Jestem z niego dumna, choć przyznaję, był inny plan na ten rozdział i miał on zawierać co innego. Ale zrodził mi się inny pomysł i tak mamy taką końcówkę jaka została napisana.
Oczywiście te dwa czary są moim pomysłem. Co raz bardziej zbliżamy się do okrągłych 2 tys odwiedzin. Piękna liczba, szkoda, że nie tak pięknie jest komentarzy. Czasami mam ochotę przestać pisać, bo nie ma odzewu i nie wiem czy to się Wam podoba, czy nie. A przecież nawet jedno słowo może dużo dać, chociażby motywację do kolejnego rozdziału
Zapraszam do czytania
Niedzielny poranek przywitał wszystkich
deszczem i pochmurnym niebem. Do tego zimny wiatr sprawił, że w salonie
postanowiono rozpalić kominek. Śniadanie pierwszy raz od przybycia Narcyzy i
Draco jak i również rodziców Miony było bardzo ciche i spokojne. Każdy był
zatopiony we własnych myślach.
Harry myślał o Celine i nie mógł się już
doczekać jutrzejszego wieczoru, na który został zaproszony do Griffina a dziś miał
mieć lekcję jazdy na motorze z nim. Dzięki przyjacielowi Miony w tygodniu miał dostać
prawko na motor „po znajomości”. I mimo, że zbytnio nie wiedział o co chodziło
z tym słowem to czuł, że chodziło o pieniądze. Bo właśnie zawsze w takich sytuacjach o
pieniądze chodzi. Ale nie przejmował się tym bo cieszył się samym
faktem, że będzie mógł kupić motor i zacząć jeździć na tych maszynach.
Wiedział, że Miona kochała ten środek transportu, chociaż sama nie prowadziła
go to często była pasażerką sąsiada. Nie mogę się doczekać, ale umówiłem się na
11 więc mam jeszcze troszkę czasu.
-
Harry? – Miona zagadnęła bruneta – Wszystko dobrze?
-
Tak Mionka, jest ok. – teraz rozglądając się po jadalni zauważył, że został
przy stole sam z Hermioną
-
Wyglądasz troszkę za bardzo… Jakby to powiedzieć… Zamyślony? Ale i też zadowolony,
więc czyżbyś myślał o pewnej blondynce? – zapytała z uśmiechem
-
To też, ale bardziej o dzisiejszej lekcji. Czuję się jakbym był w pierwszej
klasie i czekał na lekcję latania. To takie dziwne, jestem dorosłym człowiekiem
i nie powinienem się zachowywać jak dziecko. A mam ochotę skakać z radości…
-
To oczywiste, przez Voldzia nasze dzieciństwo nie było szczęśliwe. Każdego roku
coś się działo. Owszem była adrenalina, radość z przygód. Ale nie mieliśmy
możliwości wyszaleć się i zaznać życia nastolatków. Bez drugiej połówki, z
różnych powodów…
-
Masz rację. Nasze życie było pozbawione zabawy, nie to co Malfoya. Jaki był w
szkole taki był, ale te ciągle imprezy u Ślizgonów to było coś czego w naszym
domu brakowało.
-
Szkoda, prawda? Wiesz Harry zazdrościłam im, tylko nic nie wspominaj mu ok.?
-
Ty Miona? Najlepsza uczennica Hogwartu od czasów Roweny? Nie wierzę – brunet
zaczął się śmiać – ale ja chyba też tak troszkę im zazdrościłem. To było
męczące. Ten wzrok uczniów, gdy przechodziliśmy korytarzami. Ciągłe plotki,
artykuły w gazetach i niestety ciągła obawa o życie, zamiast radości i poznawania świata magii
-
Ale to już się skończyło. Nawet nie wiesz jak zawsze cieszyłam się, mogąc wrócić
na wakacje do rodziców, do przyjaciół. Owszem kocham ciebie i Ginny i Rona, ale
tutaj daleko od magii było inaczej. Zapominałam o tym całym złu jakie nas
spotykało. – troszkę posmutniała i zamyśliła się dziewczyna, ale po kilku
sekundach potrząsnęła głową jakby chciała wywalić z myśli pewne wspomnienia i
znów się uśmiechnęła i powiedziała – Ale Harry powinniśmy zapomnieć o tym co
było i cieszyć się z tego co mamy, no może nie Malfoy ale reszta owszem.
