przede wszystkim czy zostaniecie wogóle dopuszczeni do egzaminów 12 grudnia. Te pozycje książkowe, które otrzymaliście to tematy pierwszego roku. Macie 3 miesiące na to, na co każdy student ma prawie cały rok i tylko od was zależy czy dacie radę. Pamiętajcie liczy się współpraca i ilość waszych wspólnych punktów. Wierzę w was i powodzenia...

Po tych słowach rozpłynął się w powietrzu, a cisza jaka pozostała po nim utrzymywała się jeszcze przez kilka minut.
- Malfoy? Czy ty słyszałeś to samo co ja?
- Tak i nie mogę uwierzyć, że coś takiego wymyślili, jakbym słyszał naszego wielkiego dyrektora, tylko on miał takie pomysły.
- A wiesz co jest najgorsze, że ten facet przypominał mi dyrektora. Nie patrz na mnie jak na idiotkę. Naprawdę przypominał mi go.
- Brałaś coś Granger? Przypominam ci 88 dni - mówiąc to uśmiechnął się, wiedział, że wspomnienie tej liczby sprawi, że dziewczyna przypomni sobie po co się spotkali.

Od razu wstała po książki i zaczęła je przeglądać, odkładać w różne miejsca, tak, że po jakiejś godzinie miała plan. Przez ten czas Malfoy przyglądał się temu co robi ta dziewczyna, zwłaszcza, że po tym jak skończyła ze swoimi książkami to samo zrobiła z jego.

- Dobra, mamy tylko 88 dni, a to oznacza, że każdego dnia spędzamy może nie w bibliotece, ale w sali treningowej około 8 godzin z przerwami jedynie na toaletę i posiłki. Nie mamy czasu, a musimy być najlepsi. Więc lepiej żebyś przyłożył, bo nie mam zamiaru przez ciebie nie dostać się na uczelnię, która mi się zamarzyła. Rozumiesz? Jedno twoje spóźnienie, brak chęci do nauki a pożałujesz.
- I co mi zrobisz? Ogarnij się nie jesteś sama, a może to ja powinienem prawić ci morały, co? Skąd mam mieć pewność, czy to ty nie zaniżysz średniej? - wiedział, że tymi słowami sprawi, że jej oczy zabłyszczą, a on sam miał już plan w głowie, jego mała prywatna zemsta za szperanie w jego pokoju i nie tylko za to.
- Możesz być pewny, że to ja będę najlepsza - powiedziała z pewnością w głosie dziewczyna
- Chcesz się założyć gryfonko?
- O co tylko chcesz.
- Jak będziesz mieć lepsze ode mnie wyniki, to spędzisz ze mną cały dzień na moich warunkach i żeby nie było, to łóżko jest w to wliczone.
- Co takiego? Chyba kpisz. - powiedziała niedowierzając dziewczyna
- Podobno jesteś pewna, więc nie powinien to być problem dla ciebie - powiedział chłopak i gratulował sobie pomysłu. Miał na nią wielką ochotę i wiedział, że to jedyna możliwość, która będzie naprawdę warta, jeśli dziewczyna będzie musiała się z nim przespać. Całą noc nie mógł spać bo myślał o tym jak wczorajszy dzień mógł się skończyć, mimo, że nawet do końca się nie zaczął. On już się postara o to, żeby wygrać. Zacznie się uczyć i pokaże jej gdzie jest miejsce mugoli w świecie magii. Oj tak, ta jego zemsta będzie boska - A jakie jest twoje zadanie dla mnie?
- Muszę pomyśleć, ale chyba wiem, wyniki będą przed świętami, więc bierzesz czynny udział w przygotowaniach do świąt i sylwestra. Czyli dekorujesz dom, pomagasz we wszystkim, kupujesz prezenty również dla wszystkich moich pracowników, spędzasz je z moją rodziną i przyjaciółmi.  Jesteś dla nich miły i uczynny. Rozmawiasz ze wszystkimi, śmiejesz się z nimi, składasz życzenia i robisz wszystko co wtedy powiem. Umowa stoi?
- Stoi, ale wiesz co? Szykuj już nową bieliznę, najlepiej koloru szmaragdu. Nie mogę się doczekać - powiedział z błyskiem w oku i wyciągnął rękę do dziewczyny.

Gdy złączyli ręce niewidzialna szarfa złączyła ich i powiązała, a żeby pamiętali o tym, to na ich nadgarstkach pokazał się mały tatuaż nieskończoności ∞.
- Teraz partnerko, gdy mamy już wszystko to chyba możemy zacząć naukę prawda? -  gdy chciał sięgnąć po pierwszą książkę, dziewczyna lekko uderzyła go w ramię - Czemu mnie bijesz, kobieto?
- Bo nie możemy zacząć od tej książki, najpierw zaczynamy od podstaw magii. Zobacz, że każda księga na stronie tytułowej ma wypisane numery tomów, więc tym się kierujemy. Na jednej z książek do tego pisze, że tylko dzięki skrupulatności i działaniu według ustalonego wcześniej planu uczelni, będziemy wstanie przejść przez to z maksymalną wiedzą.
- Dobra, dobra już tak się nie denerwuj, zachowujesz się jak McDrętwa, tylko plan i plan. Co z wami kobietami jest nie tak, co?
- Nie co z nami jest nie tak, tylko co w wami jest nie tak? Ale dosyć, nie zamierzam się z Tobą kłócić. Straciliśmy już na tym gadaniu głupot ponad godzinę, razem z przemową tego starca to już dwie godziny do tyłu. Otwieraj książkę i zaczynaj czytać. Albo nie weźmy wszystkie podręczniki i chodźmy na górę do mojego pokoju.

Następne dni mijały im praktycznie tak samo. Śniadanie, nauka, obiad, nauka, kolacja i czas wolny. Każdą chwilę poświęcali na materiał. I niestety okazało się prawdą, że czasu jest co raz mniej. Zapomnieli przez te dni o kłótniach, o dziwnych sytuacjach, o wszystkim. Dopiero w piątek przy śniadaniu spotkali Harrego, który wyglądał strasznie. Był bardzo zmęczony, niewyspany a do tego jakoś przygaszony. Powiedział im jedynie, że są pewne problemy i że muszą wieczorem wszyscy porozmawiać. Po tych słowach wyszedł.
Hermiona i Draco natomiast uznali, że potrzebują trochę odpoczynku i mimo, że dziewczyna uważała, że jest wszystko w porządku, to musiała przyznać, że litery już się jej rozmazują i nie do końca jest wstanie wszystko zrozumieć. Dlatego też postanowiła poranek spędzić na sprawdzeniu pracowników, czy są jakieś sprawy do załatwienia w domu, a potem udała się na basen.
W tym samym czasie Draco poszedł ze swoją matką na spacer po ogrodzie, gdzie ta powiedziała mu o wyjściu do ludzi na pokaz Marco. Chłopak był zdziwiony tym, że matka sama chce zmienić się na mugolaczkę, żeby tylko zobaczyć jakiś tam pokazik. Co innego after party z modelkami, ale to on, a nie jego matka powinna tam być. Rozmawiali o nauce i o jego planach, chłopak cieszył się w głębi serca tym, że może tak spędzić czas z matką. Spokojna rozmowa na każdy temat, nie trzeba się bać o Lucjusza, czy też innych osobach, które mogłyby donieść jego ojcu, że się śmieje z matką, że z nią rozmawia. Mają teraz choć troszkę wolności i to było piękne, gdyby tylko nie miejsce i okoliczności to byłby to idealny poranek w gronie rodzinnym. Ale niestety czas wracać do prawdziwego świata.


Następne godziny minęły im znów według ustalonego wcześniej schematu, dopiero wieczorem gdy Hermiona usłyszała, że wrócił Harry musiała przyznać, że ta rutyna się skończyła. Gdy zobaczyła przyjaciela wiedziała już, że coś jest nie tak.

sobota, 13 lutego 2016

Miniaturka miłosna na Walentynki

Piszę dzisiaj, bo jutro nie znajdę czasu, a obiecałam.
Jestem, ale długo zastanawiałam się, czy coś dodać. 
Niby każda z nas pisze, że robi to dla siebie nie dla innych. Ale powiedzmy sobie prawdę, jeśli w ciągu dwóch miesięcy jest 2 tysiące wejść i tylko jeden komentarz, to o co w tym chodzi? 
Lubię pisać, moim marzeniem zawsze była książka z moją powieścią lub zbiorem opowiadań. Ale czy jest sens?

Napisałam miniaturkę miłosną, gdzie to nie dramione jest najważniejsze, oni są w tle. Pierwszy raz napisałam o Ginny i jej miłości. Potrzebowałam zmiany, dlatego też inaczej jest nawet napisane te opowiadanie. Przenosimy się w różne miejsca z przeszłości i mam nadzieję, że się Wam spodoba. 



- Mamo, mam problem - powiedziała Maria wchodząc do domu swoich rodziców. Była wysoką siedemnastoletnią blondynką o piwnych oczach, czyli połączeniem Draco i Hermiony Malfoy.
- Coś się stało? - zapytała się jej matka wychodząc z kuchni - Przygotowuję kolację dla dzisiejszych gości, więc zapraszam do kuchni. Pomożesz mi. - Gdy weszły do kuchni, starsza kobieta wstawiła wodę na kawę, a później podała córce pomidory do krojenia.
- Pokrój je do sałatki. Jaki masz problem kochanie? 
- Nie jaki mam problem mamo, tylko kto jest moim problemem.
- No dobrze, kto jest tym problemem? - zapytała starsza kobieta, choć w duchu znała już odpowiedź
- Ten wnerwiający, parszywy, denerwujący Zabini!!!
- Przecież młody Zabini jest taki miłym chłopcem. Nie wiem co ci w nim nie pasuje Mario. Rozumiem, gdybyś tak powiedziała o jego ojcu, ale Maks jest w porządku.
- Uroczym? Nie znasz go mamo, nie wiesz jaki jest naprawdę. Z tego co ja zauważyłam ma tylko jedno w głowie.
- Co takiego? - powiedziała z lekkim niepokojem Hermiona
- Nie o tym mówię o czym myślisz. Mamo, jak możesz? Nie no... Jego jedyna myśl jaką ma, ta jego jeszcze pusta głowa to "jak doprowadzić do zawału Marię Malfoy". Mam już go dosyć. Mamo, jesteś najlepszą czarownicą jaką znam. Do dziś w Hogwarcie są omawiane twoje zasługi dla świata czarodziejów i to jak pomagałaś wujkowi Harremu, oraz cały czas mówią że jesteś i byłaś najmądrzejszą czarownicą. Więc mamo, błagam cię pomóż mi i spraw, żeby on zniknął.
- Kochanie to tak nie działa. Nie mogę ci pomóc, żeby zniknął. W końcu to syn mojej przyjaciółki. Naprawdę nadal wspominają mnie w szkole? To naprawdę... Miło...
- Błagam mamo... - mówiąc to popatrzyła na matkę wzrokiem, który gdy była małą dziewczynką sprawiał, że miała wszystko
- Wiesz, że ten wzrok na mnie nie działa? Na twojego ojca owszem, ale nie na mnie. Mario jesteś już na tyle dorosła kobietą, że powinnaś wiedzieć jedno: faceci rozwijają się dłużej od kobiet. Na tym etapie Maks ma około 15 lat. A jeśli weźmiesz pod uwagę poziom inteligencji jego ojca to domyśl się,  po kim mógł odziedziczyć zachowanie i inteligencję. 
- Czyli to wina wujka Blaise?
- Tak to jego wina i jeśli mówisz że... Co tak dokładnie denerwuje cię w jego zachowaniu?
- Mamo, przede wszystkim to, że wszędzie za mną chodzi, wyskakuje w szkole za jakiejś zbroi czy przejścia. Wszędzie jest tam gdzie ja i tylko zaklęcia McDrętwej sprawiają, że nie wszedł za mną do łazienki. Ale żeby nie było próbował. Dlaczego się śmiejesz w takim momencie? - zapytała załamanym głosem dziewczyna
- Wybacz, ale jak? McDrętwa? Biedna Minerwa, jeśli uczniowie ją tak teraz nazywają. 
- Mamo, to ja tu mam problem a nie ona, czemu bardziej obchodzi cię była profesor, a nie własna córka? 
Hermiona podeszła do Marii i przytuliła ją mówiąc
- Jesteś najważniejszą osobą na świecie, dla mnie i twojego ojca nie liczy się nikt inny. Musisz to zapamiętać. A co do Maksa to bardzo przypomina on swojego ojca. Zabini był taki sam, ale chodźmy na górę pokażę Ci coś. 

Matka z córką weszły na górę do sypialni. Hermiona otworzyła szafę i wyciągnęła z niej myślodsiewnie. Położyła ją na biurku i wyjęła z kieszeni spodni różdżkę. 
- Mam nadzieję, że wiesz co to jest i co chcę zrobić - Gdy dziewczynka potwierdziła, Hermiona skupiła się na kilku myślach i dodała je do myślodsiewnii. - Pokażę Ci kilka sytuacji, które po wojnie sprawiły, że Ginny i Blaise są razem i miały też wpływ na życie moje i Draco. Najlepiej będzie jeśli nie będziesz nic komentować. Możesz się śmiać, bo będzie śmiesznie. Jesteś gotowa to na trzy, ok? Raz, dwa, trzy.

* przystanek numer jeden kawiarnia na Pokątnej Młodsza wersja Hermiony i Ginny odpoczywały w kawiarni po zrobieniu zakupów na bal z okazji drugiej rocznicy pokonania największego zbrodniarza świata magii. Z daleka było widać, że są szczęśliwe. Rozmawiały i śmiały się. W pewnym momencie do ich stolika dosiedli się dwaj panowie. Blondyn i brunet. Dwa przeciwieństwa. Blondyn z miną złego chłopca, który za karę musi siedzieć w kawiarni i przy stoliku, a brunet na ustach miał wielki uśmiech.
- Mionka i moja wiewióreczka, jak ja za wami się stęskniłem. Prawda Smoku? Dziś o was rozmawialiśmy, że dawno nie było was widać i czy będziecie na balu. Co tam słychać Mionka? Słyszałem, że dużo czasu spędzasz w podróży. Czyżby praca w CMSZ (Czarodziejskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych) była taka wymagająca? Czy bardziej ciągle urlop? Podobno dobrze płacą, to prawda?
- A co Zabini szukasz pracy? - powiedziała Ginny i było widać,  że nie podoba jej się osoba, z którą musi rozmawiać - Masz pecha, wiesz? W ministerstwie pracują tylko inteligentni ludzie, wiec to nie jest dla ciebie. Może udałoby ci się w mugolskim świecie, ale tam też trzeba mieć coś w głowie. Nawet do sprzątania chodników. 
- Oj ruda, ty to masz żarcik udany. I za to jesteś wielka, choć patrząc na ciebie to ile masz wzrostu co? Bo dziwie się ze przy 150 cm w kapeluszu pozwalają ci pić kawę. Powinnaś już wiedzieć, że rodzina Zabini nie pracuje, a jak już coś robi to z nudów. Ale co ja będę ci to tłumaczyć. Wyjdź za mnie to się przekonasz jak żyją elity. - z tymi słowami brunet wstał i wyszedł razem z przyjacielem 
- Ginny, o co w tym chodziło? 
- Nie wiem, a czemu się nie odezwałaś? - powiedziała zła dziewczyna
- Kiedy miałam coś powiedzieć jak Zabini prowadził monolog. Dziwne, że Malfoy nawet się nie odezwał.

Obie dziewczyny miały o czym rozmyślać po spotkaniu, ale Maria nie zobaczyła dalszego ciągu, bo przeniosła się w następne miejsce, usłyszała szept swojej matki, że to co teraz zobaczy to jest to co pokazała jej Ginny i kazała jej zachować we własnych wspomnieniach na wszelki wypadek, gdyby ją kiedyś porwano.

*przystanek numer dwa spacer powrotnyGinny uznała, że wieczór po pracy w redakcji jest taki piękny, że szkoda się aportować i wolała wrócić piechotą. Miała dosyć blisko, bo tylko dwa kilometry do swojego domku. Więc co to dla niej, dla dziewczyny, która biega rano trzy razy więcej. Niestety spacer nie okazał się taki miły jak przypuszczała. Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Przechodząc przez park nawet kilka razy obejrzała się czy przypadkiem jej ktoś nie śledzi. STAŁA CZUJNOŚĆ! pamiętała te słowa profesora, dlatego starała się wyłapać każdy szczegół,  czy ktoś się nie zbliża przypadkiem. Ale nic nie słyszała tylko czuła, że ktoś jej siedzi na ogonie. Gdy wchodziła do klatki, odwróciła się i zobaczyła jak pewien brunet macha do niej, idiotyczne uśmiechając się. Pokazała mu środkowy palec i weszła do środka kamienicy gdzie mieszkała.

