sobota, 24 października 2015

Bahamy część 9

Jestem i witam wszystkich. Wybaczcie, że rozdziału nie było w poniedziałek. Ale ostatnie trzy tygodnie są dla mnie ciężkie. Problemy w rodzinie sprawiły, że był problem abym mogła napisac nawet jedno zdanie. Jednak dziś mi się udało. Pisałam od rana. I udało się.
W dużej mierze pomogła mi muzyka. Pisząc ten rozdział słuchałam w pierwszej połowie rozdziału o Ginny piosenek Alicji Keys i najbardziej dala mi pozytywnego kopa ta melodia https://www.youtube.com/watch?v=gN-az8fkaKc uwielbiam ta piosenkarkę i ta https://www.youtube.com/watch?v=rywUS-ohqeE są genialne, o miłości i są mega pozytywne czyli coś co było mi bardzo potrzebne w ostatnich dniach
Zapraszam na rozdział


Ginny całą resztę dnia i noc po spotkaniu z Zabinim spędziła w łóżku sama, gdyż poprosiła Hermionę, żeby ta wróciła do siebie. Całą ten czas myślała, zastanawiała się i wspominała.

- Ginny! Zaczekaj! - krzyknął Zabini widząc jak dziewczyna idzie szybko korytarzem do pokoju, ta nawet na niego nie spojrzała, więc musiał biec szybciej, żeby nie zamknęła drzwi przed nim bo wtedy byłoby wszystko zmarnowaneDziewczyna nawet nie słyszała go, była zła i wkurzona na chłopaka. Szła szybko nie zwracając uwagi na nic. Otworzyła drzwi i nie patrząc w tył chciała je zamknąć z rozmachem, niestety nie trzasnęły. Odwróciła się i zobaczyła chłopaka pochylającego się do przodu i ciężko oddychającego
- Zabini? Co tu robisz? Byłeś na dole ze swoim przygłupim kumplem.
- Wołałem cię, biegłem za tobą. Od kiedy tak pędzisz?
- Co troszkę ruchu i już biedny Zabini ma problem? - powiedziała z nutką sarkazmu dziewczyna
- Oj Ginny, Ginny widzę, że żarty masz nadal kiepskie - uśmiechnął się chłopak
- To nie był żart, tylko fakt.
- Przyszedłem by błagać się o miłość, wiem, że przyjechałaś tu dla mnie i tylko dla mnie, bo mój urok nie dał o sobie zapomnieć. - mówiąc to uśmiechnął się do niej i pochylił się do nie z zamiarem pocałowania
- Ty! Ty! Jak możesz? - mówiąc to i nie myśląc co robi wyciągnęła dłoń i nawet chłopak nie zauważył jak dziewczyna spoliczkowała go - No teraz mi troszkę lepiej, więc zapytam raz jeszcze. Co tu robisz Zabini?

- Nie widzisz? Biegłem za tobą, musimy porozmawiać. - potarł ręką swój policzek 
- Nie mamy o czym Zabini. To co było między nami już dawno uciekło. Nie ma tego, wyfrunęło w momencie gdy się rozstaliśmy i każdy poszedł w swoją drogę. I każdy sobie ułożył inaczej życie. Ty wybrałeś tę wyspę, wyjechałeś z Londynu a ja tam zostałam i mam tam wszystko.
- Jak na osobę, która mówi, że nie ma nic, coś za dużo słów wypowiadasz. A myślałaś o tym, że to był błąd? Że może byliśmy za młodzi i głupi?

