środa, 11 listopada 2015

Bahamy 11

Mamy dziś piękne święto, wolność która pozostała dała nam wszystko. Nawet to, że dziś każdy z nas Polaków, może bez problemów pisać swojego bloga i opisywać w nim co tylko chce. Nigdy nie wiadomo gdybyśmy mieli coś innego niż demokrację. Gdyby ktoś patrzył na nasze słowa, teksty. Mamy wolność i cieszmy się z tego, że możemy mieć dostęp do wszystkiego. To jest ważne. Możemy powiedzieć i napisać co chcemy i nie jesteśmy z tego rozliczani. Ale też piszemy dla innych.

Ja piszę dla siebie, lubię pisać. Daje mi to radość i moim marzeniem jest wydać książkę z takimi własnie krótkimi opowiadaniami. Czy mi się uda? Nie wiem, ale będę dążyć do tego. Bo dzięki wolności każdy z nas ma taką możliwość. 

Dziś wstawiam kolejny rozdział opowiadania Bahamy. Pozostał już tylko jeden rozdział, który dodam w ciągu dwóch tygodni. 

Zapraszam.


Poranek minął im na czekaniu. Malfoy obdzwaniał wszystkie miejsca jakie tylko mu przyszły do głowy. Niestety nic, więc zaczął również dzwonić po szpitalach, policji i nawet do izby wytrzeźwień. I dalej nie było efektu. Hermiona wiedziała, że jej przyjaciółka jest szalona i robi dziwne rzeczy, ale nigdy nie odeszłaby bez odzewu, bez swoich rzeczy. Bali się początkowo, że może wypłynęli w rejs i są gdzieś na środku oceanu. Na szczęście wszystkie łódki były. Nie mogli zgłosić zaginięcia, bo niby gdzie? Pozostało im czekać na wiadomość. Czekali i czekali, aż w końcu chłopak nie wytrzymał.
- Dobra Hermiona, nie możemy się tak martwic. Są dorośli, może pojechali na wycieczkę i jak to oni zapomnieli nam powiedzieć.
- Ginny by nigdy nie zapomniała o takim czymś. Nie wyjechałaby bez informacji.
- Widziałaś ich ostatnio na pomoście, te spojrzenie, radość chłopaka. Pewnie chcieli mieć spokojne miejsce tylko we dwoje. I nie chcą nam powiedzieć, że są razem. Jakbyśmy nie wiedzieli. Musimy poczekać do tej doby, albo więcej... 
- No...
- Do której godziny jesteś wstanie wytrzymać bez wpadania w panikę?
- Nie wiem do 19? - powiedziała cicho dziewczyna
- Dobra, to jeśli o 19 ich nie będzie to ty wpadasz w panikę, a ja dzwonię na policję i zgłaszam zaginięcie, ok?
- Ok.
- Więc mamy plan, a teraz chodź na śniadanie, bo musimy coś zjeść. 
Oboje udali się na posiłek do gabinetu chłopaka, gdzie zamówili lekkie dania. 
- Nie możemy tak siedzieć bez rozmowy, tak w ciszy. Powiedz coś?
- Co chcesz wiedzieć? - powiedziała od niechcenia dziewczyna
- Pomyślmy - odpowiedział z uśmiechem chłopak - Masz kogoś?
- Co?
- Zapytałem się czy spotykasz się z kimś?
- Nie, nie spotykam się z nikim. Czemu robisz taką zdziwioną minę? 
- Jesteś śliczną dziewczyną i do tego mądrą, więc dziwię się.
- Nie mam czasu na facetów, randki i życie dodatkowe. Jedyne co robię to praca i praca. 
- Sama to wybrałaś? Takie życie w pracy?
- Ty Draco też jesteś cały czas w pracy i jakoś ja się nie dziwie temu.
- Ale ja mam ocean i moja praca jest spokojna. Rzadko dzieje się coś złego w hotelu. Jedyne dziwne rzeczy jakie są to nagłe śluby i to wszystko. Plan był dobry żeby zrobić hotel tylko dla par, jest łatwiej. A ty sama wybrałaś taką pracę, żeby tyle pracować?