*przystanek nr trzy poranna joga 
Ginny i Hermiona co drugi dzień starały się dbać o formę i albo biegały, albo chodziły na jogę. Jako, że był deszczowy dzień były właśnie w sali ćwiczeń, budynku multisportowego. Nowość w świecie magii. 
- Mionka, chyba coś się ze mną dzieje, bo czuję się znów obserwowana. - mówiąc to zaczęła się rozglądać, ale nie widziała w promieniu 20 metrów żadnego faceta.
- Przesadzasz, na tym piętrze nie ma żadnego faceta, chyba, że ktoś lubi jogę. 
- Może masz rację, ale ja nadal czuje jakby ktoś się na mnie patrzył.  - mówiąc to popatrzyła za drzwi i jako, że nie widziała nikogo nawet żadnej kobiety, troszkę się odprężyła. Na szczęście Ginny, to Hermiona popatrzyła na przeszklona ścianę gdzie na moment wydawało jej się, że widzi znanego jej bardzo dobrze wysokiego bruneta, który starał się schować za gazetą i odejść w stronę schodów. Później do końca zajęć i po wyjściu z jogi nie widziała już go.

*przystanek nr cztery wieczór w klubie 
Dziewczyny siedziały w kącie klubu i popijając drinki słuchały piosenek jazzowych. Grała nowa amerykańska kapela i byli świetni. Dziewczyny często zaglądały do ,,Muszli" bo znajdował się blisko ich miejsca zamieszkania. Patrzyły właśnie na bliźniaczki Patil, które próbowały dojść do ich stolika. Gdy usiadły wszystkie razem zaczęły rozmawiać o najbliższym balu, oraz o pracy. Starały się nie zwracać uwagi na innych ludzi. Były rozpoznawalne, ale czego oczekiwać od obcych, którzy rzadko mogą zobaczyć piękne kobiety w jednym miejscu. A do tego bliźniaczki były modelkami pracującymi zarówno w świecie magii i mugolskim. W pewnym momencie podszedł  do nich kelner z butelką szampana i kieliszkami. 
- Zamówienie dla pięknych pań - powiedział 
- To chyba pomyłka - odpowiedziała mu Padma - niczego nie zamawiałyśmy 
- Kazano mi przekazać, żeby wypiły Panie a zwłaszcza Ginewra za zdrowie jej ukochanego diabełka.
- Słucham? Jak? Ginewra? Kto kazał panu to powiedzieć? - zapytała Ginny 
- Brunet przy barze - odwrócił się, że wskazać kierunek, ale już tam nikogo nie było - Chyba ten miły człowiek już opuścił nasz klub. W każdym bądź razie powiedział, że będzie pani wiedziała o kogo chodzi.
Mówiąc to otworzył szampana i rozlał go do kieliszków. Ginny nie była zadowolona i doszła do wniosku, że Zabini chce ja doprowadzić do szaleństwa, chociaż musiała przyznać, że miał gest i wybrał najdroższy trunek jaki był dostępny w klubie. 

*przystanek nr pięć salon Hermiony 
- Hermiona, musisz mi pomóc. Jesteś najmądrzejszą kobieta jaką znam. Wydaje mi się, że Zabini mnie prześladuje, co mogę zrobić żeby temu zaradzić, owszem mogłabym go potraktować upiorograckiem, ale to za mało.
- Z tego co zauważyłam to możesz iść do sądu, żeby zabronił mu zbliżania się do ciebie. Niczego innego nie zrobisz, prawo czarodziejskie nie jest na takim samym wysokim poziomie co mugolskie. Więc jeśli zakaz zbliżenia by się udał to byłoby coś. Ale tak jak mówię, w prawie czarodziejskim jest za dużo pustych kartek i nie traktują nachodzenia takiego jako czegoś sprzecznego z prawem. Dopiero napaść lub porwanie sprawiłoby, że masz szansę na coś, ale i wtedy byłoby trudno. Zabini to stary ród, a wiesz jak ich traktują...
- Musze coś zrobić, bo dziś znów go widziałam jak byłam w sklepie. Wyobraź sobie, że stał kilka półek dalej i udawał ze mnie tam nie ma. Później stałam na stoisku z warzywami a ten niby przypadkiem tez oglądał ziemniaki i śmiał się do siebie. On naprawdę potrzebuje jakiejś pomocy tego od głowy. Jak to się nazywa... Głowolog?
- Psycholog lub psychiatra, w zależności jak z nim źle, to któryś z nich może z nim rozmawiać i zająć się nim. Jesteś pewna, że potrzebujesz sądu? Może wystarczy z nim pogadać. 
- Jestem pewna, obawiam się,  że i ja będę potrzebował tego kogoś od głowy jak będzie już po wszystkim.

*przystanek nr sześć sypialnia Hermiony w dniu balu
Dziewczyny stały w sypialni przed lustrem i przyglądały się swojemu odbiciu, chciały mieć pewność, że wyglądają idealnie. Obie w pięknych sukniach: Mionka w długiej złotej, a Ginny w długiej czarnej. 



Wyglądały pięknie. W pewnym momencie do szyby w pokoju podleciała sowa i zapukała w okno, brunetka otworzyła jej i ptak wleciał do pokoju z małą paczką, która spadła na ręce rudej. Dziewczyna otworzyła paczuszkę, w której był list i kolejna paczka. Gdy Hermiona otwierała pudełko Ginny przeczytała na głos:
                                                   
                                                    Dla mojej Ukochanej od zakochanego Diabełka.  


- Ginny - powiedziała do przyjaciółki Miona - Nie stój tak, tylko zobacz co dostałaś i od kogo taki prezent?
- On jest niemożliwy - powiedziała dziewczyna patrząc na to, co trzymała w rękach brunetka - Ta spinka jest piękna, ale dlaczego? Jak ja go teraz nienawidzę. Miona co mam zrobić z Zabinim?
- Nie wiem Ginny, ale masz rację spinka jest piękna i będzie wyglądała ślicznie w twoich włosach. Załóż ją, szkoda takiego prezentu.
- Najwyżej przy wszystkich ją ściągnę i rzucę nią w niego. Mam idealny plan jak mnie wkurzy i wtedy może odczepi się ode mnie.