- Chyba ty byłeś głupi. - powiedziała cicho dziewczyna
- Masz rację byłem głupi i byłem idiotą, bo nigdy nie powinienem zostawić cię. Powinienem walczyć, być jak lew broniący swojego stada a nie jak wąż, odejść na drugi koniec świata. Bądź znów ze mną, kocham cię i już nigdy nie pozwolę ci odejść tylko daj mi nadzieję na lepsze jutro.Nie opuszczaj mnie już nigdy w życiu. Przyjedź tutaj i zostań na zawsze. Ze mną i tylko ze mną. Ty, ja i ta rajska wyspa. A jak nie ta to druga, gdzie będzie drugi hotel. Zostań... - mówiąc to Zabini czuł jak jego serce co raz bardziej staje się wolne, cieszył się, że mógł w końcu wyznać jej prawdę i teraz czekał tylko na jej słowa. Stał wpatrzony w nią i czekał. Nie mówiła nic, widział jej oczy i widział małą iskierkę, ale nie wiedział czym była spowodowana, czy była zła, czy może to nadzieja na lepsze jutro? Nie wiedział, ale miał nadzieję, że to drugie. 
- Zabini - zaczęła cicho dziewczyna - Czy uważasz, że te twoje słowa są teraz odpowiednie? Że po tylu latach nic się nie zmieniło? Albo zmieniło się tyle, że znów będziemy razem? Jak widzisz staram sobie układać życie, no i może Mark to nie był dobry pomysł, ale staram się zapomnieć o przeszłości. O Marku zapomnę zaraz tak jak o Tobie i będę dalej żyć przyszłością, a nie tym co było. Twoje słowa są nie na miejscu. Nie powinieneś przychodzić do mnie, iść za mną a tym bardziej mówić o tym co było.
               Każde słowo dziewczyny było mówione cicho i miało być powiedziane stanowczo, ale jednak jej głos nie był taki. Diabeł zrobił tylko jedną rzecz, aby nie słyszeć tego co ona mówi i wbił się w jej usta. Na początku dziewczyna zamarła, ale on się nie poddał i całował ją dalej, zmuszając ją do oddania pocałunku, a gdy wreszcie to zrobiła był w siódmym niebie. W pocałunek dał całego siebie, było czuć namiętność i tęsknotę. Czuł również zaangażowanie z jej strony. Wiedział, że mogła mówić różne głupstwa, ale jej usta tworzyły własną historię, były takie same jak kiedyś. Trzymał ją mocno w swoich ramionach i nie pozwolił jej upaść. Czuł jak drży i zdawał sobie sprawę, że już jest jego, teraz musi tylko wrócić do niego.             Ginny tak jak była zaskoczona pocałunkiem to była również zdziwiona tym jak jej całe ciało zareagowało na niego. Jakby te lata po rozstaniu nie istniały. Jej ciało pamiętało wszystko i była tym przerażona, ale chciała więcej i więcej. I tylko jedna myśl w jej głowie była: Czy mówił prawdę? Czy naprawdę nadal ją kocha? Ale również myślała: Jak on może ją całować po tym wszystkim? Jak?
            Gdy przestał ją całować, była rozczarowana i zła, że przestał i że w ogóle ją pocałował. Stała i patrzyła na niego, wdzięczna za to, że nadal trzymał ją w swoich ramionach, bo już dawno by poleciała z tych emocji na ziemię. 
- Ginny - powiedział Zabini patrząc się w jej oczy - Mam nadzieję, że czułaś to wszystko co chciałem ci przekazać. Czekam na ciebie juto wieczorem o 20 na wyspie na kolacji. Jeśli będziesz to będzie oznaczać, że mam jeszcze jakąś szansę, jeśli nie to zamknę się na zawsze i już nigdy nie odezwę się do ciebie, ani nie będę cię nachodzić. Daj mi szansę, wiem, że coś jeszcze do mnie czujesz, ten pocałunek mi to pokazał. Pamiętaj 20 wyspa. - mówiąc to wyszedł zostawiając ją samą. 
Dziewczyna była wściekła, zaczęła chodzić po pokoju i taką zobaczyła ją przyjaciółka.

             Nie powiedziała Hermionie wczoraj o słowach chłopaka. I mimo, że całą noc nie spała nie wiedziała co sądzić. Z jednej strony jego słowa, wyznanie było prawdziwe, widziała to w jego oczach. Ale czy ona była gotowa po tych kilku dniach od rozstania z Markiem? Tego nie wiedziała. Wiedziała jednak, ze mimo wszystko pocałunek był magiczny. Przypomniały jej się wszystkie te chwile z chłopakiem i niestety musiała przyznać, że całując Marka nigdy tego nie czuła. Teraz to widziała. Moc pocałunku. Niby taka prosta rzecz, prawda? Ale ten pierwszy i kolejny z tą właściwą osobą był magiczny i potrafił sprawić, że zapominało się o wszystkim co ich otaczało. Tylko czy była gotowa znów zaryzykować? Niby Zabini powiedział, że mogą tutaj zostać, być razem do końca. Widać, że wyrósł. Już nie był młodym chłopakiem myślącym tylko o kobietach, o zabawie i alkoholu. Miał cel, ten hotel i czyżby następny też? Widziała, że ma pomysł na życie, więc się zmienił. 

              Jej rozmyślenia trwały bardzo długo. Nie spala, nie jadła, piła jedynie wodę. Zastanawiała się co robić. Czy dać mu szansę raz jeszcze na wspólny związek? Dzięki Mionie, wiedziała już, że Mark nie był dla niej, żałowała jedynie, że musiała zostać sama przed ołtarzem i wyjechać na drugi koniec świata, żeby się dowiedzieć o tym. Ale jednak Mark to przeszłość. Zabini też przeszłość. Ale jakimś cudem znów jest tutaj, a raczej to ona wybrała ten hotel. Ale to on ją pocałował i powiedział te słowa. Jej głowa to była w tym momencie jedną wielką zagadką, pytania i odpowiedzi zderzały się ze sobą szukając odpowiedzi.
           Wzięła długą kąpiel nadal zastanawiając się czy pójść na spotkanie. Chciała z kimś pogadać, ale bala się powiedzieć Mionie o rozmowie, wstydziła się. Z drugiej strony to musiała być jej decyzja. I chyba już ją podjęła.



W czasie gdy Ginny walczyła ze sobą, Hermiona zjadła sama kolację, poszła na wieczorny spacer i widząc pary oglądające gwiazdy uciekła do pokoju. Była smutna i zazdrosna, że nie ma nikogo takiego z kim sama mogłaby usiąść i oglądać gwiazdy, niebo, kogoś z kimś mogłaby porozmawiać i posiedzieć w ciszy. Była sama i doszła do wniosku, że chyba już tak pozostanie.

Następnego dnia z daleka było widać smutek na jej twarzy, myślała jednak, że nikt tego nie zobaczy. Ginny nie otworzyła nawet drzwi, więc zostawiła ją samą w pokoju. Sama zeszła na śniadanie. Zjadła jedynie owoce i wypiła kawę. Chciała pójść po następną, ale niespodziewanie do jej stolika podszedł Malfoy z tacą.
- Co tak sama siedzisz?
- Ginny nie jest w najlepszym humorze, więc zostałam sama. A ty bez swojego przyjaciela?
- Jest dziś jakiś dziwny. Głupio się uśmiecha, nie słyszy co się do niego mówi, wiem tylko, że dziś chciał mieć wolny dzień. - powiedział chłopak i mówiąc to położył tace i podał jej filiżankę kawy i muffiny czekoladowe.
- Tak sobie pomyślałem, że może masz ochotę? Razem zawsze raźniej wypić poranną kawę. - uśmiechnął się do niej. - Masz jakieś plany na dzisiejszy dzień?
- Pewnie to co zawsze plaża i książka. - odpowiedziała dziewczyna
- A może masz ochotę zwiedzić miasto? Pójdziemy na główną ulicę.
- Draco, nie zmieniaj dla mnie planów. To że jestem sama nie oznacza, że musisz plan dnia mi układać - powiedziała dziewczyna troszkę smutnym głosem, poczuła się jakby się nad nią litowano. Czyżby aż tak źle dziś wyglądała
- Muszę jechać do banku i pomyślałem, że chciałabyś mi towarzyszyć.
- Oh... - brunetka poczuła się troszkę głupio - Ok, w takim razie się zgadzam. Daleko z hotelu jest do centrum?
- Z 10 minut się jedzie. Wydaje mi się, że koło 10 jak wyjedziemy to będzie najlepsza godzina. Jestem umówiony w banku na 10:30, a potem pokażę ci kilka fajnych miejsc.

Kawa minęła im szybko i oboje opuścili restaurację. Każdy poszedł w innym kierunku. Malfoy chciał jeszcze kilka minut poświecić dla pracy, Granger za to musiała się spakować i przebrać. 

O 10 dziewczyna czekała już przed głównym wejściem na chłopaka. Ubrana była w letnią błękitną sukienkę, włosy zostawiła rozpuszczone. Do tego ogromny kapelusz i okulary przeciwsłoneczne, wzięła ze sobą jedynie wielką torbę. Miała plan - zakupy. Ale o tym chłopak nie musiał wiedzieć jeszcze. Nie czekała na niego zbyt długo. Podjechał po nią i gdy wsiadła do samochodu odjechał z piskiem opon.

- Od kiedy ty prowadzisz?
- Od kiedy? Od zawsze. Tak naprawdę to jedyna rozrywka mugolska na którą pozwalał mój ojciec. Jak miałem 15 lat, pierwszy raz wsiadłem do auta. Na początku się dziwiłem ojcu, że lubi coś mugolskiego. Ale kiedy sam wyruszyłem to było coś. To najlepsze co stworzyliście. - powiedział to z taką radością, że jedyne co mogła zrobić dziewczyna to uśmiechać się.

Kiedy przyjechali do centrum, poszli najpierw do banku, gdzie chłopak musiał podpisać jakieś papiery związane z drugim hotelem. Potem zabrał ją na spacer główną ulicą. W pewnej chwili z głównej ulicy skręcili w jakieś wejście, gdzie na początku myślała, że jest mały stragan. A okazało się, że był to rynek tak naprawdę schowany w samym centrum. Ryneczek był pewien rzemiosła domowego. Było widać, że wszystko było robione ręcznie. Dużo było wyrobów z wikliny, ale to nie było coś co chciała dziewczyna. Szukała czegoś innego. To było owszem ciekawe, pełne kolorów, ale za bardzo kolorowe. Nie dla niej. Dlatego też chłopak zabrał ją do innych sklepów z pamiątkami. Bo tak naprawdę tylko te sklepy przy głównej ulicy można było odwiedzić. reszta w mieście nie była do końca bezpieczna i nie była tak naprawdę warta zobaczenia.
- Tak naprawdę, tylko na tej ulicy są sklepy, gdzie jest coś co można kupic. Ja przeważnie lecę do Miami, jeśli potrzebuję ubrań, lub jakiś innych rzeczy. Nassau jest pod turystów. Jak widzisz cała główna ulica to albo jubiler albo pamiątki lub ubrania. Złoto jest drogie i to naprawdę drogie, nie opłaca się kupować go tutaj. Ubrania są nawet ciekawe, ale nie wiem co by cie interesowało?
- Pamiątki, tylko to.
- Więc jest jeden sklep, gdzie mają naprawdę piękne rzeczy, droższe, ale wyjątkowe. - mówiąc to chłopak poprowadził ją do jednego ze sklepów, który może z zewnątrz nie wyglądał zbyt ładnie, ale w środku był piękny. Było pełno różnego rodzaju gadżetów: magnesy, koszulki, kule śnieżne, porcelana, muszle i coś co najbardziej zdziwiło dziewczynę to ozdoby choinkowe. Była nimi tak zauroczona, że kupiła tylko to dla wszystkich. Wybierała ponad godzinę i brała dla wszystkich o kim pamiętała. Najbardziej spodobały jej się białe muszle z czerwoną kokardką na choinkę, ale również inne "bombki" były fascynujące.
Spędziła w tym miejscu ponad godzinę, kilka razy zerkała w stronę chłopaka, ale nie widziała, żeby był zły z tego powodu, więc była zadowolona.
Wyszli ze sklepu z wielkimi pudlami zakupów i od razu poszli do samochodu żeby je zostawić. Po zakupach, chłopak zabrał dziewczynę do innego hotelu na obiad i deser i miło spędzili ten czas. Przez ten czas jaki spędziła ona z chłopakiem zapomniała o porannych przemyśleniach. Ten czas sprawił, co było dziwne radość i szczęście. Czas minął im szybko, potem przejażdżka wzdłuż brzegu oceanu i życie stało się jakby piękniejsze. 

Wrócili do hotelu gdy dochodziła godzina 20. Wyglądali jak para, ona szła pierwsza zadowolona z życia a on za nią jak potulny piesek z zakupami.
W pewnym momencie dziewczyna stanęła i spojrzała się w stronę pomostu. Draco nie zauważył tego i wpadł na nią.
- Coś się stało?
- Tak Draco, patrz tam na pomost
I oboje patrzyli jak pewna ruda dziewczyna w wysokich czarnych szpilkach i zielonej sukience wsiada do łódki i odpływa w stronę wyspy. Hermiona i Draco spojrzeli na siebie i pierwszy powiedział chłopka
- To się porobiło, myślisz, że do niego?
- Chyba tak, to jej jedyna elegancka sukienka jaką miała w walizce
- I do tego zielona - powiedział blondyn uśmiechając się do niej
- Czyżby miała nadejść znów miłość?
- Chyba tak, więc co powiesz na lampkę wina w niedalekiej odległości od pomostu. Poczekamy na nasze gołąbki i zobaczymy jak wrócą?
- Z przyjemnością - dziewczyna uśmiechnęła się i odeszli w stronę pokoi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz