sobota, 13 lutego 2016

Miniaturka miłosna na Walentynki

Piszę dzisiaj, bo jutro nie znajdę czasu, a obiecałam.
Jestem, ale długo zastanawiałam się, czy coś dodać. 
Niby każda z nas pisze, że robi to dla siebie nie dla innych. Ale powiedzmy sobie prawdę, jeśli w ciągu dwóch miesięcy jest 2 tysiące wejść i tylko jeden komentarz, to o co w tym chodzi? 
Lubię pisać, moim marzeniem zawsze była książka z moją powieścią lub zbiorem opowiadań. Ale czy jest sens?

Napisałam miniaturkę miłosną, gdzie to nie dramione jest najważniejsze, oni są w tle. Pierwszy raz napisałam o Ginny i jej miłości. Potrzebowałam zmiany, dlatego też inaczej jest nawet napisane te opowiadanie. Przenosimy się w różne miejsca z przeszłości i mam nadzieję, że się Wam spodoba. 



- Mamo, mam problem - powiedziała Maria wchodząc do domu swoich rodziców. Była wysoką siedemnastoletnią blondynką o piwnych oczach, czyli połączeniem Draco i Hermiony Malfoy.
- Coś się stało? - zapytała się jej matka wychodząc z kuchni - Przygotowuję kolację dla dzisiejszych gości, więc zapraszam do kuchni. Pomożesz mi. - Gdy weszły do kuchni, starsza kobieta wstawiła wodę na kawę, a później podała córce pomidory do krojenia.
- Pokrój je do sałatki. Jaki masz problem kochanie? 
- Nie jaki mam problem mamo, tylko kto jest moim problemem.
- No dobrze, kto jest tym problemem? - zapytała starsza kobieta, choć w duchu znała już odpowiedź
- Ten wnerwiający, parszywy, denerwujący Zabini!!!
- Przecież młody Zabini jest taki miłym chłopcem. Nie wiem co ci w nim nie pasuje Mario. Rozumiem, gdybyś tak powiedziała o jego ojcu, ale Maks jest w porządku.
- Uroczym? Nie znasz go mamo, nie wiesz jaki jest naprawdę. Z tego co ja zauważyłam ma tylko jedno w głowie.
- Co takiego? - powiedziała z lekkim niepokojem Hermiona
- Nie o tym mówię o czym myślisz. Mamo, jak możesz? Nie no... Jego jedyna myśl jaką ma, ta jego jeszcze pusta głowa to "jak doprowadzić do zawału Marię Malfoy". Mam już go dosyć. Mamo, jesteś najlepszą czarownicą jaką znam. Do dziś w Hogwarcie są omawiane twoje zasługi dla świata czarodziejów i to jak pomagałaś wujkowi Harremu, oraz cały czas mówią że jesteś i byłaś najmądrzejszą czarownicą. Więc mamo, błagam cię pomóż mi i spraw, żeby on zniknął.
- Kochanie to tak nie działa. Nie mogę ci pomóc, żeby zniknął. W końcu to syn mojej przyjaciółki. Naprawdę nadal wspominają mnie w szkole? To naprawdę... Miło...
- Błagam mamo... - mówiąc to popatrzyła na matkę wzrokiem, który gdy była małą dziewczynką sprawiał, że miała wszystko
- Wiesz, że ten wzrok na mnie nie działa? Na twojego ojca owszem, ale nie na mnie. Mario jesteś już na tyle dorosła kobietą, że powinnaś wiedzieć jedno: faceci rozwijają się dłużej od kobiet. Na tym etapie Maks ma około 15 lat. A jeśli weźmiesz pod uwagę poziom inteligencji jego ojca to domyśl się,  po kim mógł odziedziczyć zachowanie i inteligencję. 
- Czyli to wina wujka Blaise?
- Tak to jego wina i jeśli mówisz że... Co tak dokładnie denerwuje cię w jego zachowaniu?
- Mamo, przede wszystkim to, że wszędzie za mną chodzi, wyskakuje w szkole za jakiejś zbroi czy przejścia. Wszędzie jest tam gdzie ja i tylko zaklęcia McDrętwej sprawiają, że nie wszedł za mną do łazienki. Ale żeby nie było próbował. Dlaczego się śmiejesz w takim momencie? - zapytała załamanym głosem dziewczyna
- Wybacz, ale jak? McDrętwa? Biedna Minerwa, jeśli uczniowie ją tak teraz nazywają. 
- Mamo, to ja tu mam problem a nie ona, czemu bardziej obchodzi cię była profesor, a nie własna córka? 
Hermiona podeszła do Marii i przytuliła ją mówiąc
- Jesteś najważniejszą osobą na świecie, dla mnie i twojego ojca nie liczy się nikt inny. Musisz to zapamiętać. A co do Maksa to bardzo przypomina on swojego ojca. Zabini był taki sam, ale chodźmy na górę pokażę Ci coś. 

Matka z córką weszły na górę do sypialni. Hermiona otworzyła szafę i wyciągnęła z niej myślodsiewnie. Położyła ją na biurku i wyjęła z kieszeni spodni różdżkę. 
- Mam nadzieję, że wiesz co to jest i co chcę zrobić - Gdy dziewczynka potwierdziła, Hermiona skupiła się na kilku myślach i dodała je do myślodsiewnii. - Pokażę Ci kilka sytuacji, które po wojnie sprawiły, że Ginny i Blaise są razem i miały też wpływ na życie moje i Draco. Najlepiej będzie jeśli nie będziesz nic komentować. Możesz się śmiać, bo będzie śmiesznie. Jesteś gotowa to na trzy, ok? Raz, dwa, trzy.

* przystanek numer jeden kawiarnia na Pokątnej Młodsza wersja Hermiony i Ginny odpoczywały w kawiarni po zrobieniu zakupów na bal z okazji drugiej rocznicy pokonania największego zbrodniarza świata magii. Z daleka było widać, że są szczęśliwe. Rozmawiały i śmiały się. W pewnym momencie do ich stolika dosiedli się dwaj panowie. Blondyn i brunet. Dwa przeciwieństwa. Blondyn z miną złego chłopca, który za karę musi siedzieć w kawiarni i przy stoliku, a brunet na ustach miał wielki uśmiech.
- Mionka i moja wiewióreczka, jak ja za wami się stęskniłem. Prawda Smoku? Dziś o was rozmawialiśmy, że dawno nie było was widać i czy będziecie na balu. Co tam słychać Mionka? Słyszałem, że dużo czasu spędzasz w podróży. Czyżby praca w CMSZ (Czarodziejskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych) była taka wymagająca? Czy bardziej ciągle urlop? Podobno dobrze płacą, to prawda?
- A co Zabini szukasz pracy? - powiedziała Ginny i było widać,  że nie podoba jej się osoba, z którą musi rozmawiać - Masz pecha, wiesz? W ministerstwie pracują tylko inteligentni ludzie, wiec to nie jest dla ciebie. Może udałoby ci się w mugolskim świecie, ale tam też trzeba mieć coś w głowie. Nawet do sprzątania chodników. 
- Oj ruda, ty to masz żarcik udany. I za to jesteś wielka, choć patrząc na ciebie to ile masz wzrostu co? Bo dziwie się ze przy 150 cm w kapeluszu pozwalają ci pić kawę. Powinnaś już wiedzieć, że rodzina Zabini nie pracuje, a jak już coś robi to z nudów. Ale co ja będę ci to tłumaczyć. Wyjdź za mnie to się przekonasz jak żyją elity. - z tymi słowami brunet wstał i wyszedł razem z przyjacielem 
- Ginny, o co w tym chodziło? 
- Nie wiem, a czemu się nie odezwałaś? - powiedziała zła dziewczyna
- Kiedy miałam coś powiedzieć jak Zabini prowadził monolog. Dziwne, że Malfoy nawet się nie odezwał.

Obie dziewczyny miały o czym rozmyślać po spotkaniu, ale Maria nie zobaczyła dalszego ciągu, bo przeniosła się w następne miejsce, usłyszała szept swojej matki, że to co teraz zobaczy to jest to co pokazała jej Ginny i kazała jej zachować we własnych wspomnieniach na wszelki wypadek, gdyby ją kiedyś porwano.

*przystanek numer dwa spacer powrotnyGinny uznała, że wieczór po pracy w redakcji jest taki piękny, że szkoda się aportować i wolała wrócić piechotą. Miała dosyć blisko, bo tylko dwa kilometry do swojego domku. Więc co to dla niej, dla dziewczyny, która biega rano trzy razy więcej. Niestety spacer nie okazał się taki miły jak przypuszczała. Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Przechodząc przez park nawet kilka razy obejrzała się czy przypadkiem jej ktoś nie śledzi. STAŁA CZUJNOŚĆ! pamiętała te słowa profesora, dlatego starała się wyłapać każdy szczegół,  czy ktoś się nie zbliża przypadkiem. Ale nic nie słyszała tylko czuła, że ktoś jej siedzi na ogonie. Gdy wchodziła do klatki, odwróciła się i zobaczyła jak pewien brunet macha do niej, idiotyczne uśmiechając się. Pokazała mu środkowy palec i weszła do środka kamienicy gdzie mieszkała.

*przystanek nr trzy poranna joga 
Ginny i Hermiona co drugi dzień starały się dbać o formę i albo biegały, albo chodziły na jogę. Jako, że był deszczowy dzień były właśnie w sali ćwiczeń, budynku multisportowego. Nowość w świecie magii. 
- Mionka, chyba coś się ze mną dzieje, bo czuję się znów obserwowana. - mówiąc to zaczęła się rozglądać, ale nie widziała w promieniu 20 metrów żadnego faceta.
- Przesadzasz, na tym piętrze nie ma żadnego faceta, chyba, że ktoś lubi jogę. 
- Może masz rację, ale ja nadal czuje jakby ktoś się na mnie patrzył.  - mówiąc to popatrzyła za drzwi i jako, że nie widziała nikogo nawet żadnej kobiety, troszkę się odprężyła. Na szczęście Ginny, to Hermiona popatrzyła na przeszklona ścianę gdzie na moment wydawało jej się, że widzi znanego jej bardzo dobrze wysokiego bruneta, który starał się schować za gazetą i odejść w stronę schodów. Później do końca zajęć i po wyjściu z jogi nie widziała już go.

*przystanek nr cztery wieczór w klubie 
Dziewczyny siedziały w kącie klubu i popijając drinki słuchały piosenek jazzowych. Grała nowa amerykańska kapela i byli świetni. Dziewczyny często zaglądały do ,,Muszli" bo znajdował się blisko ich miejsca zamieszkania. Patrzyły właśnie na bliźniaczki Patil, które próbowały dojść do ich stolika. Gdy usiadły wszystkie razem zaczęły rozmawiać o najbliższym balu, oraz o pracy. Starały się nie zwracać uwagi na innych ludzi. Były rozpoznawalne, ale czego oczekiwać od obcych, którzy rzadko mogą zobaczyć piękne kobiety w jednym miejscu. A do tego bliźniaczki były modelkami pracującymi zarówno w świecie magii i mugolskim. W pewnym momencie podszedł  do nich kelner z butelką szampana i kieliszkami. 
- Zamówienie dla pięknych pań - powiedział 
- To chyba pomyłka - odpowiedziała mu Padma - niczego nie zamawiałyśmy 
- Kazano mi przekazać, żeby wypiły Panie a zwłaszcza Ginewra za zdrowie jej ukochanego diabełka.
- Słucham? Jak? Ginewra? Kto kazał panu to powiedzieć? - zapytała Ginny 
- Brunet przy barze - odwrócił się, że wskazać kierunek, ale już tam nikogo nie było - Chyba ten miły człowiek już opuścił nasz klub. W każdym bądź razie powiedział, że będzie pani wiedziała o kogo chodzi.
Mówiąc to otworzył szampana i rozlał go do kieliszków. Ginny nie była zadowolona i doszła do wniosku, że Zabini chce ja doprowadzić do szaleństwa, chociaż musiała przyznać, że miał gest i wybrał najdroższy trunek jaki był dostępny w klubie. 

*przystanek nr pięć salon Hermiony 
- Hermiona, musisz mi pomóc. Jesteś najmądrzejszą kobieta jaką znam. Wydaje mi się, że Zabini mnie prześladuje, co mogę zrobić żeby temu zaradzić, owszem mogłabym go potraktować upiorograckiem, ale to za mało.
- Z tego co zauważyłam to możesz iść do sądu, żeby zabronił mu zbliżania się do ciebie. Niczego innego nie zrobisz, prawo czarodziejskie nie jest na takim samym wysokim poziomie co mugolskie. Więc jeśli zakaz zbliżenia by się udał to byłoby coś. Ale tak jak mówię, w prawie czarodziejskim jest za dużo pustych kartek i nie traktują nachodzenia takiego jako czegoś sprzecznego z prawem. Dopiero napaść lub porwanie sprawiłoby, że masz szansę na coś, ale i wtedy byłoby trudno. Zabini to stary ród, a wiesz jak ich traktują...
- Musze coś zrobić, bo dziś znów go widziałam jak byłam w sklepie. Wyobraź sobie, że stał kilka półek dalej i udawał ze mnie tam nie ma. Później stałam na stoisku z warzywami a ten niby przypadkiem tez oglądał ziemniaki i śmiał się do siebie. On naprawdę potrzebuje jakiejś pomocy tego od głowy. Jak to się nazywa... Głowolog?
- Psycholog lub psychiatra, w zależności jak z nim źle, to któryś z nich może z nim rozmawiać i zająć się nim. Jesteś pewna, że potrzebujesz sądu? Może wystarczy z nim pogadać. 
- Jestem pewna, obawiam się,  że i ja będę potrzebował tego kogoś od głowy jak będzie już po wszystkim.

*przystanek nr sześć sypialnia Hermiony w dniu balu
Dziewczyny stały w sypialni przed lustrem i przyglądały się swojemu odbiciu, chciały mieć pewność, że wyglądają idealnie. Obie w pięknych sukniach: Mionka w długiej złotej, a Ginny w długiej czarnej. 



Wyglądały pięknie. W pewnym momencie do szyby w pokoju podleciała sowa i zapukała w okno, brunetka otworzyła jej i ptak wleciał do pokoju z małą paczką, która spadła na ręce rudej. Dziewczyna otworzyła paczuszkę, w której był list i kolejna paczka. Gdy Hermiona otwierała pudełko Ginny przeczytała na głos:
                                                   
                                                    Dla mojej Ukochanej od zakochanego Diabełka.  


- Ginny - powiedziała do przyjaciółki Miona - Nie stój tak, tylko zobacz co dostałaś i od kogo taki prezent?
- On jest niemożliwy - powiedziała dziewczyna patrząc na to, co trzymała w rękach brunetka - Ta spinka jest piękna, ale dlaczego? Jak ja go teraz nienawidzę. Miona co mam zrobić z Zabinim?
- Nie wiem Ginny, ale masz rację spinka jest piękna i będzie wyglądała ślicznie w twoich włosach. Załóż ją, szkoda takiego prezentu.
- Najwyżej przy wszystkich ją ściągnę i rzucę nią w niego. Mam idealny plan jak mnie wkurzy i wtedy może odczepi się ode mnie.


*przystanek nr siedem Wielka Sala - Hogwart

- Mionka tu jest pięknie jak w w krainie lodu. Ten wystrój  i ozdoby.
-Masz rację, widać, że ktoś się postarał przy urządzaniu balu. Ciekawe czy będzie dużo osób z naszego rocznika. Powinni zaprosić wszystkich, którzy  walczyli i mam nadzieję że tak jest.
- I chyba widzę bliźniaczki przy stoliku z ... Czy to Neville, Dean i Colin? Jeśli to oni, to będzie z kim się bawić, brakuje tylko Harrego 
- Który stoi właśnie za wami - Gdy dziewczyny się odwrócił wpadły w ramiona przyjaciela - Ciesze się ze was widzę, chodźmy usiądziemy i niech zacznie się zabawa.
Pierwszy taniec Harry zatańczył z Ginny, bawili się świetnie, tańczyli również drugi i trzeci. Brunetka z bliźniaczkami zmieniały się za to po każdym tańcu partnerem. Potem zrobili przerwę, w czasie której Miona z przyjaciółką poszły na taras na świeże powietrze. Stały i podziwiamy gwiazdy.
-Jak tu pięknie. Minęły jedynie dwa lata od tamtych trudnych lat i nauki w Hogwarcie. Troszkę żałuję, że to już się skończyło. To były piękne czasy mimo wszystko. Ginny popatrz tylko na przyrodę, las i ten widok. Czy jest gdzieś indziej taki piękny widok na gwiazdy?
- Jest Granger w posiadłości Malfoy. Wielki taras na dachu przygotowany na imprezy i momenty we dwoje - Gdy to mówił dziewczyny odwróciła się I zobaczyły Malfoya i Zabiniego  w czarnych frankach, obie musiały przyznać jedno, wyglądali bosko, wręcz idealnie.
- A was kto tu zaprosił? - zapytała się ruda - Z tego co pamiętam to bal jest tylko dla osób walczących z Voldemortem, a nie dla jego popleczników. 
- Oj ruda,  gdybyś nie pamiętała to przypominam, że byliśmy po waszej stronie.
- Tak sobie wmawiaj Zabini.  Po co tu jesteś? Zbliż się do mnie a zobaczysz, że pójdę do prawnika, żebyś dostał zakaz zbliżania się do mnie. I wyślą cie jeszcze do tego no... Psychiatry.  Dobrze mówię Miona?
- Tak dobrze. Czemu nie bawicie się ze wszystkimi, tylko nam przeszkadzacie rozmawiać? 
- Ty mów Zabini to był twój pomysł. - powiedział znudzonym głosem blondyn
- Więc. .. 
- Nie zaczyna się od zdania od więc  - powiedzieli razem Granger i Malfoy,  popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się delikatnie
- Nie przerywajcie mi. Ruda chciałem zaprosić cie do tańca. 
- Nie. Po moim tropie - i tupnęła nogą, czego nie było widać przez długa suknię 
- Ale dlaczego? No proszę jeden taniec, błagam cię, jestem świetny w tańcu. No zgodzisz się?  pliiiisssss... 
- Powiedziałam nie, nie dociera do tej pustej główki? 
- Nie bądź taka, przecież wiem, że z chęcią byś zatańczyła ze mną. Widzę to w twoich oczach.
- Diabeł, kompromitujesz się. Zachowaj choć trochę godności. - powiedział Blondyn patrząc na to co robił jego przyjaciel
- Wiem co robię. Zróbmy tak, jeden taniec i jak Ci się nie spodoba to koniec, ale jak zobaczę choć cień uśmiechu to tańczymy dalej. Jeden taniec, zgadzasz się? 
- Na 100% jeden?
- Tak, chyba, że będziesz uśmiechnięta to wtedy będzie następny. 
- Niech będzie, zgoda. Ale Miona musi zatańczyć z fretką. - i uśmiechnęła się 
- My? Dlaczego my? - kolejny raz powiedzieli razem
- Nie zgadzam się - znów razem
- Błagam - Zabini padł na kolana i zaczął iść w stronę Hermiony, gdy był przed nią próbował pocałować ją w stopy
- No dobra niech będzie, ale tylko jeden - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna, uciekając od chłopaka
- To teraz ty Draco, Smoku mój kochany, zrób to dla Diabełka swojego - również na kolanach kierował się w stronę przyjaciela, ale ten sam podszedł do niego i popchnął go mówiąc - Nie ośmieszaj się Blaise, jesteś arystokratą, a nie klaunem. Wstań i działaj, bo to wstyd dla mojej rodziny, że mam takiego kumpla. A ty Granger, chodź zatańczymy jak przystało na ludzi z wyższych sfer.
Zaskoczona brunetka dała się poprowadzić blondynowi do Wielkiej Sali na taniec, usłyszała jedynie głos bruneta - Widzisz ruda? Nie masz wyjścia idziemy tańczyć.

*przystanek nr osiem kuchnia Ginny
- Gdzie zniknęłaś po balu, szukałam cię wszędzie... - powiedziała Hermiona wchodząc do mieszkania przyjaciółki - Martwiłam się, że coś ci się stało, że zostałaś porwana czy coś...
- Gdzie ja byłam? Pytasz się mnie? Mnie? To ja na ciebie czekałam a jedyne co robiłaś to tańczyłaś z tym durnym blondasem
- Bo mi kazałaś z nim zatańczyć i mnie pociągnął na parkiet, nie miałam wyjścia.
- No jasne nie miałaś wyjścia, mogłaś po jednym zakończyć, ale nie ty tańczyłaś dalej i dalej aż do końca. Miona co się z tobą stało? Przecież wy nie rozmawiacie ze sobą. 
- I nie rozmawialiśmy, to był tylko taniec. Okazało się, że jednak arystokraci mają jedną dobrą zaletę i są wybitnymi tancerzami. Nie powiesz mi, że Zabini był inny, bo śmiałaś się prawie cały czas.
- To zrozumiałe, było co niestety muszę przyznać i powiem to tylko jeden, jedyny raz. Było super. Powiedziałam i już nigdy tego nie powtórzę.
- Jesteś pewna Ginny? - zapytała się brunetka
- Tak jestem pewna. - powiedziała z pewnością w głosie

*przystanek nr dziewięć salon Hermiony
- Miona? Gdzie jesteś - usłyszała brunetka jak ktoś wpadł do jej mieszkania, a potem do salonu - A tutaj się schowałaś?
- Nigdzie się nie schowałam Ginny, tylko piję kawę w swoim własnym salonie, masz ochotę na coś do picia?
- Nie, przyszłam na minutkę. Muszę ci coś powiedzieć i pokazać. - mówiąc to wyjęła z kieszeni pogiętą kartkę, którą starała się wyprostować i podała ją przyjaciółce. - Zobacz co dziś dostałam z bukietem czerwonych róż.
Hermiona wzięła do ręki i przeczytała

                                                  Słońce moje jedyne, ja Twój pokorny sługa, 
                                 więzień Twojego serca zapraszam Cię na kolację w dniu dzisiejszym
                                                         do restauracji Dwa Światy na godzinę 20.
                                                                                      Błagam bądź...

                                                                                                                                      Twój Diabeł

 - I co sądzisz Miona? - zapytała się Ginny
- Wydaje mi się, że powinnaś pójść. Dwa Światy? Ginny przecież to najlepsza i najdroższa restauracja na świecie. Dałabym dużo, żeby się tam wybrać. 
- To możesz iść za mnie, bo ja chyba... Nie, ja wiem, że nie pójdę. - powiedziała twardo ruda
- Nie wygłupiaj się, musisz tam być, chociażby ze względu na jedzenie. A potem opowiesz mi wszystko jak smakowało, jak wygląda w środku restauracja.
- Ale mam tam być w towarzystwie JEGO!!!
- Już wymyślasz, jakbyś się źle bawiła na balu i z nim nie tańczyła. Możesz być na tej kolacji dla samego posiłku i miejsca. A jak przy okazji z nim pogadasz to nie będzie źle. Ktoś coś mówił, że było super ostatnio - powiedziała brunetka uśmiechając się delikatnie
- Nie wypominaj mi, moich słów, byłam jeszcze pod wpływem...
- Chwili?
- Nie, alkoholu. 
- Więc idź i posiedź w restauracji, a jak będziesz się dobrze bawić to tylko będzie lepiej. Same mówiłyśmy wczoraj, że są oni dobrze wychowani. Nie będzie się źle zachowywać, w końcu to arystokracja. Widziałaś kiedykolwiek, żeby przy stole Ślizgonów, ktoś zachowywał się jak twój brat?
No właśnie nie. Najwyżej po kolacji rzucisz na niego jakąś klątwę.
- Masz rację, jedno złe spojrzenie, słowo, czyn a będzie upiorogracek - z tymi słowami skierowała się w stronę drzwi - Dzięki Mionka za pomoc, jak nie wrócę i nie dam znać to oznacza, że mnie porwał i przyjdź wtedy na ratunek
- Nie ma za co i daj znać jak wrócisz
- Dam na 100%. Pa
- Pa Ginny, baw się dobrze - Hermiona wróciła do czytanej książki