*przystanek nr siedem Wielka Sala - Hogwart

- Mionka tu jest pięknie jak w w krainie lodu. Ten wystrój  i ozdoby.
-Masz rację, widać, że ktoś się postarał przy urządzaniu balu. Ciekawe czy będzie dużo osób z naszego rocznika. Powinni zaprosić wszystkich, którzy  walczyli i mam nadzieję że tak jest.
- I chyba widzę bliźniaczki przy stoliku z ... Czy to Neville, Dean i Colin? Jeśli to oni, to będzie z kim się bawić, brakuje tylko Harrego 
- Który stoi właśnie za wami - Gdy dziewczyny się odwrócił wpadły w ramiona przyjaciela - Ciesze się ze was widzę, chodźmy usiądziemy i niech zacznie się zabawa.
Pierwszy taniec Harry zatańczył z Ginny, bawili się świetnie, tańczyli również drugi i trzeci. Brunetka z bliźniaczkami zmieniały się za to po każdym tańcu partnerem. Potem zrobili przerwę, w czasie której Miona z przyjaciółką poszły na taras na świeże powietrze. Stały i podziwiamy gwiazdy.
-Jak tu pięknie. Minęły jedynie dwa lata od tamtych trudnych lat i nauki w Hogwarcie. Troszkę żałuję, że to już się skończyło. To były piękne czasy mimo wszystko. Ginny popatrz tylko na przyrodę, las i ten widok. Czy jest gdzieś indziej taki piękny widok na gwiazdy?
- Jest Granger w posiadłości Malfoy. Wielki taras na dachu przygotowany na imprezy i momenty we dwoje - Gdy to mówił dziewczyny odwróciła się I zobaczyły Malfoya i Zabiniego  w czarnych frankach, obie musiały przyznać jedno, wyglądali bosko, wręcz idealnie.
- A was kto tu zaprosił? - zapytała się ruda - Z tego co pamiętam to bal jest tylko dla osób walczących z Voldemortem, a nie dla jego popleczników. 
- Oj ruda,  gdybyś nie pamiętała to przypominam, że byliśmy po waszej stronie.
- Tak sobie wmawiaj Zabini.  Po co tu jesteś? Zbliż się do mnie a zobaczysz, że pójdę do prawnika, żebyś dostał zakaz zbliżania się do mnie. I wyślą cie jeszcze do tego no... Psychiatry.  Dobrze mówię Miona?
- Tak dobrze. Czemu nie bawicie się ze wszystkimi, tylko nam przeszkadzacie rozmawiać? 
- Ty mów Zabini to był twój pomysł. - powiedział znudzonym głosem blondyn
- Więc. .. 
- Nie zaczyna się od zdania od więc  - powiedzieli razem Granger i Malfoy,  popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się delikatnie
- Nie przerywajcie mi. Ruda chciałem zaprosić cie do tańca. 
- Nie. Po moim tropie - i tupnęła nogą, czego nie było widać przez długa suknię 
- Ale dlaczego? No proszę jeden taniec, błagam cię, jestem świetny w tańcu. No zgodzisz się?  pliiiisssss... 
- Powiedziałam nie, nie dociera do tej pustej główki? 
- Nie bądź taka, przecież wiem, że z chęcią byś zatańczyła ze mną. Widzę to w twoich oczach.
- Diabeł, kompromitujesz się. Zachowaj choć trochę godności. - powiedział Blondyn patrząc na to co robił jego przyjaciel
- Wiem co robię. Zróbmy tak, jeden taniec i jak Ci się nie spodoba to koniec, ale jak zobaczę choć cień uśmiechu to tańczymy dalej. Jeden taniec, zgadzasz się? 
- Na 100% jeden?
- Tak, chyba, że będziesz uśmiechnięta to wtedy będzie następny. 
- Niech będzie, zgoda. Ale Miona musi zatańczyć z fretką. - i uśmiechnęła się 
- My? Dlaczego my? - kolejny raz powiedzieli razem
- Nie zgadzam się - znów razem
- Błagam - Zabini padł na kolana i zaczął iść w stronę Hermiony, gdy był przed nią próbował pocałować ją w stopy
- No dobra niech będzie, ale tylko jeden - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna, uciekając od chłopaka
- To teraz ty Draco, Smoku mój kochany, zrób to dla Diabełka swojego - również na kolanach kierował się w stronę przyjaciela, ale ten sam podszedł do niego i popchnął go mówiąc - Nie ośmieszaj się Blaise, jesteś arystokratą, a nie klaunem. Wstań i działaj, bo to wstyd dla mojej rodziny, że mam takiego kumpla. A ty Granger, chodź zatańczymy jak przystało na ludzi z wyższych sfer.
Zaskoczona brunetka dała się poprowadzić blondynowi do Wielkiej Sali na taniec, usłyszała jedynie głos bruneta - Widzisz ruda? Nie masz wyjścia idziemy tańczyć.

*przystanek nr osiem kuchnia Ginny
- Gdzie zniknęłaś po balu, szukałam cię wszędzie... - powiedziała Hermiona wchodząc do mieszkania przyjaciółki - Martwiłam się, że coś ci się stało, że zostałaś porwana czy coś...
- Gdzie ja byłam? Pytasz się mnie? Mnie? To ja na ciebie czekałam a jedyne co robiłaś to tańczyłaś z tym durnym blondasem
- Bo mi kazałaś z nim zatańczyć i mnie pociągnął na parkiet, nie miałam wyjścia.
- No jasne nie miałaś wyjścia, mogłaś po jednym zakończyć, ale nie ty tańczyłaś dalej i dalej aż do końca. Miona co się z tobą stało? Przecież wy nie rozmawiacie ze sobą. 
- I nie rozmawialiśmy, to był tylko taniec. Okazało się, że jednak arystokraci mają jedną dobrą zaletę i są wybitnymi tancerzami. Nie powiesz mi, że Zabini był inny, bo śmiałaś się prawie cały czas.
- To zrozumiałe, było co niestety muszę przyznać i powiem to tylko jeden, jedyny raz. Było super. Powiedziałam i już nigdy tego nie powtórzę.
- Jesteś pewna Ginny? - zapytała się brunetka
- Tak jestem pewna. - powiedziała z pewnością w głosie

