poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 9

Jest, udało się.
Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział, jest krótki, ale to tylko dlatego, że zawarte są w nim przemyślenia Draco. Wybaczcie za błędy, ale nadal nie mam Worda i jest ciężko.
Niestety, nie wszystko wyszło jak chciałam, utraciłam kilka rzeczy, nadal nie mam większości programów. Jest ciężko. 
Najbardziej żałuję, że utraciłam wszystkie blogi, które czytałam, więc błagam podajcie w komentarzach swoje blogi. Mam tylko może 4 z komentarzy które były dodawane przy wcześniejszych rozdziałach.
A teraz Draco i jego droga ku zagładzie :D


       Mój koszmar, bo mogę to chyba tak nazwać zaczął się w momencie wyjścia przez kominek. Wychodzę z niego i co widzę? Potter i Granger siedzą sobie na fotelach i rozmawiają z dyrektorką jak gdyby nic się nie działo.
Cały weekend przesiedziałem sam w komnatach widząc matkę jedynie przy posiłkach. Już nie jest tą kobietą jaką była wcześniej. Zawsze idealnie ubrana, piękna. Teraz gdy patrzę na jej oczy widzę tylko smutek. U niej smutek, a u mnie złość. Mega wielka złość na cały świat a największa na Granger. Po pierwsze jak ona mogła tak wyglądać, a po drugie za jakie grzechy świata mam z nią mieszkać wśród mugoli.
            Wyprowadziła nas z zamku, idąc na przodzie w tych swoich obcisłych spodniach i mega wysokich obcasach. Gdy byliśmy już na dole to stanęła przed czymś co nazwała samochodem. Może nie była to jakaś mała rzecz, ale to było coś do czego ta Gryfonka kazała nam wsiadać. I jeszcze mówi, że pokocham jej świat. Chyba zbyt często parzy sobie jakieś ziółka, swoją drogą muszą byc mocne jak ma ona taki stan szaleństwa jak teraz. I jeszcze nazwala mnie fretką. Jak zobaczyłem, że moja matka bez problemu wchodzi do samochodu to myślałem, że zaraz walnę jakąś klątwę w Pottera. Tylko ze względu na matkę wsiadłem do tego czegoś. Gdy zamknęły się drzwi myślałem, że dostanę klaustrofobii. Było strasznie. Za mało miejsca, nawet nie można się wyciągnąć, nie rozumiem, jak można w czymś takim podróżować.
           Jedna rzecz mnie zdziwiła a mianowicie, że istnieje coś takiego jak tunele aportacyjne, nawet nie wiedziałem. Tylko jeśli one istnieją to dlaczego do jasnej cholery co roku do szkoły jeździliśmy cały dzień. Nie można było takim tunelem? Przy okazji zapytam się Snape, powinien wiedzieć.
          Ale zaraz powiedziała o jakimś głośniku, a potem pojawił się głos. Nie wiedziałem co się dzieje, starałem się mieć cały czas maskę obojętności i chyba tylko matka widziała prawdę co się dzieje. Ten głos nawet nie wiem skąd się wydobył, nie było żadnej koperty a tym bardziej wyjca. Może to jakieś zaklęcie? Chociaż wątpię.
            Oho, chyba coś jest nie tak. Zbladła i zatrzymała się na poboczu i wyszła z maszyny. I to wszystko przez to, że kilka mugoli ma przyjść do niej? Nawet nie mam zamiaru opuszczać pokoju, bratać się z nimi. Tak nisko jeszcze nie upadłem. Nie dość, że pewnie zamieszkam w miejscu, pewnie takim jak dom tych zdrajców krwi to jeszcze miałbym poznać kogoś. Ale za to teraz miło jest popatrzeć jak Granger zbladła i dostała jakiegoś ataku paniki. W końcu. Jak ja na to długo czekałem.
            A później jakieś głupie pytania. Ubrania Pottera? Ja go chyba avadą kiedyś walnę, jego pierwszego albo nie Granger, bo to jej wina. Albo oboje na raz, jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale to zrobię. Ja chcę do domu... Mam nadzieję, że to się szybko zakończy wszystko. Dobrze, że znów jedziemy, bo jeszcze chwila i... W oddali widzę już chyba Londyn...
          Nareszcie, zaraz wyjdę z maszyny i odpocznę. Zbyt dużo czasu nie minęło gdy wjechaliśmy do jakiegoś budynku i Potter wysiadł, by wrócic po kilku chwilach z walizką w ręku. I ruszyliśmy ku zagładzie, mojej zagładzie. Wyjechaliśmy z centrum, czego mogłem się spodziewac, że nie będzie mieszkac w miejscu cywilizowanym, tylko na poboczu, z daleka od wszystkiego.
        Dziwne, to jest dziwne. Spojrzałem się na matkę i również w jej oczach widzę zdziwienie i szok. Te osiedle jest no cóż fajne. Teraz gdy jedziemy wolno po jakimś osiedlu widzę same bogate domy. Wielkie domki w których mógłbym zamieszkac. Tylko co Granger tu robi? Chyba, że to jest jakiś koszmar i jej rodzice tu pracują w którymś z tych domów, jeszcze zmusi nas do pracy i będziemy  na sianie spac. Zajechaliśmy pod jakiś dom i muszę powiedziec, że jest niezły. Brama się otworzyła, więc pewnie jakieś zaklęcie otwierające. Zajechaliśmy pod główne drzwi i wysiadamy. Jestem pod wielkim wrażeniem. Dom jest boski, w takim mógłbym zamieszkac, ale przy moim szczęściu pewnie za głównym jest jakaś mała klitka, w której będą kazali mi spac. Ile bym dał za powrót do swojego dworu...
- Witajcie w moich skromnych progach - doszedł do mnie głos Granger - I co Malfoy zatkało? Czy mój skromny dom będzie ci pasowac?
- Że co? - czy ja właśnie pisnąłem krzycząc, odkaszlnąłem i znów przybrałem maskę obojętności - Ty chyba sobie żartujesz, że niby to twój dom?
- Mój i nikogo innego, ale jak wspomniałam mieszka tutaj kilka mugoli, więc zaklęcia tylko w pokojach, a teraz zapraszam do środka - Granger mówiąc to otworzyła drzwi do mojego piekła.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Błagam o wybaczenie