Około godziny 20:00 tego samego dnia 

Hermiona leżała na kanapie i oglądała komedię romantyczną. Na dźwięk pukania do szyby szybko wstała i podeszła do okna gdzie czekała sówka z listem. Dziewczyna odwiązała list i przeczytała:

                                     Miona jestem pijana, pomóż. jestem u tego idioty. Pomóżżżżżżżżżż

Nie mając wyjścia, ubrała się szybko i teleportowała się pod dom bruneta.

*przystanek numer jedenaście korytarz nieznany

- Zabini!!! Jesteś tam? Otwieraj te cholerne drzwi - krzyczała Hermiona przed drzwiami Zabiniego - Nie chcesz otwierać? To nie - mówiąc to wyjęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie otwierające. Drzwi się otworzyły i dziewczyna po cichu weszła do środka. 
- Psst Granger - zamykając drzwi usłyszała męski szept - Nie zamykaj ich!!!
Niestety było już za późno i drzwi się zamknęły. Dziewczyna odwróciła się w stronę głosu, ale nie widziała nikogo. W pewnej chwili poczuła jak ktoś przyciska ją do drzwi i zatyka usta dłonią. Przy uchu usłyszała
- Granger co tu robisz? Bądź cicho i się nie bój. To ja. Dlaczego do cholery zamknęłaś te drzwi? Przez ciebie nie wyjdziemy do rana. 
- Co takiego? To ty Malfoy? Dlaczego jesteś pod kameleonem? Czemu nie wyjdziemy?
- Ten idiota Zabini po 18 okazało się, że rzuca zaklęcie zamknięcia na swoją posesję. Do rana nie wyjdziemy. Ale co tu robisz? Chyba nie zostałaś zaproszona, co?
- Ginny mi napisała, że tu jest i jest pijana. Umówiłyśmy się, że gdzie by nie była przyjdę po nią, więc gdzie ona jest?
- W salonie leży na kanapie, a raczej leżała jak wychodziłem. 
- Widziałeś ją? A co ty tam robiłeś? Szpiegowałeś? - zapytała się go Hermiona
- Ja ją tak, ale ona mnie nie. Nie wiedziałem, że... Cisza - gdy to powiedział oboje usłyszeli kobiecy krzyk, a potem pisk zadowolenia i śmiech dziewczyny
- Chyba się dobrze bawią - powiedział blondyn - Chodź musimy wyjść, bo jak znam Diabła, to na śmiechu się nie skończy - mówiąc to wziął ją za rękę i pociągnął w stronę schodów
- Ale Ginny - zaczęła brunetka
- Nie martw się o nią, nie krzyczy jeszcze z przerażenie, ale krzyczeć będzie. A teraz chodź zanim dojdzie do czegoś, czego wolałbym uniknąć. Czekaj chwilę, rzucę na ciebie również kameleona, ok? Teram możemy uciekać.
Przechodząc obok wejścia do salonu oboje odwrócili się i to co zobaczyli sprawiło, że Malfoy szepnął
- Moje oczy, błagam chodźmy stąd - mówił widząc całujących się, a do tego na pół rozebranego przyjaciela
- Masz rację, idziemy - przytaknęła brunetka i oboje weszli po schodach na górę do pokoju, który jak się okazało był przypisany blondynowi
- Dobra Malfoy mów coś, bo jak jest tak cicho to zdaje mi się, że wszystko słychać i mi się skręca żołądek.
- Masz rację to co się dzieje na dole to jest fuj, fuj, fuj. Nie śmiej się, kocham sex, ale widzieć jak to chce zrobić mój najlepszy kumpel to aż mi nie dobrze. 
- Lepiej powiedz mi, co robiłeś w domu Diabła?
- Nudziło mi się, więc butelka w dłoń i do kumpla, a tu niespodzianka. Jego nie ma, a później był z pijaną rudą. Lepiej powiedz co ty tu robisz?
- Mówiłam ci, że Ginny mi napisała, że jest pijana i żebym przybyła po nią. Więc jestem, ale nie tego się spodziewałam. Gdyby była pijana tak mocno, mocno to by nie wisiała teraz nad Zabinim...
- Bardziej bym powiedział, że jest pod nim, ale kontynuuj - wtrącił się blondyn
- Malfoy nie denerwuj mnie. Miałam w końcu wolny wieczór i chciałam odpocząć, a muszę siedzieć zamknięta w pokoju i do tego musimy być cicho, ale nie na tyle, żeby ich słyszeć i jeszcze do tego...
- Granger wyluzuj. Możemy normalnie rozmawiać, to jest mój pokój i są tu odpowiednie zaklęcia. Nie usłyszą nas, nie wejdą i my też ich nie usłyszymy. A teraz siadaj na łóżku i zaraz wypijemy coś. - Mówiąc to podszedł do barku w kącie pokoju i wyjął butelkę wina oraz dwa kieliszki.
W tym czasie Hermiona rozejrzała się po pokoju i musiała przyznać, że podobało jej się to co widziała. Ładne proste meble typowo sypialniane, beżowe ściany, wielkie okna wychodzące na ogród. 
- Masz napij się - mówiąc to usiadł na łóżku obok niej i podał jej kieliszek - To jak chciałaś spędzić ten piękny wieczór, bo jestem pewny, że teraz będzie niezapomniany. - jego głos zaczął być delikatny i cichy
- Masz rację, bo nigdy nie zapomnę tego, że siedzę tutaj z tobą, zamiast móc w spokoju wypić wino w swoim salonie, przy zapalonym kominku - powiedziała również cicho dziewczyna, próbując ukryć mimo wszystko zadowolenie, że nie spędzi kolejnego wieczoru sama
- Chcesz romantyczności? Nie ma sprawy - wyjął różdżkę i rozpalił w kominku - Na więcej nie licz, nie jestem z tych romantycznych. To jak tam w pracy ci idzie? Słyszałem, że macie jakieś problemy w ministerstwie. 
- Nie mogę o tym mówić. 
- Możesz, dostałem wezwanie od Ministra z prośbą, żeby pojechać z tobą do Paryża w najbliższy weekend. Mam już nawet teczkę sprawy i jestem spakowany

*przystanek numer dwanaście salon Hermiony

- Miona jesteś? - Ginny wpadła do salonu jak burza 
- A jak myślisz? Jak weszłaś do mojego mieszkania, to oznacza, że jestem w domu.
- Nie gniewaj się za tamto, minęły już dwa tygodnie a ty nadal jesteś na mnie zła?
- Zła? Ginny, to co widziałam śni mi się po nocach... - powiedziała zła brunetka
- Nasz sex? Aż tak było dobrze? No było dobrze, nie będę ukrywać, ale...
- Nie Ginny. Śni mi się, że jestem zamknięta i nie mogę wyjść bo jakiś koleś w masce nie pozwala na to. Nie ważne, widzę, że ty w innym świecie jesteś teraz.
- Miona, wybacz mi i... Wiem!!! - krzyknęła i uśmiechnęła się - przyjdź dziś do mnie, wypijemy, pogadamy, jak kiedyś
- A to nie jesteś z Zabinim umówiona?
- Nie była z nim, ani nie rozmawiałam od ostatniego razu i nie mam zamiaru.
- Dlaczego Ginny? Podobno było super.
- Było, ale to nie zmienia faktu, że Zabini to idiota. Przyjdź wieczorem opowiesz mi o pobycie w Paryżu z blondynem
- Dobrze będę