Zwłaszcza, że teraz jesteśmy razem. Ty zaraz pójdziesz na lekcję jazdy a ja
chyba pójdę na basen
-
A która już godzina? – spojrzał się na zegarek i doszedł do wniosku, że ma
jeszcze ponad godzinkę – to może razem pójdziemy na basen co?
-
Nie ma sprawy więc chodźmy
Na basenie spędzili kilka minut. Ćwiczeń na
basenie zbyt dużo nie było. Miona w swoim czarnym jednoczęściowym kostiumie
leżała na materacu i słuchała muzyki.
Harry natomiast zrobił kilka długości
basenu i doszedł do wniosku, że za szybko wszedł do wody, więc również wziął
jeden z materacy i tak jak Hermiona postanowił na nim popływać. Tak minął im czas,
w czasie którym brunet postanowił zapytać się przyjaciółki o Celine. Dziewczyna
oczywiście za dużo nie mówiła. Powiedziała jedynie, że blondynka jest aktorką,
która teraz często będzie wyjeżdżać za granicę bo dostała rolę, ale jest
naprawdę świetną kobietą i do tego samotną. Przed 11 Harry wyszedł z basenu
-
Harry pamiętaj o 17 mamy gości
-
Wiem Mionka i pamiętam.
Gdy dziewczyna została sama, zaczęła
wspominać wczorajszy dzień. Musiała przyznać, że był to dzień wyjątkowy.
Poczuła się wspaniale w czasie sesji, zwłaszcza w sukni ślubnej. Stojąc z
Malfoyem była bardzo zdenerwowana, ale też i szczęśliwa. Ta chwila, ten moment,
tego delikatnego muśnięcia był niezwykły. Nie myślała, że taki zwykły pocałunek
może sprawić, aby w jej brzuchu pojawiły się motylki. Gdyby to nie był tylko
Malfoy… Cóż to za ironia, że poczuła się tak wspaniale w jego towarzystwie. Nie
mogła zaprzeczyć, że był przystojny i miał urok niegrzecznego chłopca, ale ten
jego charakter… Pewnie gdyby spotkali się pierwszy raz w miejscu, w którym nie
było czegoś takiego jak podziały na czystych i brudnych to pewnie sprawiłaby
wszystko aby się z nim spotkać. Ale, że życie jest pełne paskudnych
niespodzianek musiała go poznać, gdy miała 11 lat i wchodziła do świata, które
było dla niej nowością i w którym mimo, że w nauce była najlepsza to niestety
jeśli chodzi o pochodzenie to była na tym gorszym miejscu dla ¼ szkoły. Mimo to
znalazła przyjaciół, ale gorzej z miłością. Był Krum na czwartym roku, ale to
było jedynie zauroczenie, które tak jak szybko przyszło tak samo szybko minęło.
Później Ron, ale to również była pomyłka, ten związek od początku nie miał
sensu i to z różnych powodów. Zawsze był zazdrosny i nie tylko o nią, ale
również o sławę. Wiadomo, że to Harry pokonał Voldzia i każdy to wiedział, ale
w prasie napisali, że pomogła mu ona Hermiona Granger, najwybitniejsza
uczennica. Zapomnieli wspomnieć o Ronie i to przelało czarę… Obraził się na
nich, jakby to oni mieli w tym swój wpływ. Później niby wszystko było ok.,
troszkę się razem spotykali, ale potem znów to samo. Zazdrość z jego strony i
po miesiącu od wojny wyjechał bez słowa. Teraz Miona została sama i jak na
razie czuła się dobrze z tym, ale dzień wczorajszy sprawił, że pewna bariera
padła i poczuła się dobrze, aż za dobrze…
Jej rozmyślenia przerwał obiekt myśli,
który specjalnie skoczył do wody jak najbliżej materacu. Jego skok sprawił, że
wpadła do basenu. Wynurzając się wyglądała na wściekłą
-
Malfoy! – krzyknęła
-
Tak to ja, tak brzmi moje nazwisko – odpowiedział z uśmiechem chłopak
-
Masz cały basen i musiałeś skakać obok mnie?
-
Musiałem. Wiem, że myślałaś o mnie, więc chciałem być jak najbliżej ciebie –
uśmiechnął się do niej i odpłynął na drugi koniec basenu, gdy zauważył, że była
wkurzona i szła w jego kierunku. Po chwili jednak zmieniła zdanie i wyszła z
basenu.
-
Wychodzę, nie mam zamiaru być w tym samym miejscu co ty! – krzyczała – I nie
waż się gapić na mój tyłek
-
Jakże bym śmiał patrzeć na twój mugolski tyłek – odpowiedział jej, a myślach
dopowiedział sobie ja go pożeram wzrokiem a nie patrzę.
A że jej tyłek już zniknął w szatni to zaczął
pływać. Widział gdy Potter opuścił posesję i wtedy dopiero postanowił pójść na
basen. Nie chciał, żeby brunet widział co robi w wolnym czasie, na jego
nieszczęście w docelowym miejscu wylegiwała się osoba, przez którą nie mógł
zasnąć. A teraz tak leżała w czarnym obcisłym stroju, gdzie było widać jej
idealne długie nogi. Na twarzy był widoczny delikatny uśmiech, więc pewnie
rozmyślała o czymś miłym a on nie byłby sobą gdyby tego obrazka nie rozwalił.
To był spontan kiedy wskoczył do wody. Lubił te ich rozmowy, ile dawały one mu
szczęścia zwłaszcza gdy mógł zaobserwować ten błysk w oczach. Teraz gdy
wychodziła nie mógł nie patrzeć się na nią. Bądź co bądź na mugolkę była
świetnie zbudowana. Ale przecież sama prowokowała swoim wyglądem i tym ruchem
bioder gdy szła. No dobrze musi przestać myśleć tak o niej bo coś zaraz zacznie
się budzić tam w dole a tego by nie chciał przecież. Mówił sobie, że trzeba ćwiczyć, żeby odpędzić myśli od niej. Od zawsze uważał, że ważny jest sport. Przeważnie biegał, ale tutaj u mugoli nie ma takiej możliwości, więc
pozostał mu basen.
Hermiona musiała się na czymś rozładować
swoją złość i wybrała do tego bieżnię. 30 minut ostrego biegu sprawiło, że złość
na Malfoya jej przeszła i czas do obiadu mogła poświecić czytaniu. Najpierw
prysznic a potem czas na relaks. Wybrała jeden z tomów Kwartetu Weselnego Nory
Roberts , bo potrzebowała czegoś lekkiego aby móc zapomnieć o wkurzającym,
przystojnym gościu. Czas do obiadu zleciał szybko zawsze gdy czytała. I
zapomniałaby o posiłku gdy nie usłyszała przez interkom głosu Lucasa, który
przypomniał jej, że za 10 minut ma być w jadalni. Ubrała się szybko w spodnie z
kwiatowym motywem i zwykłą czarną podkoszulkę. Do tego baleriny i była gotowa zejść
na dół.
Obiad minął spokojnie. Oczywiście Jane z Narcyzą wypytywały się o sesję.
Jakie kreacje, w jakich miejscach były plenery robione. I wszystko by było
dobrze, gdyby nie ostatnie pytanie o sesję weselną. Oboje Hermiona i Draco
zaczerwienili się i żadne nie wiedziało co powiedzieć. W końcu brunetka
oznajmiła wszystkim, że trudno to opisać i muszą poczekać na zdjęcia od Paula.
Oczywiście fotograf obiecał, że dostaną kilka zdjęć i będą mogli się pochwalić
swoją profesjonalną sesją. Te słowa normalnie nie wystarczyłyby Jane i
Narcyzie, ale widok twarzy dzieci powiedziały im więcej niż słowa, więc
odpuściły. Po obiedzie przeszli do salonu, gdzie kobiety usiadły przed
kominkiem i napiły się kawy a mężczyźni z filiżankami postanowili posiedzieć w
ciszy. Oczywiście pan Granger był przyzwyczajony do tej ciszy w salonie, tak
samo jak Malfoy, który był wychowany tak jak każdy arystokrata.
Gdy dochodziła 17 Narcyza z Jane
poszły do kuchni przygotować herbatę dla gości, którzy mieli zaraz przyjść.
Hermiona w tym czasie poszła do garderoby po białą koszulę i razem z Draco
wyszli z domu i udali się w stronę bramy. Nie było jeszcze Harrego i Miona
troszkę się martwiła, nie chciała przyjmować Ministra bez przyjaciela, więc
miała nadzieję, że ten przybędzie w jak najszybszym czasie. Gdy podeszli do
bramy okazało się, że profesor Snape czekał już na nich. W ciszy poczekali
jeszcze z 5 minut i przybył również Kingsley. Nie wyglądał najlepiej, widać
było od razu, że coś się stało. Pytanie tylko czy w jego życiu prywatnym czy w
czarodziejskim. Ale nikt nic nie komentował i w ciszy przeszli do biblioteki.
Minister był zdziwiony domem, który
widział. Wiedział, że panna Granger nie należy do ubogich osób, ale nie zdawał
sobie sprawy, że jest bogata. W domu niby mugolskim, ale tak naprawdę czarodziejskim
czuć było magię. Była obecna wszędzie i czuł ją w kościach. Zastanawiał się
również co robi w jej domu Snape. Owszem był przyjacielem Malfoyów, ale
dlaczego przyszedł? Te i inne pytania kłębiły się w jego głowie. Do tego
dochodziło dzisiejsze południe… Był zmęczony a dopiero była 17 i pewnie z
tego domu jeszcze musi do biura iść. Za dużo jak na wolny dzień.
-
Ministrze - odezwała się jako pierwsza Narcyza gdy wszyscy czarodzieje zasiedli
w bibliotece – co pana sprowadza do nas?
-
Pani Malfoy, owszem chciałbym z Panią porozmawiać i z paniczem. Czy moglibyśmy zostać
sami?
-
Wykluczone – odezwał się profesor – Kingsley, jestem tutaj, bo tak Narcyza
chciała. Tak samo zostanie w pomieszczeniu panna Granger gdyż to jest jej dom i
wszyscy chcemy wiedzieć co masz nam do powiedzenia. Bo przyznaję, nie widzę
żadnego powodu dla którego tu przyszedłeś.
-
A więc tak – powiedział troszkę zdenerwowany minister – chciałem się dowiedzieć
czegoś o Lucjuszu. Czy ktoś go odwiedzał, przychodziły sowy, wysyłał jakieś
informacje
-
Nie – odpowiedział Draco
-
Ale co nie?
-
Nie, nikt go nie odwiedzał. Nie, nikomu nic nie wysyłał i nie, nikt nie pisał do
niego. Z tego co pamiętam miał bransoletę, więc nie wychodził i nie mógł czarować,
więc był odcięty od świata. Czy ma pan jeszcze jakieś pytanie? Bo o wiele bardziej
interesuje mnie czy już pan minister wie kto go zamordował, zamiast zadawać te
idiotyczne pytania o naszym ojcu.