- Są braki w szpitalu i niestety czasami pracuję nawet i za trzy osoby. Kocham tą pracę, lubię pomagać ludziom, ale...
- Czasami chciałabyś zapomnieć i odpocząć?
- I to bardzo. Bałam się, że mogę się wypalić w najbliższym czasie, że nie będę mogła wejść do szpitala nie myśląc o tym kiedy wyjdę. Mówiono mi, że może nastać dzień, kiedy stanę przed pacjentem będę trzymała różdżkę i nie będę wstanie zrobić żadnego ruchu względem chorego. Tak nawet mówiła psycholog, która współpracuje ze wszystkimi lekarzami.
- Kto?
- Psycholog. Taka nowość, ze świata mugolskiego. Osoba, która ma za zadanie rozmawianie z lekarzami, pielęgniarkami, aby wspomagać ich rozmową i pomocą psychiczną. Każdy lekarz co pół roku ma taką rozmowę i bez jej zgody nie można wykonywać swojej pracy. Przyznaję i nie skacz z radości teraz - powiedziała z uśmiechem - ale cieszę się, że tutaj jestem. Wyciszyłam się i jest mi łatwiej, stres i zmęczenie gdzieś znikło. Więc jest lepiej, byłoby idealnie ale nie ma pewnej rudej dziewczyny. To jedyny minus na ta chwilą.
Dziewczyna mówiąc to na początku zaczęła się uśmiechać, Draco widział uśmiech na jej twarzy pierwszy raz od wieczoru na pomoście. Wczoraj i dziś była bardzo smutna i chłopak nie chciał żeby była znowu nieszczęśliwa. Popatrzył przez okno i wpadł mu do głowy pomysł.
- Tak się zastanawiam... - zaczął blondyn
- Tak?
- Co zrobimy teraz? Przyznam się, że nudzi mi się i muszę zrobić coś żeby myśleć o czymś innym. Mam pewien pomysł.
- Jaki? 
- Masz ochotę nurkować? Jest piękna pogoda i moglibyśmy poszukać Nemo - uśmiechnął się i mrugnął do dziewczyny
- Wiesz co to Nemo? Teraz to jestem zaskoczona.
- Oczywiście, w końcu mieszkam na Bahamach. Pełno ludzi szuka Nemo i je znajduje, więc musiałem się nauczyć czym to jest. To jak płyniemy?
- Niech ci będzie, ale od razu mówię, że nie umiem nurkować. 
- Tym się nie martw, potrzebne będą ci tylko płetwy i maska z rurką. Daje ci 30 minut i spotykamy się na pomoście. 
Oboje udali się do swoich pokoi i przebrali się. Po 30 minutach Hermiona i Draco płynęli już za wyspę gdzie była rafa koralowa i możliwość oglądania życia podwodnego. Była piękna pogoda, słońce świeciło i chłopak wiedział, że widoczność w wodzie będzie idealna. 
Weszli do wody i spędzili na podziwianiu rafy całą godzinę. Hermiona miała początkowo obawy i na początku cały czas trzymała za rękę chłopaka. Dzięki temu czuła się bezpieczniej, ale po paru minutach zaczęła sama oglądać to co się działo pod wodą. A widok był niesamowity. Może nie przypominało to Wielkiej Rafy Koralowej, ale i tak było ślicznie. W oddali widziała zatopiony statek i chciała tam podpłynąć, zaczęła się oddalać w tamtą stronę, ale coś ją powstrzymało. Tą osobą był Draco, który tylko pokiwał głową, że to nie najlepszy pomysł i pociągnął ją w stronę powrotną do łódki. Jeszcze kilka minut pobyli w wodzie i wrócili na łódkę.
- Czemu nie pozwoliłeś mi popłynąć w stronę statku? - zapytała jako pierwsza dziewczyna
- Bo po pierwsze to za daleko, nie można aż tak daleko odpływać, a po drugie tam nic nie ma. To tylko jakiś wrak bardziej nowoczesny niż historyczny. Nic ciekawego. No i już musimy wracać do hotelu. Nie wiem jak ty, ale ja strasznie zgłodniałem i mam ochotę na jakieś kraby. 