*przystanek numer trzynaście salon Ginny

- I mówię mu, żeby sobie darował, bo i tak nie pójdę z nim na tą kolację. - powiedziała Hermiona siedząc w salonie przyjaciółki popijając wino
- Ale i tak poszłaś, przecież to najlepsza restauracja w Paryżu.
- Masz rację, była i bawiłam się świetnie. Ciekawość zwyciężyła, no i oczywiście możliwość odwiedzenia tego zakątku miasta. Gdyby nie jego nazwisko to nigdy byśmy nie dostali tam stolika. Swoją drogą ciekawe gdzie jeszcze otwierają drzwi na samo nazwisko Malfoy. W ogóle jest to fascynujące. No bo zobacz Ginny oni są jedynie bogaci. I na tym koniec. A wszyscy wręcz padają przed nimi i kłaniają się im. Przecież nie są królową Brytyjską, to tylko zwykli ludzie. - mówiła dziewczyna wstając, żeby nalać sobie jeszcze jedną lampkę, dolała również wino przyjaciółce
- Miona tak było zawsze. Jest kilka rodzin arystokracji w świecie czarodziejskim, gdzie właśnie nazwisko pozwala im na wszystko. Chcą pracować w ministerstwie nie ma sprawy, dostają od razu wysokie stanowisko. Nie ważne czy mają wiedzę czy nie, wszystko im przysługuję. Zazdroszczę ci czasami życia w świecie mugolskim, gdzie trzeba naprawdę zapracować na siebie. Zmieniając temat. Jesteś zadowolona z wyjazdu? Udało ci się wszystko załatwić?
- Tak i niestety była to przede wszystkim zasługa Malfoya i żargonu prawniczego, albo jego nazwiska nie wiem. W każdym bądź razie kryzys zażegnany. Jedyna zła rzecz, że Minister chce, abym już z nim cały czas współpracowała, wszystkie wyjazdy, biuro dostanie obok mojego i od teraz wszystko razem. Dzięki temu jego nazwisko pozwoli na więcej, bo każdy go zna i się z nim liczy. No i wiedza niestety.
- Wiedza? - zapytała się zdziwiona dziewczyna - To on ma coś w tej głowie?
- Niestety ma i przez to, nie mogłam zakwestionować decyzji Ministra.
Ginny już chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej cichy alarm oznaczający, że ktoś wszedł na posesję. Obie dziewczyny podeszły do okna i to co zobaczyły sprawiło, że uśmiechnęły się. Pod oknem stał Blaise Zabini ubrany w czarny garnitur, trzymał w ręku bukiet białych lilii. Za nim stało kilkunastu mężczyzn w białych garniturach z gitarami. Gdy tylko ta grupa zobaczyła, że są obserwowani to zaczęli śpiewać. Śpiewali piosenkę o miłości Righteous Brothers - Unchained Melodydy. Chórek był wspaniały, Blaise również. Nie miał talentu do śpiewu, ale dawał z siebie wszystko. Było cudownie, dziewczyny otworzyły okno i słuchały. Po piosence chłopak uklęknął i wyjął z garnituru podłużne pudełeczko:
- Ginny, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? Nie spałem od ostatniej nocy, cały czas myślę o tobie, nie mogę spać, jeść, trzeźwo myśleć. Bądź ze mną już na zawsze. - mówił to takim głosem, że Ginny stała jak zauroczona w oknie. Nie mówiła nic. W pewnym momencie odwróciła się i odeszła od okna. Hermiona stała cały czas patrząc z okna na bruneta oraz widząc kątem oka na przyjaciółkę, która myślała chodząc. W pewnym momencie stanęła popatrzyła się na przyjaciółkę i uśmiechnęła się. Wyszła z domu i podeszła do bruneta, położyła mu jedną dłoń na policzku, a drugą ręką walnęła go mocno w ramię:
- Co ty sobie wyobrażasz? Jak możesz mi taki wstyd robić? Śpiewać pod oknem? Wiedziałam, że masz coś nie tak z głową. Co ci odbiło? - zaczęła zadawać pytania ruda
- Miłość Ginny, miłość do ciebie. - powiedział spokojnym głosem chłopak patrząc w oczy ukochanej i pocałował ją.


Niestety Maria nie zobaczyła już nic więcej, bo świat zawirował i znów stała w sypialni swojej mamy.
- Widzisz kochanie tak to wyglądało, Blaise miał inne pomysły tego jak poderwać Ginny.
- Wujek zawsze był dziwny, ale mamo, a dlaczego masz wspomnienia cioci?
- Bo ciocia się bała, że może zostać porwana przez Blaise, więc poprosiła żebym zachowała jej wspomnienia i miała je na wszelki wypadek.
- Aha, czyli, że... to dziedziczne, tak? - powiedziała zmartwiona dziewczynka
- Niestety tak kotku, ale nie martw się, jeśli prawdziwie kochasz to zaczniesz się śmiać z tego.
- A ty z tatą zeszliście się kiedy? Bo chyba coś zaczęło kiełkować w czasie gdy wujek podrywał ciocię, co? - zapytała Maria
- Wtedy udało się nam normalnie rozmawiać, potem wspólna praca i tak jakoś wyszło. Nie był on zbytnio romantyczny, ale dla mnie ważne było coś innego.
- Tak? A co takiego? - zaciekawiła się dziewczynka
- Miał coś takiego jak mózg, a uwierz mi kochanie, to było dla mnie najważniejsze i nadal jest. Sama wspomniałaś dzisiaj, że nadal w szkole mówią o mnie jako o tej najmądrzejszej, twój ojciec był drugi w szkole. Miał wiedzę na różne tematy dzięki temu rozmawialiśmy normalnie. Mogliśmy jakoś zapełnić czas w podróżach, a potem powoli i dosyć długo to wszystko kiełkowało i przyszedł czas na miłość. A jeśli chodzi o ciebie i młodego to macie czas.
- Tak mamo, tylko, żeby on miał inny charakter. Lubię go, ale to nie miłość. Bardziej mnie irytuje i wnerwia, ale ma coś w sobie, jeśli musiałabym się przyznać.
- Tylko nie mów tacie o nim, bo wiesz jaki on jest - powiedziała z uśmiechem Hermiona
- Tak wiem, przecież gdyby się dowiedział, że jego księżniczka ma problemy przez jakiegoś faceta, to by go chyba zabił. I wiesz co jest najlepsze mamo? W tym przypadku chyba bym pomogła ojcu.
- Chodź, zejdziemy na dół i przygotujemy się na gości i rodzinkę Zabinich. - Hermiona przytuliła córkę. Wiedziała, co czuła jej córka więc nie martwiła się jej słowami. Dawała im góra dwa lata i wiedziała, że będzie ślub. Oni znali się od małego i byli zawsze razem, więc kwestią czasu miała być miłość. 
Ale to za dwa lata dopiero... Dwa lata...