Żeby nie było nie zamykam ani nie zawieszam bloga.

Niestety, ale na rozdział trzeba będzie poczekać jeszcze z 2 tygodnie. Jak wiadomo człowiek nie ma wpływu na większość rzeczy. I tak też jest w moim przypadku.
Komputer odmówił mi posłuszeństwa i padł system w nim cały. Oczywiście jest już w naprawie i panowie walczą o odzyskanie danych. Na 99,9 % będę musiała kupić nowy komputer dlatego tyle czasu potrzebuję.

Wczoraj napisała do mnie Stella Jones, poniżej jej wiadomość

 Stella Jones : 

Hej :) Zapraszam do Hogwartu :) To blog oparty na Stowarzyszeniu DHL, ale otwarty dla wszystkich bloggerów :) 
http://projekt-hogwart.blogspot.com/ Jeżeli byś mogła to napisałabyś o tym w następnej notce? I szukamy Prefektów :))


Wydaje mi się, że może to być ciekawa strona jak się rozkręci wszystko


życzę wszystkim Wesołych Świąt 

pozdrawiam

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 8

            Przed Wami kolejny rozdział. Miałam lekkie opóźnienie, ze względu na pracę i niestety trudno było mi coś napisać. Ale wczoraj udało mi się i liczę na pozytywne komentarze. Przez cały tydzień nie miałam zbytnio na nic czas czasu, nawet na przeczytanie Waszych opowiadań, ale liczę na to, że w tym tygodniu nadrobię wszelkie zaległości. Jeśli chodzi o następny rozdział, to obawiam się, że dopiero za dwa tygodnie będzie. Zbyt mało czasu mam na przyjemności. Za to ten jest chwilowo najdłuższy z tych, które się pojawiły.

pozdrawiam


              McGonagall postawiła nas no cóż w trudnej sytuacji. Jedna chwila i niespodzianka, człowiek z którym jestem w stanie wojny od dobrych kilku lat ma u mnie zamieszkać. Teraz gdy wyszli z kominka i gdy patrzę na nich, widzę w ich oczach niepewność tak to chyba to się czai w ich stalowoszarych oczach. Widać po kobiecie zmęczenie i smutek, w końcu straciła męża, są bez domu. A Draco, trudno powiedzieć, bo szybko założył swoją maskę obojętności, ale niepewność była. Zgodziłam się więc teraz chyba nie ma już wyboru, dobrze, że Harry zgodził się zamieszkać ze mną, a raczej powinnam powiedzieć z nami. – rozmyślała Hermiona, w momencie gdy zobaczyła wychodzące towarzystwo z kominka.
- Witam profesorze, Pani Narcyzo, Draco – odezwała się po krótkiej chwili dziewczyna
- Dobrze, że już jesteście – powiedziała do nich McGonagall – odbyłam rozmowę z Hermioną i Harrym i postanowiliśmy, że zamieszkacie wszyscy razem. Niestety nie mam dziś za dużo czasu, ale w tym tygodniu jeszcze was odwiedzę, a jutro mam nadzieję, że ty Severusie odwiedzisz dom panny Granger
- Ależ naturalnie Minerwo – powiedział Snape z widocznym grymasem na twarzy.
- Pani dyrektor – odezwała się Miona – proszę tylko pamiętać, że tylko ja i dziś jeszcze dodam Harrego możemy was wpuścić na teren. Więc będziecie musieli poczekać aż po was wyjdę. A i najważniejsze ubrania, o panią pani profesor nie martwię się, ale pan, panie profesorze, proszę pamiętać, że będzie pan w domu gdzie są mugole… Mam nadzieję, że to nie będzie kłopot – dodała z uśmiechem
- Proszę uwierzyć panno Granger, że wiem jak mam wyglądać i jak się ubrać. Będę jutro w południe, mam nadzieję, że do tego czasu będziecie żyli – dodał Snape
- Jeśli wszystko jasne, to życzę wam dobrej drogi i powodzenia. – powiedziała McGonagall i wstała odprowadzając ich do drzwi
            Gdy wszyscy się pożegnali i wyszli z jej biura, Severus powiedział tylko jedno zdanie
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz Minerwo – i wrócił kominkiem do swoich komnat.
            Reszta towarzystwa w milczeniu zeszła na dół. Każdy myślał i mówił sam do siebie o czymś innym. Draco zastanawiał się co takiego złego uczynił w swoim życiu, że jego karą będzie zamieszkanie z Granger i Potterem. Mimo, że musiał przyznać, że dziewczyna się wyrobiła to nadal była w 100% tylko mugolką i nikim więcej. Chociaż nie, uważał teraz też, że była jego całym złem, na jaki został skazany. Jak on ma wytrzymać z nią? A no i z Potterem, który do tego zajmował się sprawą jego ojca. Istny kataklizm. Jeśli to przetrwam to chyba będę ubiegać się o Order Merlina, za przeżycie z nimi. Ale z drugiej strony obiecał Severusowi, że będzie prawdziwym sobą. Ale chwila, chwila, co oznaczało, że mówiła, że w domu są mugole? Przecież jej rodzice wiedzą kim ona jest, czyżby mieszkali jeszcze z innymi ludźmi? To jak się mają wszyscy zmieścić w jednym domku. To jest chore jakieś.
            Narcyza natomiast mimo, że była nadal w żałobie i była smutna, to z drugiej strony zapaliła jej się w sercu jakaś iskierka nadziei na lepsze jutro. Wiedziała, że tylko dzięki Potterowi, ona i jej syn zostali uniewinnieni, musiała mu podziękować. Dzięki niemu dostali drugą szansę, ale postanowiła, że zrobi to jak zostaną sami. A do Granger, wiedziała, że jest wybitną czarownicą, mimo swojego pochodzenia. Co wg niej było dziwne, bo przecież taki umysł i moc mogą być tylko u tych którzy mają czystą krew, więc może jednak miała przodków czarodziei. I może nie będzie tak źle teraz. Ale czas pokaże.
            Hermiona miała najgorzej, jej myśli były tylko jedne jak wszyscy zareagują na wszystko. Z jednej strony nowi domownicy a z drugiej pełno przyjaciół, którzy przychodzą niespodziewanie. Będzie trzeba pomówić o tym z Malfoyami o pewnych zasadach. Tylko czy się na to zgodzą? Będzie ciężko.  
            Gdy zeszli do holu na parterze odezwała się Narcyza
- Panno Granger?
- Proszę mówić mi po imieniu.
- Dobrze, Hermiono jak się dostaniemy do twojego domu? Aportacja łączna? – zapytała się gdy już byli na zewnątrz zamku
- Nie, mam lepszy środek transportu. Nie wiedziałam, że będę z kimś wracać dlatego dziś przyjechałam samochodem i to właśnie nim wrócimy do Londynu. A o to i on – pokazała na samochód
- Czym jesteś? Co to niby jest? – zapytał się blond włosy chłopak – i niby jak chcesz dostać się do Londynu czymś innym niż pociąg lub aportacja?
- Proszę cię Malfoy nie udawaj głupiego jakbyś nie wiedział o czymś takim jak samochód. To najlepszy środek transportu jaki istnieje. Nie mówię już o tym, że z niektórymi rzeczami będziesz musiał przywyknąć. Bardziej mugolskiego miejsca niż mój dom nie zobaczysz – ostatnie zdanie powiedziała z nutka ironii w głosie, a po chwili dodała niemal szeptem – zobaczysz pokochasz ten świat
- Ja? Miałbym pokochać coś co jest … - chłopak się zawachał
- No dokończ? Co miało być tam, czyżby szlamem? Mogę ci powiedzieć jedno: będziesz wręcz w nim cały umazany, gwarantuję ci – dziewczyna powiedziała to niskim głosem, który mroził krew w żyłach
- Skończcie już, proszę was – odezwała się Narcyza – zachowujecie się jak dzieci, a nie dorośli ludzie. Macie po 22 lata i przydałoby się, żebyście się w końcu tak zachowywali, a teraz Hermiono, chciałabym już wsiąść do tej maszyny i wyruszyć do twojego domu.
- Oh, oczywiście – odpowiedziała troszkę speszona dziewczyna
Odblokowała samochód, a Harry otworzył drzwi pojazdu Narcyzie i sam usiadł z przodu. Draco natomiast nawet nie ruszył się z miejsca. Tylko stał i patrzył się na maszynę.
- Jeny Malfoy wsiadaj do auta, to przecież nie jest potwór jakiś, który może cie zjeść. To tylko pojazd, zobaczysz będziesz fajnie. Chyba, że tchórzysz fretko – ostatnie zdanie dodała z kpiącym uśmieszkiem.
To jedno zdanie sprawiło, że chłopak otrząsnął się i szybko wsiadł z tyłu obok matki. Gdy tylko Miona zajęła miejsce to ruszyli przed siebie.
            Narcyza była zaskoczona, że można tak przyjemnie podróżować, oczywiście widziała te pojazdy, ale bardziej myślała o nich jak o klatkach, gdzie jest niewygodnie, a teraz była nawet zadowolona. Było przyjemnie, ciepło, wygodnie. Widziała, że jej syn był chyba lekko przestraszony podróżą, ale niestety nie mogła się mu dziwić. Chłopak tak bardzo przez całe swoje życie był wpatrzony w Lucjusza, że nie dopuszczał do siebie myśli, że mugole robią ciekawe rzeczy i ładne. Ona w porównaniu do męża i syna czasami nawet robiła zakupy w mugolskim Londynie, chociaż od dawna tego nie robiła, to jednak pamięć o pięknych sukniach i butach pozostała. Teraz siedząc była ciekawa tylko jednego jak się dostaną do domu dziewczyny.
- Hermiono, mam jedno pytanie. Jak w tak krótkim czasie dostaniemy się do ciebie?
- No tak wy nie wiecie. To proste. W całej Europie są tak zwane tunele aportacyjne dzięki, którym można wyjechać w różnych miejscach, a nawet krajach. Dzięki nim podróż ze szkoły do Londynu zajmuję normalnie ok. trzech godzin, ale mi wystarczą dwie. Muszę zadzwonić do domu, więc wybaczcie mi ale będę rozmawiać na głośniku
- Na czym? – zapytał się Draco
- Malfoy, mugole są tak mądrzy, że stworzyli coś takiego jak telefon, w każdym miejscu na ziemi możesz się dzięki niemu porozumieć z innymi ludźmi. A na głośniku, czyli będziecie słyszeć rozmowę. Proste? Proste. Więc nie krzycz jak usłyszysz inny, nowy glos. A teraz wybaczcie. Harry jeśli możesz, wyjmij mi telefon z torebki, dobrze? I wykręć dom – gdy chłopak zrobił to o co poprosiła dziewczyna, to po kilku sekundach odezwał się w samochodzie głos
- Tak, słucham
- Lucas, to ja Hermiona.
- Witam panienko
- Mam do ciebie prośbę. To jest bardzo ważne. Oznajmiam ci, że od dziś zamieszkają u mnie 3 osoby, dlatego też musicie na szybkiego przygotować pokoje dla nich. Wydaje mi się, że liliowy, niebieski i zielony będą najlepsze, w moim skrzydle oczywiście. Będziemy po 20, więc kolacja na 21 dla nas, dobrze?
