I kolejny rozdział przed Wami. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i nie będzie zbyt dużo błędów. Końcówkę piszę z zamkniętymi oczami. W każdym bądź razie jak obiecałam tak i jest jeszcze w sierpniu. Następny rozdział pod koniec września. Zapraszam do czytania i komentowania.
-
Umieram - z tymi słowami budziła się pewna
brunetka sobotniego poranka, przecierała oczy i starała się je unieść chociaż o
milimetr, niestety nie udało się i westchnęła głośno.
-
Ciszej Granger - usłyszała cichy męski głos - nie wzdychaj tak i na pewno nie
umrzesz, uwierz mi za mało wypiłaś, żeby odejść z tego świata - te słowa
sprawiły, że dziewczyna od razu otworzyła oczy i usiadła na łóżku, zrobiła to
za szybko i zakręciło jej się delikatnie.
-
Malfoy? - zapytała cicho - Co ty tu robisz? W moim pokoju, ty czytasz?
-
Nie czytam, ja się próbuję uczyć, a ty delikatnie mówiąc przerywasz mi. -
chłopak uśmiechnął się
-
Uczysz się? Ale jak? Dlaczego u mnie? O co chodzi?
-
Ogarnij się, idź wykąp się, nie ma za dużo czasu już po 9 i nie wiadomo kiedy
ten człowiek udający ministra tu przyjdzie, a z tego co widzę to wyglądasz
jakby poraził cię prąd. Co ty w nocy robiłaś?
-
Co ja robiłam? To twoja wina, a teraz wybacz, ale grasz nie czysto, to miała
być uczciwa walka, a nie... - i z tymi słowami wyszła do łazienki dopowiadając
sobie w głowie, że i tak wygra zakład
-
Życie nie jest po to żeby grać czysto Granger - powiedział w tym samym czasie
chłopak, ale słowa skierowane do dziewczyny już nie dotarły, chciał znów wrócić
do książek, ale okazało się, że strony są znów czyste, co oznaczało, że
Hermiona za daleko się odsunęła od niego.
Zamknął książkę, odłożył ją na bok
i usiadł na jednym z foteli, czekał, tylko to mu pozostało. Kolejny raz liczenie
na szlachetną gryfonkę. Ale co robić. Uważał, że to wszystko jest głupie i
pozbawione sensu. Całą noc nie mógł spać, bo musiał rozmyślać. Myślał nad
słowami Pottera, zamiarami ministra i pomocy Granger. Koło 5 rano nie mógł tak
dalej siedzieć w pokoju, więc udał się do pokoju dziewczyny i zaczął się uczyć.
Robił wszystko żeby zapomnieć. Nie spodziewał się takiego poranku, zwłaszcza,
że wczoraj wypili na trzy osoby tylko jedną butelkę. Jedną butelkę i żeby aż
tak wyglądać. Nawet nie wiedział ile teraz siedział z zamkniętymi oczami, ale
uchylił je po słowach skierowanych do niego
-
Jeszcze tu siedzisz?
-
Tak, bo twoja matka wyszła i kazała mi cię przypilnować i przypomnieć ci o
dzisiejszym dniu - odpowiedział spokojnie
-
Naprawdę? A co dziś jest takiego?
-
Jest sobotni poranek, więc twoja matka udała się, aby cytuję: "zrobić się
na bóstwo", bo podobno macie dziś jakiś bal wieczorem i ma po ciebie
przyjechać twój przyjaciel i razem przed 20 wyruszycie.
-
To dziś? Zapomniałam, jak mogłam zapomnieć. To przez alkohol, więc to twoja
wina.
-
Moja? Ja ci kazałem pić? Nie, sama chciałaś.
-
Kazałeś mi!
-
Nie Granger, nie kazałem ci. Sama prosiłeś o jeszcze troszeczkę, tak ociupinkę,
to tyle dostałaś. A teraz nie narzekaj tylko zjedzmy coś. Rano dostałem sowę od
Severusa, że będzie koło 10.
-
Niech ci będzie, nie mam ochoty się dziś kłócić, zwłaszcza, że zaraz mamy mieć
gości i przedstawiciela podobno prawa i demokracji w naszym świecie.
Razem
zeszli na śniadanie, zjedli je w ciszy i przenieśli się potem do salonu gdzie
czekała już tam na nich Narcyza i Snape.
-
Pan profesor? Już pan jest? Oczekiwaliśmy pana później. - powiedziała na
wstępie Hermiona
-
Panno Granger, gdyby nie pani kłótnie albo też ciekawe rozmowy z moim
chrześniakiem nie zajmowały wam tyle czasu, to już dawno byś wiedziała, że mimo
wiadomości, jaką przesłałem udało mi się wcześniej wyrwać. Rozmawiałem właśnie
z Narcyzą i jako, że wstałem w dobrym humorze, pomyślałem sobie, że czas
zabawić się z naszym ministrem. Minerwa również uznała to za dobry pomysł. To
jak?
-
Wchodzę w to - powiedział Draco
-
Ja również, ale bym zapomniała, zaraz wracam, Draco poproś o kawę, ciasteczka
albo ciasto, żeby podali - z tymi słowami wybiegła z pokoju.
-
Czy ona z własnej niewymuszonej woli nazwała mnie po imieniu? - zapytał chłopak
i również wyszedł do kuchni poprosić o poczęstunek.
Narcyza
zaśmiała się serdecznie i popatrzyła na zdziwionego Snape.
-
Nie patrz tak na mnie Severusie, tych dwoje zaczyna się lubić. A nawet
zaczynają z Potterem w trójkę imprezować. Wiesz, że byli na sesji zdjęciowej?
Jak się dowiedziałam, że mój syn spędził cały dzień na sesji z mugolami to
byłam bardzo zaskoczona. Teraz widzę, choć jest to troszkę dziwne, ale pasują
do siebie, cała trójka pasuje do siebie.
-
Zaskoczyłaś mnie Narcyzo, Draco również mnie zaskakuje, bo wiem, jaki jest
naprawdę, ale nie myślałem, że tak szybko to pokaże.
-
A jednak, tylko jest jeden problem - Narcyza zaczęła, ale musiała skończyć, bo
w jednym momencie do salonu wpadli śmiejący się Draco z Hermioną
-
Mam, mam to - mówiła i śmiała się dziewczyna
-
Co takiego masz Hermiono? - zapytała Narcyza
-
Kamera, obiecałam Harremu, że nagram mu spotkanie z ministrem, więc tylko muszę
teraz ją gdzieś położyć i to wystarczy. Ale gdzie, żeby nie zobaczył tego -
mruczała pod nosem dziewczyna
-
Panno Granger, przypominam Pani, że nasz szanowny pan minister - mówił z ironią
w głosie profesor - nie należy do osób lubiących zabawki mugolskie, więc nawet
jeśli położysz to na kominku to nie zauważy.
-
Jest pan genialny, profesorze - tak też zrobiła, ustawiła tak, żeby wszystko
było dobrze widać i usiadła na kanapie obok blondyna.
Na
drugiej kanapie siedziała Narcyza, a na jednym z foteli Snape. Każdy z nich
wziął filiżankę z kawą i zaczęli rozmawiać.
-
Severusie? - zaczęła Narcyza - tak się zastanawiałam na temat nauki mojego syna
i Hermiony na uczelnię. Super, że wyszło, że razem mieszkają i mogą się uczyć,
ale jak to wygląda u innych? Bo jakoś dziwne jest to, że obcy sobie ludzie
muszą zacząć być razem.
-
Mnie to też zastanawiało, ale nie miałam kogo się zapytać - powiedziała
Hermiona - Wie pan coś na ten temat profesorze?
-
Nie wiem wszystkiego, ale ten miły staruszek, który się wam pokazał na
początku, jest świrnięty jak nasz stary, dawny dyrektor. A tak naprawdę, to ma
on dar, który pozwala mu na łączenie charakterów osób pasujących do wspólnej
pracy. Oczywiście jest to rodzaj magii, którą wolałbym nazywanie jego
wewnętrznym trzecim okiem. Ubzdurał sobie, że wie najlepiej. Jak to wygląda
naprawdę nie wiadomo. Wiem jedynie, że Minerwa troszkę interweniowała w waszym
imieniu. To była jedyna możliwość. A jeśli chodzi o innych, to niestety byli
zmuszani po prostu do spotykania się w bibliotekach lub u kogoś w domu,
teleportacje lub też wynajmowanie pokoi w hotelach, mieszkaniach.
-
I przez to mogli na naukę poświęcać minimalną część dnia - dopowiedziała
dziewczyna
-
Ale za to mieli więcej czasu na przyjemności - powiedział cicho chłopak
Po
chwili usłyszeli dźwięk domofonu, Hermiona wstała i wyszła by po chwili wrócić
z ministrem.
-
Pan minister? - powiedział z udawanym zaskoczeniem Draco
-
Przepraszam, że was niepokoję w ten sobotni poranek, witam pani Malfoy, panie
Malfoy i Snape? Co pan tu robi? - przy ostatniej osobie był zaskoczony, gdyż
nie spodziewał się nikogo więcej
-
Co ja tu robie? Wydaje mi się, że to widać. Aktualnie piję kawę i rozmawiam
sobie z moją przyjaciółką, oraz z moim chrześniakiem. Bardziej dziwi nas pana
wizyta. Co takiego się stało, że sam minister postanowił odwiedzić nasze
skromne progi - mówiąc to swoim cichym głosem, Snape wiedział, że dzięki temu
minister będzie zestresowany. I liczył na to, oraz na ciszę jaka powstała.
Dzięki temu z łatwością dostał się do jego głowy i zaczął planować.
-
Panno Granger, Panie Snape - zaczął minister - czy byłaby możliwość rozmowy z
Panią Narcyzą i Draco na osobności?
-
Niestety nie zgadzam się - odpowiedziała szybko dziewczyna - to jest mój dom i
tylko Narcyza może o to poprosić, a z tego co widzę nie robi tego. Panie
Ministrze, jest sobotni poranek a Pan przychodzi do mojego domu i to jeszcze w
szatach czarodziejskich. Czy zdaje pan sobie sprawę z tego co czyni? - Przeszła
do ataku, nie pozwalając nikomu dojść do głosu - Co ja mam powiedzieć moim
pracownikom? Że starszy zbzikowany staruszek nas odwiedził, bo uciekł ze
szpitala psychiatrycznego? Proszę pomyśleć tylko, to pan powinien dawać przykład
innym. Każdy, powtarzam, każdy czarodziej, który chce przekroczyć moje progi
musi być ubrany stosownie do okoliczności. Proszę spojrzeć na profesora Snape,
tak powinien wyglądać prawdziwy mężczyzna, a nie...
-
Granger już w porządku - przerwał jej Snape - nie musisz się aż tak unosić,
wszyscy zrozumieliśmy. Zaraz zmienię
szaty, tylko, na jaki kolor? - profesor uśmiechnął się pod nosem i zmienił
szatę na zwykłe brązowe spodnie i białą koszulę z dużym nietoperzem na tyle.
Oczywiście miał nadzieję, że chociaż kilku czarodziejów to zobaczy i według
jego czaru, ten nietoperz przejdzie na każde ubranie, na które zostanie
zamieniona ta koszula - A teraz przejdźmy do rzeczy, co pana tu sprowadza,
tylko proszę szybko
-
Oj i to bardzo szybko, spodziewam się gości -
z łatwością skłamała brunetka
-
Znalazłem bezpieczne lokum dla pani Narcyzy i Draco i chciałbym, żeby jeszcze
dziś się oni przenieśli
-
Słucham? - odezwała się Narcyza - Znalazł nam pan inne miejsce?
-
Tak, mieszkanie jest niedaleko ulicy pokątnej, więc będziecie bliżej magii.
Pilnować was będzie 4 moich aurorówTo jest bardzo bezpieczne miejsce. - dodał
po chwili
-
A dlaczego szukał pan nam czegoś innego? Mojej mamie to miejsce odpowiada, ma
służbę, swój pokój, ubrania i wszystko co chce, po co zmieniać? - dodał blondyn
-
Jeśli taka wola jest Pani Narcyzy, to może tutaj zostać - odpowiedział zbyt
szybko minister - Ale uważam, że ty chłopcze powinieneś pójść ze mną.
-
To jest rozkaz?
-
Nie, prośba.
-
Jeśli prośba to zostaję, tutaj jest mi dobrze. Mam również to co mi potrzeba.
-
Naprawdę panie Malfoy? Wydawało mi się, że ze względu na przeszłość i to co
było w szkole to z chęcią pan zmieni otoczenie?
-
Słucham? - krzyknęła brunetka - Jak pan śmie, nie ma pan prawa w moim domu
mówić o zmianie otoczenia. Uważa mnie pan za szlamę?
-
Nie to chciałem powiedzieć panno Granger. Chodziło mi o to, że nie przepadała
pani za panem Malfoyem i wydawało mi się, to dobre posunięcie dla was obojga.
Proszę pomyśleć o tym co mówię. To pani pozbędzie się kłopotu.
-
To teraz ja jestem kłopotem, tak? - powiedział uśmiechając się złośliwie Draco
- Coś mi się wydaje, że ma pan problem, panie ministrze. Po pierwsze tutaj jest
zbyt dobrze, żeby zmieniać otoczenie. Po drugie moja mama tutaj będzie
mieszkać, a po trzecie z Hermioną tworzymy team, więc wydaje mi się, że sprawa
jest przegłosowana.
-
Ale team jak to? - Zaczął nie dowierzać
-
Och normalnie, team, drużyna, czy też po prostu para. Chyba ostatnio nie myśli
pan logicznie. A teraz muszę poprosić pana o opuszczenie mojego domu. Jak
wspomniałam spodziewam się gości.
-
Ale, nie można tak, ale jak? - nie wiedział co powiedzieć - Musi być z wami
jakiś dorosły, doświadczony czarodziej, nie możecie być tutaj sami. Musi być
ktoś doświadczony w walce, obronie.
-
I dlatego ja tu mieszkam, a kto inny jak nie ja. Chyba doświadczenia mi nie
brakuje, prawda? - powiedział cicho Snape i zaśmiał się w duchu na widok
zaskoczonej miny byłej gryfonki, triumfu na twarzy chrześniaka, delikatnego
uśmiechu Narcyzy i przede wszystkim przerażenia ministra, który w myślach miał
ostatnią wojnę.
-
No tak, ale nie rozumiem.
-
To proste - powiedziała Narcyza i też zaczęła grę "doprowadźmy ministra do
szaleństwa" - poprosiłam mojego przyjaciela, żeby mógł z nami pomieszkać.
Tak bardzo brakuje mi towarzystwa dorosłych, a że Hermiona się zgodziła, to
zamieszkał tu również Severus. Czasami się zastanawiam jak nasze znakomite
czarodziejskie rody mogły wybrać pana na ministra. Chyba dostanę migrenę, więc
muszę was przeprosić - z tymi słowami wyszła z pokoju, wiedziała, że jeszcze
chwila i zaczęłaby się śmiać.
Na
szczęście słowo migrena w arystokracji to była najlepsza wymówka, aby opuścić
towarzystwo. I bardzo często wykorzystywana przez damy w takich chociażby
momentach.
-
No to jako, że mamy już ustalone co i jak, to wydaje mi się, że nie mam wyjścia
i zostanę tutaj z moją matką, kochanym wujkiem i partnerką - powiedział
uśmiechnięty
-
Tak chyba tak, wydaje mi się, że będzie pan tu bezpieczny
-
O bezpieczeństwo mojego chrześniaka nie musi się pan martwić. Jest w dobrych
rękach. Ja bardziej bym bał się ludzi, którzy powinni pilnować bezpieczeństwa w
naszym świecie - powiedział cicho Snape
-
Nie rozumiem, czy coś pan chce mi powiedzieć?
-
Tak, a mianowicie, to, że od kilku tygodni mordowani są ludzie, rodziny i
ministerstwo nic z tym nie robi. Aurorzy, nie pracują tylko siedzą na swoich
tyłkach i czekają na cud? Jako minister powinien pan coś zrobić, proszę
pamiętać, że ktoś mógłby pomyśleć, że to sprawka kogoś no nie wiem, może z
ministerstwa - dodał Snape
-
Grozi mi pan?
-
Ja? W żadnym wypadku, ja tylko mówię to co słyszę i widzę - uśmiechnął się pod
nosem, widząc minę przeciwnika.
Minister
miał minę jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jak to zrobić. Ciszę
jaka pozostała po ostatnich słowach przerwał dzwonek do drzwi. Hermiona wstała
z miejsca i wyszła na korytarz, na szczęście to była jedynie jej matka. Popatrzyła
się błagalnie na Malfoya i dziękowała wszystkim niebiosom, że chłopak domyślił
się o co jej chodzi. Dzięki temu mogła udać się ze swoją mamą do jej skrzydła
domu.
-
Panie ministrze, tak jak wspomniała Hermiona zaraz mamy mieć gości, więc nie
chciałbym pana wypraszać, ale niestety to nie był najlepszy czas na odwiedziny.
- mówiąc to wstał - Proszę następnym razem zadzwonić, albo napisać i poczekać
na zaproszenie. To, że nie mieszkam z matką w MalfoyManor, nie oznacza, że może
pan tak o z ulicy nas odwiedzać, jesteśmy mimo wszystko bardzo zajętymi ludźmi,
a nazwisko Malfoy cały czas znaczy dosyć dużo w naszym świecie. - dopowiedział
jak przystało na arystokratę.
-
Oczywiście następnym razem wyślę sowę. Dowidzenia - powiedział zmieszany i zły,
gdyż cała ta rozmowa nawet w minimalnym stopniu nie potoczyła się jak on
chciał. A to wszystko wina tych dzieciaków i byłego śmierciożeńcy. Tacy ludzie
powinni siedzieć w więzieniu a nie, popijać herbatkę z filiżanek w salonie bogatej
i rozkapryszonej dziewczyny, której wydaje się, że jest najmądrzejsza.
W tym samym czasie, Hermiona rozmawiała z
matką na temat balu i ewentualnym zamieszkaniu w ich domu jeszcze jednego
czarodzieja, tym razem dorosłego. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko temu, co
troszkę zdziwiło dziewczynę, ale gdy dowiedziała się ona o kolejnym wyjeździe
rodziców, szybko zmieniła zdanie. Gdy wróciła do salonu okazało się, że
ministra już nie ma, a panowie piją whisky.
-
Profesorze, czy planuje pan zamieszkać z nami? - zapytała cicho dziewczyna, bo
mimo wszystko nie wiedziała, co planuje jej były nauczyciel.
-
Zastanawiam się nad tym, oczywiście gdybym został, to mam nadzieję, że to nie
będzie problem.
-
Mam jeszcze jeden wolny pokój, więc nie widzę problemu.
-
A pani rodzice?
-
Za tydzień wyjeżdżają na 2 miesiące i wrócą przed świętami, dlatego też, nawet
wyrazili szczęście, że oprócz Narcyzy, będzie ktoś jeszcze z dorosłych. Moja
mama obawia się, że zbyt dużo imprez jest, gdy ich nie ma. Jest tylko problem z
moim tatą.
-
Ma jakieś obiekcje co do mojej osoby? - zapytał Snape
-
Do pana nie, ale bardziej obawia się o swoje zapasy whisky i powiedział, że mam
za własne zarobione pieniądze od teraz wam kupować alkohol.
-
Ale ty nie pracujesz - powiedział Malfoy
-
No właśnie i dlatego używam cały czas jego karty - powiedziała dziewczyna i
uśmiechnęła się - Malfoy jeśli możesz zapoznaj profesora ze wszystkim co i jak,
pokaż pokój a ja pójdę do kuchni powiedzieć, że od dziś mamy jeszcze jedną
osobę. O 20 wychodzę, więc dbajcie o siebie i o mój dom. A zapomniałabym,
kamera - podeszła do kominka i wyłączyła kamerę. Wyjęła kasetę i uśmiechnęła
się. - Mam nadzieję, że to wszystko warte było takiego poświęcenia. A teraz
panie profesorze, proszę mi powiedzieć, ten nietoperz z tyłu koszuli jak długo
będzie straszyć ludzi w ministerstwie?
-
Aż nie zmieni tego ubrania, nie ważne czy zmieni koszulę, w garnitur, szatę,
sweter moja podobizna tam będzie.
-
No i super.
Kilka
minut po 19, do pokoju Hermiony przyszedł Harry i był bardzo ciekawy rozmowy z
ministrem. Dziewczyna podłączyła mu kamerę pod telewizor i sama szykując się
raz jeszcze oglądała całe spotkanie. Gdy tylko zobaczyli końcówkę, a dokładnie
wyjście z nietoperzem zaczęli się śmiać. Był to piękny widok. Niestety
dziewczyna dowiedziała się, że jej przyjaciel znów miał ciężki dzień. Nie mogli
dłużej rozmawiać, bo zadzwonił dzwonek do drzwi i Hemiona musiała już schodzić.
Miała na sobie piękną beżową suknię, która idealnie pasowała do jej karnacji i figury.
Gdy
mijała wejście do salonu nie zauważyła pewnego blondyna, który wpatrywał się w
nią jak w obrazek, zazdrosny, że to nie on jest na miejscu tego mugola. Nie
zobaczyła również Narcyzy, która uśmiechała się w jej kierunku i zdziwienia na
twarzy Snape, który był zaskoczony widokiem dziewczyny w takim wydaniu.
Niczego
takiego nie widziała, bo patrzyła się w kierunku Griffina, który stał z
bukietem kwiatów.
-
Miona, moja piękności, to dla ciebie - mówiąc to dał jej róże - Coś czuję, że
dzisiejszy dzień będzie idealny.