*przystanek nr dziewięć salon Hermiony
- Miona? Gdzie jesteś - usłyszała brunetka jak ktoś wpadł do jej mieszkania, a potem do salonu - A tutaj się schowałaś?
- Nigdzie się nie schowałam Ginny, tylko piję kawę w swoim własnym salonie, masz ochotę na coś do picia?
- Nie, przyszłam na minutkę. Muszę ci coś powiedzieć i pokazać. - mówiąc to wyjęła z kieszeni pogiętą kartkę, którą starała się wyprostować i podała ją przyjaciółce. - Zobacz co dziś dostałam z bukietem czerwonych róż.
Hermiona wzięła do ręki i przeczytała

                                                  Słońce moje jedyne, ja Twój pokorny sługa, 
                                 więzień Twojego serca zapraszam Cię na kolację w dniu dzisiejszym
                                                         do restauracji Dwa Światy na godzinę 20.
                                                                                      Błagam bądź...

                                                                                                                                      Twój Diabeł

 - I co sądzisz Miona? - zapytała się Ginny
- Wydaje mi się, że powinnaś pójść. Dwa Światy? Ginny przecież to najlepsza i najdroższa restauracja na świecie. Dałabym dużo, żeby się tam wybrać. 
- To możesz iść za mnie, bo ja chyba... Nie, ja wiem, że nie pójdę. - powiedziała twardo ruda
- Nie wygłupiaj się, musisz tam być, chociażby ze względu na jedzenie. A potem opowiesz mi wszystko jak smakowało, jak wygląda w środku restauracja.
- Ale mam tam być w towarzystwie JEGO!!!
- Już wymyślasz, jakbyś się źle bawiła na balu i z nim nie tańczyła. Możesz być na tej kolacji dla samego posiłku i miejsca. A jak przy okazji z nim pogadasz to nie będzie źle. Ktoś coś mówił, że było super ostatnio - powiedziała brunetka uśmiechając się delikatnie
- Nie wypominaj mi, moich słów, byłam jeszcze pod wpływem...
- Chwili?
- Nie, alkoholu. 
- Więc idź i posiedź w restauracji, a jak będziesz się dobrze bawić to tylko będzie lepiej. Same mówiłyśmy wczoraj, że są oni dobrze wychowani. Nie będzie się źle zachowywać, w końcu to arystokracja. Widziałaś kiedykolwiek, żeby przy stole Ślizgonów, ktoś zachowywał się jak twój brat?
No właśnie nie. Najwyżej po kolacji rzucisz na niego jakąś klątwę.
- Masz rację, jedno złe spojrzenie, słowo, czyn a będzie upiorogracek - z tymi słowami skierowała się w stronę drzwi - Dzięki Mionka za pomoc, jak nie wrócę i nie dam znać to oznacza, że mnie porwał i przyjdź wtedy na ratunek
- Nie ma za co i daj znać jak wrócisz
- Dam na 100%. Pa
- Pa Ginny, baw się dobrze - Hermiona wróciła do czytanej książki

Około godziny 20:00 tego samego dnia 

Hermiona leżała na kanapie i oglądała komedię romantyczną. Na dźwięk pukania do szyby szybko wstała i podeszła do okna gdzie czekała sówka z listem. Dziewczyna odwiązała list i przeczytała:

                                     Miona jestem pijana, pomóż. jestem u tego idioty. Pomóżżżżżżżżżż

Nie mając wyjścia, ubrała się szybko i teleportowała się pod dom bruneta.

*przystanek numer jedenaście korytarz nieznany

- Zabini!!! Jesteś tam? Otwieraj te cholerne drzwi - krzyczała Hermiona przed drzwiami Zabiniego - Nie chcesz otwierać? To nie - mówiąc to wyjęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie otwierające. Drzwi się otworzyły i dziewczyna po cichu weszła do środka. 
- Psst Granger - zamykając drzwi usłyszała męski szept - Nie zamykaj ich!!!
Niestety było już za późno i drzwi się zamknęły. Dziewczyna odwróciła się w stronę głosu, ale nie widziała nikogo. W pewnej chwili poczuła jak ktoś przyciska ją do drzwi i zatyka usta dłonią. Przy uchu usłyszała
- Granger co tu robisz? Bądź cicho i się nie bój. To ja. Dlaczego do cholery zamknęłaś te drzwi? Przez ciebie nie wyjdziemy do rana. 
- Co takiego? To ty Malfoy? Dlaczego jesteś pod kameleonem? Czemu nie wyjdziemy?
- Ten idiota Zabini po 18 okazało się, że rzuca zaklęcie zamknięcia na swoją posesję. Do rana nie wyjdziemy. Ale co tu robisz? Chyba nie zostałaś zaproszona, co?
- Ginny mi napisała, że tu jest i jest pijana. Umówiłyśmy się, że gdzie by nie była przyjdę po nią, więc gdzie ona jest?
- W salonie leży na kanapie, a raczej leżała jak wychodziłem. 
- Widziałeś ją? A co ty tam robiłeś? Szpiegowałeś? - zapytała się go Hermiona
- Ja ją tak, ale ona mnie nie. Nie wiedziałem, że... Cisza - gdy to powiedział oboje usłyszeli kobiecy krzyk, a potem pisk zadowolenia i śmiech dziewczyny
- Chyba się dobrze bawią - powiedział blondyn - Chodź musimy wyjść, bo jak znam Diabła, to na śmiechu się nie skończy - mówiąc to wziął ją za rękę i pociągnął w stronę schodów
- Ale Ginny - zaczęła brunetka
- Nie martw się o nią, nie krzyczy jeszcze z przerażenie, ale krzyczeć będzie. A teraz chodź zanim dojdzie do czegoś, czego wolałbym uniknąć. Czekaj chwilę, rzucę na ciebie również kameleona, ok? Teram możemy uciekać.
Przechodząc obok wejścia do salonu oboje odwrócili się i to co zobaczyli sprawiło, że Malfoy szepnął
- Moje oczy, błagam chodźmy stąd - mówił widząc całujących się, a do tego na pół rozebranego przyjaciela
- Masz rację, idziemy - przytaknęła brunetka i oboje weszli po schodach na górę do pokoju, który jak się okazało był przypisany blondynowi
- Dobra Malfoy mów coś, bo jak jest tak cicho to zdaje mi się, że wszystko słychać i mi się skręca żołądek.
- Masz rację to co się dzieje na dole to jest fuj, fuj, fuj. Nie śmiej się, kocham sex, ale widzieć jak to chce zrobić mój najlepszy kumpel to aż mi nie dobrze. 
- Lepiej powiedz mi, co robiłeś w domu Diabła?
- Nudziło mi się, więc butelka w dłoń i do kumpla, a tu niespodzianka. Jego nie ma, a później był z pijaną rudą. Lepiej powiedz co ty tu robisz?
- Mówiłam ci, że Ginny mi napisała, że jest pijana i żebym przybyła po nią. Więc jestem, ale nie tego się spodziewałam. Gdyby była pijana tak mocno, mocno to by nie wisiała teraz nad Zabinim...
- Bardziej bym powiedział, że jest pod nim, ale kontynuuj - wtrącił się blondyn
- Malfoy nie denerwuj mnie. Miałam w końcu wolny wieczór i chciałam odpocząć, a muszę siedzieć zamknięta w pokoju i do tego musimy być cicho, ale nie na tyle, żeby ich słyszeć i jeszcze do tego...
- Granger wyluzuj. Możemy normalnie rozmawiać, to jest mój pokój i są tu odpowiednie zaklęcia. Nie usłyszą nas, nie wejdą i my też ich nie usłyszymy. A teraz siadaj na łóżku i zaraz wypijemy coś. - Mówiąc to podszedł do barku w kącie pokoju i wyjął butelkę wina oraz dwa kieliszki.
W tym czasie Hermiona rozejrzała się po pokoju i musiała przyznać, że podobało jej się to co widziała. Ładne proste meble typowo sypialniane, beżowe ściany, wielkie okna wychodzące na ogród. 
- Masz napij się - mówiąc to usiadł na łóżku obok niej i podał jej kieliszek - To jak chciałaś spędzić ten piękny wieczór, bo jestem pewny, że teraz będzie niezapomniany. - jego głos zaczął być delikatny i cichy
- Masz rację, bo nigdy nie zapomnę tego, że siedzę tutaj z tobą, zamiast móc w spokoju wypić wino w swoim salonie, przy zapalonym kominku - powiedziała również cicho dziewczyna, próbując ukryć mimo wszystko zadowolenie, że nie spędzi kolejnego wieczoru sama
- Chcesz romantyczności? Nie ma sprawy - wyjął różdżkę i rozpalił w kominku - Na więcej nie licz, nie jestem z tych romantycznych. To jak tam w pracy ci idzie? Słyszałem, że macie jakieś problemy w ministerstwie. 
- Nie mogę o tym mówić. 
- Możesz, dostałem wezwanie od Ministra z prośbą, żeby pojechać z tobą do Paryża w najbliższy weekend. Mam już nawet teczkę sprawy i jestem spakowany

*przystanek numer dwanaście salon Hermiony

- Miona jesteś? - Ginny wpadła do salonu jak burza 
- A jak myślisz? Jak weszłaś do mojego mieszkania, to oznacza, że jestem w domu.
- Nie gniewaj się za tamto, minęły już dwa tygodnie a ty nadal jesteś na mnie zła?
- Zła? Ginny, to co widziałam śni mi się po nocach... - powiedziała zła brunetka
- Nasz sex? Aż tak było dobrze? No było dobrze, nie będę ukrywać, ale...
- Nie Ginny. Śni mi się, że jestem zamknięta i nie mogę wyjść bo jakiś koleś w masce nie pozwala na to. Nie ważne, widzę, że ty w innym świecie jesteś teraz.
- Miona, wybacz mi i... Wiem!!! - krzyknęła i uśmiechnęła się - przyjdź dziś do mnie, wypijemy, pogadamy, jak kiedyś
- A to nie jesteś z Zabinim umówiona?
- Nie była z nim, ani nie rozmawiałam od ostatniego razu i nie mam zamiaru.
- Dlaczego Ginny? Podobno było super.
- Było, ale to nie zmienia faktu, że Zabini to idiota. Przyjdź wieczorem opowiesz mi o pobycie w Paryżu z blondynem
- Dobrze będę

*przystanek numer trzynaście salon Ginny

- I mówię mu, żeby sobie darował, bo i tak nie pójdę z nim na tą kolację. - powiedziała Hermiona siedząc w salonie przyjaciółki popijając wino
- Ale i tak poszłaś, przecież to najlepsza restauracja w Paryżu.
- Masz rację, była i bawiłam się świetnie. Ciekawość zwyciężyła, no i oczywiście możliwość odwiedzenia tego zakątku miasta. Gdyby nie jego nazwisko to nigdy byśmy nie dostali tam stolika. Swoją drogą ciekawe gdzie jeszcze otwierają drzwi na samo nazwisko Malfoy. W ogóle jest to fascynujące. No bo zobacz Ginny oni są jedynie bogaci. I na tym koniec. A wszyscy wręcz padają przed nimi i kłaniają się im. Przecież nie są królową Brytyjską, to tylko zwykli ludzie. - mówiła dziewczyna wstając, żeby nalać sobie jeszcze jedną lampkę, dolała również wino przyjaciółce
- Miona tak było zawsze. Jest kilka rodzin arystokracji w świecie czarodziejskim, gdzie właśnie nazwisko pozwala im na wszystko. Chcą pracować w ministerstwie nie ma sprawy, dostają od razu wysokie stanowisko. Nie ważne czy mają wiedzę czy nie, wszystko im przysługuję. Zazdroszczę ci czasami życia w świecie mugolskim, gdzie trzeba naprawdę zapracować na siebie. Zmieniając temat. Jesteś zadowolona z wyjazdu? Udało ci się wszystko załatwić?
- Tak i niestety była to przede wszystkim zasługa Malfoya i żargonu prawniczego, albo jego nazwiska nie wiem. W każdym bądź razie kryzys zażegnany. Jedyna zła rzecz, że Minister chce, abym już z nim cały czas współpracowała, wszystkie wyjazdy, biuro dostanie obok mojego i od teraz wszystko razem. Dzięki temu jego nazwisko pozwoli na więcej, bo każdy go zna i się z nim liczy. No i wiedza niestety.
- Wiedza? - zapytała się zdziwiona dziewczyna - To on ma coś w tej głowie?
- Niestety ma i przez to, nie mogłam zakwestionować decyzji Ministra.
Ginny już chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej cichy alarm oznaczający, że ktoś wszedł na posesję. Obie dziewczyny podeszły do okna i to co zobaczyły sprawiło, że uśmiechnęły się. Pod oknem stał Blaise Zabini ubrany w czarny garnitur, trzymał w ręku bukiet białych lilii. Za nim stało kilkunastu mężczyzn w białych garniturach z gitarami. Gdy tylko ta grupa zobaczyła, że są obserwowani to zaczęli śpiewać. Śpiewali piosenkę o miłości Righteous Brothers - Unchained Melodydy. Chórek był wspaniały, Blaise również. Nie miał talentu do śpiewu, ale dawał z siebie wszystko. Było cudownie, dziewczyny otworzyły okno i słuchały. Po piosence chłopak uklęknął i wyjął z garnituru podłużne pudełeczko:
- Ginny, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? Nie spałem od ostatniej nocy, cały czas myślę o tobie, nie mogę spać, jeść, trzeźwo myśleć. Bądź ze mną już na zawsze. - mówił to takim głosem, że Ginny stała jak zauroczona w oknie. Nie mówiła nic. W pewnym momencie odwróciła się i odeszła od okna. Hermiona stała cały czas patrząc z okna na bruneta oraz widząc kątem oka na przyjaciółkę, która myślała chodząc. W pewnym momencie stanęła popatrzyła się na przyjaciółkę i uśmiechnęła się. Wyszła z domu i podeszła do bruneta, położyła mu jedną dłoń na policzku, a drugą ręką walnęła go mocno w ramię:
- Co ty sobie wyobrażasz? Jak możesz mi taki wstyd robić? Śpiewać pod oknem? Wiedziałam, że masz coś nie tak z głową. Co ci odbiło? - zaczęła zadawać pytania ruda
- Miłość Ginny, miłość do ciebie. - powiedział spokojnym głosem chłopak patrząc w oczy ukochanej i pocałował ją.


Niestety Maria nie zobaczyła już nic więcej, bo świat zawirował i znów stała w sypialni swojej mamy.
- Widzisz kochanie tak to wyglądało, Blaise miał inne pomysły tego jak poderwać Ginny.
- Wujek zawsze był dziwny, ale mamo, a dlaczego masz wspomnienia cioci?
- Bo ciocia się bała, że może zostać porwana przez Blaise, więc poprosiła żebym zachowała jej wspomnienia i miała je na wszelki wypadek.
- Aha, czyli, że... to dziedziczne, tak? - powiedziała zmartwiona dziewczynka
- Niestety tak kotku, ale nie martw się, jeśli prawdziwie kochasz to zaczniesz się śmiać z tego.
- A ty z tatą zeszliście się kiedy? Bo chyba coś zaczęło kiełkować w czasie gdy wujek podrywał ciocię, co? - zapytała Maria
- Wtedy udało się nam normalnie rozmawiać, potem wspólna praca i tak jakoś wyszło. Nie był on zbytnio romantyczny, ale dla mnie ważne było coś innego.
- Tak? A co takiego? - zaciekawiła się dziewczynka
- Miał coś takiego jak mózg, a uwierz mi kochanie, to było dla mnie najważniejsze i nadal jest. Sama wspomniałaś dzisiaj, że nadal w szkole mówią o mnie jako o tej najmądrzejszej, twój ojciec był drugi w szkole. Miał wiedzę na różne tematy dzięki temu rozmawialiśmy normalnie. Mogliśmy jakoś zapełnić czas w podróżach, a potem powoli i dosyć długo to wszystko kiełkowało i przyszedł czas na miłość. A jeśli chodzi o ciebie i młodego to macie czas.
- Tak mamo, tylko, żeby on miał inny charakter. Lubię go, ale to nie miłość. Bardziej mnie irytuje i wnerwia, ale ma coś w sobie, jeśli musiałabym się przyznać.
- Tylko nie mów tacie o nim, bo wiesz jaki on jest - powiedziała z uśmiechem Hermiona
- Tak wiem, przecież gdyby się dowiedział, że jego księżniczka ma problemy przez jakiegoś faceta, to by go chyba zabił. I wiesz co jest najlepsze mamo? W tym przypadku chyba bym pomogła ojcu.
- Chodź, zejdziemy na dół i przygotujemy się na gości i rodzinkę Zabinich. - Hermiona przytuliła córkę. Wiedziała, co czuła jej córka więc nie martwiła się jej słowami. Dawała im góra dwa lata i wiedziała, że będzie ślub. Oni znali się od małego i byli zawsze razem, więc kwestią czasu miała być miłość. 
Ale to za dwa lata dopiero... Dwa lata...