-
Nadal nie wiemy i nadal trwa śledztwo. Myśleliśmy nawet o tym, żeby przenieść
was w bezpieczne miejsce
-
Dlaczego pan tak myślał? – zapytała się Hermiona – tylko proszę odpowiedzieć
szczerze, wydaje mi się, że profesor Snape będzie wiedział kiedy pan zataja
pewne informacje – gdy spojrzała na profesora ten delikatnie skinął głową w jej
kierunku
-
Chodzi o to panno Granger, że dziś doszło do kolejnego morderstwa. Rodzina
Brooks, która należała do popleczników Sami – Wiecie – Kogo
-
Chciał pan powiedzieć Voldemorta? Przecież on już nie żyje, wiec nie wiem czemu
czarodzieje boją się nadal wymawiać jego imię – odpowiedziała mu brunetka
- To z przyzwyczajenia - trochę się zdenerwował - ale w każdym bądź razie ta sama metoda została użyta. Zginęły
nawet małe dzieci. Zwłoki dzieci znaleziono na podwórku wśród zabawek za domem,
więc musieli ich szukać i to zrobić. Do tego na zwłokach Marka Brooksa została
doczepiona kartka "śmierć śmierciorzeńcom". Dlatego panie Malfoy pytam się o
kontakty waszego ojca. Wcześniejsze morderstwa popleczników były wykonane na
dorosłych a tu są też dzieci
-
Może dlatego, że przy wcześniejszych poplecznicy nie mieli dzieci? –
odpowiedział z nutką irytacji w głosie Snape – czy pomyślałeś Kingsley o tym? A
czy wiecie co to za organizacja?
-
Nie mamy żadnych śladów, nic co mogłoby nas zaprowadzić gdzieś dalej. Nie
podpisali się, są silni magicznie i nie wiemy co robić. Oczywiście nas zespół
aurorów ciągle pracuje nad wszystkim ale nie wiemy ile to potrwa. Dlatego też
najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli Pani Malfoy wraz z synem zostaną
umieszczeni w jakimś bezpiecznym miejscu.
-
I to jest wasz plan? – zapytał się Snape
-
Tak
-
W takim razie może pan opuścić mój dom – powiedziała Miona – uważam, że to
głupi pomysł a Narcyza i Draco są bezpieczni w moim domu
-
Ale to stwarza zagrożenie pani rodzinie, a tam my będziemy mieć ich pod swoją
opieką
-
Ministrze – odezwał się młody Malfoy – rozumiem, że chce nam pan zapewnić
bezpieczeństwo, ale jeśli Granger i profesor Snape uważają, że lepiej nam
będzie tutaj to uważam, że tak ma zostać, prawda mamo?
-
Oczywiście synu. Ministrze, dziękujemy za czas jaki nam pan okazał, ale proszę
mi wybaczyć mam migrenę i chciałabym się położyć. – mówiąc to Narcyza wstała i
poszła do swojego pokoju
-
A jeszcze jedno – powiedział Draco – Potter coś wspomniał, że macie nasze
rzeczy
-
No tak zapomniałem o tym – mówiąc to wyjął małą paczuszkę z kieszeni – tu jest
to wszystko co znaleźliśmy, nie jest tego dużo. Jeśli macie ochotę, to możecie iść
na waszą ziemię i może coś wyszukacie jeszcze z gruzów. Teren jest już
zabezpieczony od mugoli, ale nie ma żadnych innych czarów. Teraz jeśli
pozwolicie opuszczę was. Gdybyś Malfoy zmienił zdanie, daj znać Potterowi lub
wyślij sowę. Panno Granger, czy odprowadzi mnie pani?
-
Oczywiście ministrze
Hermiona
i Kingsley wyszli, pierwsze słowa ministra zostały dopiero wypowiedziane pod
brama
-
Panno Granger, mam nadzieję, że wiesz co robisz pozwalając im tutaj mieszkać.
-
Proszę się nie martwic, żaden czarodziej nie przekroczy bramy bez mojego
pozwolenia, więc nikt nie wejdzie na mój teren. Kilka osób się o to postarało
więc są bezpieczni.
-
Oczywiście. Gdybyś zmieniła zdanie wiesz co robić, uważam, że to co robisz jest
głupotą. A jesteś przecież rozsądną uczennicą. – kłaniając się wyszedł i zniknął z cichym
dźwiękiem aportacji
Dziewczyna
wróciła do domu i od razu skierowała się do biblioteki
-
Profesorze, co pan wyczytał z jego myśli?
- Słucham panno Granger?
-
Proszę mi nie ściemniać, widziałam pana oczy i twarz jak Kingsley mówił i wiem
na pewno, że użył pan leglimencji
-
I myślisz, że wszedłbym do czyjegoś umysłu bez pozwolenia?
-
Oczywiście
-
I nie mylisz się – wygiął usta w coś co miało przypominać uśmiech – on doszedł
do wniosku, że jeśli w przypadku Brooks zabili też dzieci, to mogą też chcieć dokończyć
sprawę rodziny Lucjusza. Może nie była to jego przewodnia myśl, ale pojawiło
się to w jego głowie. Również była myśl, że Potter nie może brać udziału we
wszystkich akcjach.
-
Czyli Minister ma coś na sumieniu? – odpowiedziała zamyślona Hermiona
-
Pytanie tylko co – dopowiedział Malfoy – Profesorze?
-
Tak Draco?
-
Czy jest możliwość, żeby się wybrać na teren mojego domu? – zapytał z nadzieją
blondyn
-
Możliwość jest, ale ciekawi mnie czy nie obserwują domu
-
Więc zróbmy to teraz – powiedziała dziewczyna i gdy mężczyźni spojrzeli na nią
kontynuowała – nikt nie będzie się nas spodziewać o tej godzinie a myślę o tym,
żebyśmy poszli tam koło 20. I do tego możemy pojechać samochodem. Dzięki temu
możemy przejechać nim obok posesji. Jako czarodzieje zobaczymy czy nikogo nie
ma dzięki łatwemu czarowi szpiegującemu - populi quaerere. Znalazłam ostatnio
te zaklęcie w jednej z ksiąg o magii starodawnej i zapomnianej. Dzięki niemu możemy prześwietlić jakieś 3 ha,
które chcemy zwiedzić. Będziemy wiedzieli również będąc na tym terenie czy nie
zbliża się jakiś czarodziej. Ale wydaje mi się, że będąc na terenie możemy dodać zaklęcie,
takie jak mam u siebie czyli atque hospitum modo exercitui. Dzięki niemu nikt
oprócz Malfoya i jego krwi oraz jego gości jakich wprowadzi nie wejdzie.
-
To nie głupi pomysł Granger – blondyn spojrzał na nią z pochwałą w oczach
-
A co pan o tym sądzi profesorze – zapytała się z nadzieją w oczach dziewczyna
-
Uważam, że czasami myślisz, więc o 20 będziemy na miejscu.
-
To super – ucieszyła się Miona i klasnęła w dłonie, spojrzała na zegarek i
powiedziała – jest po 18 więc myślę, że za 30 minut widzimy się na kolacji i po
kolacji wybierzemy się. Może Harry już wtedy wróci. W każdym bądź razie trzeba
się przebrać i powiadomić kuchnię. Sokie już powinna wrócić. – i z tymi słowami
wyszła do kuchni a potem do saloniku rodziców oznajmić im, że będzie gość na
kolacji, a potem wszyscy wychodzą na akcję.
Świetnie!
OdpowiedzUsuńTen Kingsley mnie czasem przeraża. Tak się zastanawiam, czy w tej paczuszce z rzeczami Malfoyów jest klucz od skarbca ;) Pewnie nie.
OdpowiedzUsuńNotka jest fantastyczna :)
Pozdrawiam, Drav