- Oczywiście panienko, już się zabieramy do pracy. Aha byłbym zapomniał. Był dziś u nas panienki przyjaciel, Paul. Prosił abym przekazał, że zostawił na planie zdjęciowym swój telefon i nie mógł przez to zadzwonić. Powiedział, że jutro przyjdą wszyscy na śniadanie i ma bardzo ważną informację.
- Śniadanie? Jutro? – Hermiona zbladła do tego stopnia, że aż musiała zjechać na pobocze i wysiąść z samochodu – Dobrze, a czy mówił coś jeszcze?
- Nie, wpadł jak burza i nie miał za dużo czasu. Powiedział tylko o śniadaniu. A i wspomniał o imprezie dla panienki rodziców, że wszyscy również będą.
- Nie no super, ja to mam szczęście. Jeśli tak ma być to jutro śniadanie dla 8 osób. Pewnie na godzinę 9, bo przeważnie o tej wszyscy są.
- Dobrze panienko, będziemy czekać.
            Dziewczyna skończyła rozmawiać z lokajem i musiała się oprzeć o maskę samochodu. Była zestresowana i to bardzo. Spotkanie jej przyjaciół z Malfoyem to było coś czego nigdy nie pragnęła zobaczyć a tym bardziej przeżyć. Nawet nie zauważyła kiedy Harry wyszedł z samochodu i objął ją ramieniem
- Hermi, kochanie co się dzieje?
- Nie słyszałeś? Moi przyjaciele będą jutro i ich poznają… Wiesz co to oznacza? Dowiedzą się kim jestem. I co ja wtedy zrobię? Będę musiała im usunąć pamięć. Nie dam rady chyba z tym wszystkim. Harry i co teraz? – dziewczyna co raz bardziej panikowała
- Kochanie, spójrz na mnie – Miona odwróciła się w stronę Harrego – a teraz mnie posłuchaj, jesteś wielką i mądrą czarownicą, ludzie lubią cię za to jaka jesteś. Pamiętaj, że ja ciebie nigdy nie opuszczę a twoi przyjaciele też na tyle ciebie kochają, że nie zrobią ci krzywdy. Jeśli chodzi o Malfoya, to nie martw się. Po pierwsze pewnie wpadnie w depresję, że musi żyć w twoim domu, a po drugie jak coś zamkniesz go w pokoju na różne te twoje nowe zaklęcia i będzie po kłopocie – dokończył uśmiechając się – a teraz zrób trzy głębokie wdechy i jedźmy do ciebie. Ale wydaje mi się, że jeśli i ja mam zamieszkać u ciebie, to musimy zajechać do mnie po ubrania
- Ubrania? – krzyknęła dziewczyna
- No ubrania, przecież muszę w czymś chodzić
- Harry nie chodzi o twoje ciuchy, ale o nich. Przecież nie mogą chodzić po moim domu w szatach. – mówiąc to dziewczyna podeszła do drzwi po stronie Narcyzy i otworzyła je
- Pani Malfoy, teraz mi się przypomniała ważna rzecz, troszkę głupio mi się o to pytać, ale czy macie jakieś rzeczy ze sobą, jakieś ubrania, które będą nadawały się wśród mugoli? – zapytała z pewnym wahaniem dziewczyna
- Jeśli myślisz Granger – wciął się Draco – że myśleliśmy o ubraniach albo pamiątkach to chyba sobie kpisz z nas, nie miałem nic lepszego do roboty tylko spakować ubrania, bo wiedziałem, że będę mieszkać Panną Mądralińską
- Synu, uspokój się – zwróciła się Narcyza do syna – Hermiono, niestety nie mamy nic ze sobą, żadnych ubrań, żadnych dodatków. Jak wychodziliśmy z domu byliśmy pewni, że do niego wrócimy
- No to mamy problem. Nie możecie w moim domu chodzić w szatach
- Hermi – odezwał się Harry – ja mogę na jutro pożyczyć ubrania dla Malfoya a dla pani, pani Narcyzo najwyżej weźmie się ubrania od mamy Miony. Najwyżej zaklęciem je dopasujemy, a jutro weźmiesz i zamówisz troszkę ubrań. Co o tym myślisz?
- To chyba dobry pomysł.
- Jeśli myślicie, że będę nosić ubrania po tobie Potter, to się mylisz. Za nic w świecie nie nałożę nic takiego taniego i tandetnego
- Naprawdę Malfoy? To zobaczymy jak będziesz po domu nagi chodzić.
- Marzysz Potter
- Nawet nie wiesz jak bardzo czekam na to, jak się ośmieszysz, no chyba, że cały swój pobyt spędzisz zamknięty w pokoju. To nas by bardzo ucieszyło prawda Miona?
- Jasne Harry – uśmiechnęła się zapytana dziewczyna – ale chyba musimy takie rozmowy zostawić na później, bo spóźnimy się na kolację, a jeszcze zajedziemy do ciebie po twoje ubrania. Ale musimy jakoś pokazać pracownikom, że macie zamieszkać, więc musicie mieć walizki – dziewczyna podniosła dwa kamyczki i zamieniła ja na dosyć ciężkie walizki, które z pomocą Pottera schowała do bagażnika. I ruszyli ku stolicy.