- Niech będzie, ale może zjemy na wyspie? 
- Nie ma sprawy. 
Popłynęli na wyspę, zamówili kraby i zupę rybną. Przy lampce białego wina Hermiona zapytała się:
- Dlaczego mówisz, że statek był za daleko. Przecież było blisko. Nie rozumiem tego.
- Nie powiedziałem ci, że nie można oddalać się od łódki dalej niż 15 metrów. Zapomniałem o tym, chodzi o bezpieczeństwo. Dawno nie były widziane tutaj rekiny, ale nigdy nie wiadomo. Dlatego te 15 metrów jest ważne, łatwiej dopłynąć. No i jednak to jest woda, żywioł nigdy nic nie wiadomo. Przeważnie jak wypływa się na wodę to na łódce zostają minimum 2 osoby. Jedna pilnuje ludzi a druga patrzy na wodę. Bezpieczeństwo ponad wszystko.
- Stała czujność - powiedziała dziewczyna i zaczęła się śmiać, gdy przypomniała sobie białą kulkę, popatrzyła na chłopaka i jeszcze bardziej zaczęła się śmiać, ten jakby czytał w jej myślach zrobił złą minę, ale po chwili również się uśmiechnął - Tak to były fajne czasy. Gdyby nie pewien idiota pewnie nasze życie by wyglądało inaczej. 
- Masz rację. Niestety urodziliśmy się w takich czasach i nic nie zrobimy. Ważne, że teraz jest już spokój i można podróżować, żyć bez obawy o rodzinę, swoje własne zdrowie, życie. 
- Niestety są osoby, które musiały opuścić kraj i wyjechać daleko - powiedział smutniejszym głosem chłopak
- Nie masz tak źle. Nadal jesteś pod brytyjską flagą, a tutaj jest pięknie z chęcią bym została na dłużej. - powiedziała dziewczyna rozmarzonym głosem i popatrzyła się na ocean - To miejsce ma jakąś magiczną aurę. Jest pięknie, daje chęć do wszystkiego
- Więc zostań. Tutaj też jest szpital, może nie magiczny, ale co to dla ciebie nauczyć się mogolskich sztuczek. A jak coś możesz w hotelu mieć gabinet lekarski. Jest też Miami tylko 40 minut samolotem - wymieniał chłopak opcje możliwości zatrzymania jej na wyspie
- Widzę, że masz wyobraźnię. Ale to chyba nie dla mnie. Nie wiem czy byłabym wstanie opuścić Londyn
- Mówisz chyba, więc to jakaś nadzieja dla mojego hotelu - uśmiechnął się chłopak - Hermiona jak coś drzwi mojego hotelu stoją otwarte. Ale dosyć tego dobrego i na nas już czas dochodzi 18. 
- 18? Już? Kiedy ten czas minął. Została nam godzinka i... - posmutniała brunetka
- Będzie dobrze i tego się trzymamy, jasne? A teraz wracajmy.
Gdy dopłynęli do pomostu i wysiedli, udali się do swoich pokoi gdzie każde z nich wzięło prysznic i przebrało się w czyste ubrania. Spotkali się ponownie w holu ich budynku i wyszli w stronę biura chłopaka. Gdy mieli już wchodzić do budynku recepcji usłyszeli jak ktoś biegnie i woła imię dziewczyny. Brunetka odwróciła się i zobaczyła swoją przyjaciółkę.
- Ginny?
- Miona! Nie uwierzysz co się stało!
- Co się stało? Ja tu się zamartwiam wydzwaniam po szpitalach, policji, kostnicy a ty tu tak... - nie mogła dokończyć swoich słów bo przyjaciółka przytuliła się do niej i krzyknęła coś co sprawiło, że odebrało jej głos
- Wyszłam za mąż!!!

1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo fajny, tylko jak dla mnie troszkę za dużo dialogów:)
    Mimo to całe opowiadanie bardzo mi się podoba :D
    Czekam na następny post!
    http://slytherin-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń